7 dobrych aut używanych, o których często się zapomina. Lepsze od tych popularnych
Audi, fordy, ople, skody, volkswageny i toyoty to oczywiste wybory Polaków. Zwykle szukamy tego, co jeździ wokół nas, czego jest najwięcej, co mają i polecają znajomi. Często pytany o dobre auto, odpowiedzią wprowadzam w konsternację. Zwyczajnie zapominamy nawet o dobrych samochodach, bo giną w morzu tych najpopularniejszych.
08.04.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już nie raz pisałem o nietypowych samochodach, które warto rozważyć przy zakupie. Jednak wcale nie trzeba szukać egzotyków, by na palcach jednej ręki wymienić te modele, które są godne rozważenia, a o których się nawet nie pamięta. Są to nierzadko auta lepsze niż te najpopularniejsze.
Ostatnio czytelnik pytał mnie o wybór pomiędzy Focusem 1.6 EcoBoost a Golfem 1.4 TSI. Szukał około 10-letniego kompaktu z silnikiem turbo, ale chciał w miarę bezproblemowy silnik. Zaproponowałem mu więc… Fiata Bravo z T-Jetem. A jego odpowiedź brzmiała: "zapomniałem w ogóle o istnieniu tego samochodu". Oto 7 przykładów, które doskonale wpisują się w ten schemat.
Zobacz także
Chevrolet Cruze (2009-2016)
W praktyce rzadko jest z tym problem. Podstawowe elementy eksploatacyjne są od ręki, gorzej tylko ze specyficznymi częściami, które co do zasady psuć się nie powinny. Niestety, jakość wykonania nie jest najlepsza, więc niektóre rzeczy pękają, łamią się lub mocno zużywają.
Wielką zaletą modelu jest trwałość mechaniczna wszystkich silników, a wybór jest duży. Godną polecenia jednostka jest 1.4 Turbo, montowana również w Astrze J. Co prawda współpracuje z wadliwą przekładnią M32, ale odpowiednio serwisowana nie powinna spędzać snu z powiek użytkownikom.
Za dobrze utrzymany egzemplarz zapłacisz ok. 20-25 tys. zł, a najładniejsze sztuki wycenia się nawet na ponad 30 tys. zł. Do wyboru są sedany, hatchbacki i kombi. Jest też sporo diesli, a wśród nich godnym polecenia jest oplowski motor 1.7.
Fiat Bravo II (2007-2014)
Dlaczego więc Fiat Bravo nie jest hitem? Z jednej strony dlatego, że Fiat nie jest tą marką, o której marzą Polacy. Opinie na temat samochodów z Włoch są podzielone i budzą obawy. Z drugiej - samochód występuje tylko w jednym wariancie nadwozia z dość ograniczoną przestrzenią z tyłu, choć sporym bagażnikiem. Cieszy się powodzeniem, ale tylko wśród osób świadomych. Jest też kilka czynników, które odstraszają.
Pierwszym są przekładnie M32, które oferowano tylko do 2010 r. w silnikach T-Jet. Owszem, nie grzeszą trwałością, ale to nie powód, by rezygnować z auta. Drugim jest system Multiair, który został powszechnie uznany za awaryjny i drogi w naprawie. Owszem, wydanie 3000 zł nie każdemu się marzy, ale naprawę przeprowadza się z reguły raz na cały okres eksploatacji. Jest jeszcze skrzynia automatyczna Dualogic, która… nie ma sensu.
Znacznie więcej znajdziecie plusów. Koszty serwisowania i napraw należą do najniższych w tej klasie i roczniku. Silniki benzynowe dobrze znoszą jazdę na LPG, a diesle świetnie radzą sobie z dużymi przebiegami. Każdy z nich to jedna z najlepszych propozycji w swojej klasie mocy i pojemności.
Najlepsze są jednak ceny, bo za 15-20 tys. zł kupicie dobry egzemplarz, a za 25 tys. zł można szukać auta z polskiego salonu z dość niskim przebiegiem lub z zachodu, ale w ciekawe specyfikacji wyposażenia.
