Pierwsza jazda: Mercedes-Maybach SL 680 – nieoczekiwany powrót do przeszłości
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Potrafi budzić różne emocje. Czy swój udział ma w tym przesadne wykorzystanie loga z podwójnym "M", będącego od dekad synonimem wysokiego statusu społecznego? Niewykluczone. Faktem jednak jest, że Mercedes-Maybach SL 680 to obecnie najdroższy model niemieckiej marki. Po pierwszych jazdach na Ibizie doszedłem do wniosku, że bynajmniej nie będzie rzadkim widokiem na ulicach - również tych polskich.
Maybach ewoluuje. Reaktywowana (kolejny raz) przez Mercedesa marka doszła kilka lat temu do wniosku, że produkt najwyższej klasy nie musi być zarezerwowany wyłącznie dla reprezentacyjnej limuzyny. Choć takowe dominowały wśród skromnej produkcji założonej przed wojną marki Maybach Motorenbau GmbH, w ofercie nie brakowało również modeli pozwalających zmierzwić fryzurę.
Zanim Mercedes-Maybach sięgnął do historii, postanowił wypuścić na rynek modele motywowane rynkowymi trendami – oto więc doczekaliśmy się GLS-a i elektrycznego EQS-a SUV. Efekt można uznać za sukces, bowiem sprzedaż Maybachów rośnie, a zaskakujący udział w nim ma… Polska. Nasz kraj jest na drugim miejsce w Europie pod względem liczby zamówień, zaraz za Niemcami.
Jak zdradził mi podczas rozmowy Daniel Lescow, szef marki Mercedes-Maybach, dla klientów wciąż ważna jest możliwość zakupu dużego silnika (Maybach S680 to obecnie jeden z ostatnich modeli z V12), ale nie brakuje osób, którzy doceniają całkowitą ciszę podczas jazdy, co bezdyskusyjnie pasuje do podniosłego i niezakłóconego charakteru jazdy. Poza historycznymi pobudkami, powstanie SL-a to kolejny dowód na słuchanie głosów klientów.
Wielu z nich miało żywo zareagować na premierę konceptu Vision Mercedes-Maybach 6 Cabriolet na Pebble Beach w 2017 r