Honda FR-V (2005-2009)
Przede wszystkim z uwagi na legendarną niezawodność, szczególnie silników. Jednostki benzynowe nie sprawiają najmniejszych problemów, a szczególnie polecana jest 1.8 i-VTEC. Motor, który trudno zajeździć na benzynie, łatwiej na LPG. Dla oszczędnych przewidziano diesla 2.2 i-CDTi, najlepszego w tej klasie, choć dość drogiego w naprawach.
Wysoką trwałością cechują się też układy napędowe i jezdny. Niższą nadwozie, które może borykać się z korozją. Przy oględzinach samochodu warto zajrzeć pod podłogę, bo tam rdza jest najbardziej niebezpieczna.
Nie ma obaw o dostęp do części zamiennych. Nie brakuje ich zarówno w hurtowniach, jak i w ASO, a także u handlarzy używanymi. Specyficzne elementy nadwozia trzeba wymieniać tylko po kolizji lub w razie napraw pokorozyjnych, natomiast ogólnie samochód jest bardzo trwały i nic cię nie zaskoczy.
Ceny Hondy FR-V są stosunkowo niskie, jeśli porównać je do cen innych modeli tej marki. Najdroższe auta z końcówki produkcji kosztują niewiele ponad 20 tys. zł. Tymczasem za podobne roczniki modelu CR-V trzeba zapłacić nawet dwa razy tyle.
Hyundai i10 (2007-2013)
Tymczasem jest to jeden z najlepszych modeli w segmencie A i do tego jeden z niewielu, do którego można kupić dobrego diesla. Mechanicznie samochód jest nie do zdarcia, a problemy z włączaniem biegów, to bardziej cecha niż coś, z czym warto walczyć. Oczywiście nie należy liczyć na świetną jakość wykonania, bo to jeszcze nie ten okres w historii marki. Na nadwoziu może pojawić się też korozja.
Najlepszy jest wybór silników. Można w ciemno brać każdy, a najlepiej sprawdzają się benzynowe 1.2 o dobrej dynamice i chętnie pracujące na LPG. Warto też rozważyć maleńkiego diesla 1.1 z trzema cylindrami. Dynamika jest słaba, ale spalanie nie przekracza 5 l. Co więcej, jeśli traficie na automat, to też warto. 4-biegowa przekładnia jest prosta i trwała.
Ceny rozsądnie wyglądających aut używanych zaczynają się od ok. 10 tys. zł, a kończą na około 20 tys. zł za najładniejsze sztuki, nierzadko z polskich salonów. Nie ma dużych obaw o zakup samochodu poflotowego, bo w tym czasie floty używały większych i20. Nierzadko jest to drugie lub trzecie auto w rodzinie, więc można kupić egzemplarz z symbolicznym przebiegiem. Uważajcie tylko na wyposażenie – nie zawsze odpowiada ono współczesnym standardom.
Lexus CT 200h (2009-2020)
Pod garniturem premium kryje się techniczny bliźniak Toyoty Prius i Auris, ale samochód ma zupełnie inny charakter. Dlaczego jest tak rzadko brany pod uwagę? Odpowiedź jest prosta.
Wybór silników, a właściwie brak wyboru, to największa bolączka modelu. O ile brak diesli w lexusie w ogóle nie dziwi, to w CT 200h jest tylko jeden rodzaj napędu – hybrydowy. 136 KM mocy to wielkość średnio interesująca osoby, które wybierają pomiędzy takimi markami jak Audi, Mercedes czy BMW. Do tego dynamika samochodu jest przeciętna, a zużycie paliwa… i tak wyższe niż diesli. Zwykle temat zakupu Lexusa CT 200h kończy się stwierdzeniem: "za tyle, to mogę mieć..."
Co więc może przemawiać za tym autem? Lexus przekonuje jakością wykończenia wnętrza, wyposażeniem, nagłośnieniem, wygodą i niezawodnością. Nie trzeba się też martwić wysokimi kosztami serwisu, bo jeśli coś trzeba zrobić, to elementy eksploatacyjne odpowiadają cenom kompaktowych toyot. Hybryda raczej upraszcza temat serwisu, niż go komplikuje, bo brakuje w niej typowych dla konkurencji części osprzętu.
Wielkim walorem tego modelu jest też fakt, że auto oferowano przez ponad 10 lat w technicznie prawie niezmienionej formie. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że w dobie mocno zelektronizowanych kilkuletnich kompaktów, CT 200h jest nadal autem stosunkowo prostym. To świetna propozycja dla osób, które szukają czegoś więcej niż tylko samochodu, ale mają lekką nogę i jeżdżą spokojnie.
Mitsubishi Lancer VIII (2007-2017)
I rozumiem, bo auto w żaden sposób nie porywa. Nie ma też zbyt dobrego diesla. Jednak do mechanika będziesz jeździł głównie na wymianę opon i oleju. Pod warunkiem, że nie wybierzesz wersji wysokoprężnej 2.0 DID i odmiany z automatem CVT. Choć jeśli masz lekką nogę, to skrzynię bezstopniową można polecić. Zwłaszcza, jeśli przebieg samochodu nie przekracza znacząco 150 tys. km.
Silniki benzynowe są "doskonałe". Co prawda nie jakoś specjalnie dynamiczne, ale o ich naprawach można zapomnieć. Z diesli warto wybrać 1.8 DI-D, jeśli już musisz. 2.0 to jednostka Volkswagena. Całkiem niezła, ale może być źródłem dużych wydatków. Poza sporadycznymi oznakami korozji to właściwie samochód nie ma innych bolączek. Doskwierać mogą jednak inne rzeczy, niezwiązane z utrzymaniem, takie jak wyciszenie, pozycja za kierownicą czy niekiedy ubogie wyposażenie.
Ceny samochodów są odpowiednie do jego niezawodności, a nie prezencji, więc Lancer kosztuje sporo. Za ładnie utrzymane egzemplarze trzeba zapłacić 25-30 tys. zł. Co ciekawe, często auto kupowali starsi kierowcy, więc jest szansa na niewyeksploatowany samochód z niedużym przebiegiem, pomimo sporego wieku.
Volvo C30/S40/V50 (2003-2012)
Nie jest wielką tajemnicą, że konstrukcję auta oparto na podzespołach Forda Focusa II, dzięki czemu jakość wykonania i trwałość nie są tak wysokie jak typowych modeli Volvo. Za to komfort jazdy już jak najbardziej. Często bogate jest też wyposażenie, a przestrzeni nie powinno zabraknąć nikomu – w przeciwieństwie do pierwszej generacji.
S40, V50 i C30 nie mają wielu bolączek – najczęściej dotyczą obszaru elektryki – za to mają bogatą gamę silników od Focusa oraz skromną, ale lepszą od Volvo. Z tych drugich najlepszą do normalnej jazdy jest wolnossące benzynowe 2.4 o mocy 170 KM. Z dynamicznych wariantów polecić można 2.5 Turbo o mocy 220 lub 230 KM.
Jest w gamie jeszcze pancerny, choć kapryśny diesel 2.4 D od Volvo, ale bardziej "przyzwoite" są motory francuskie 1.6 HDI, które przy okazji palą w tym modelu najmniej. Jeśli jednak szukacie prawdziwych oszczędności, to znów wracamy do benzynowego 2.4 i montażu LPG.
Ceny samochodów wyraźnie spadły w ostatnim czasie i ładnie utrzymany egzemplarz można znaleźć w cenie do 20 tys. zł. Próg wejścia spadł już poniżej kwoty 10 tys. zł, a auta coraz częściej trafiają do użytkowników, którym obce są nowe części i lepszej jakości zamienniki. Warto rozważyć zakup tego modelu, zamiast oklepanego Focusa.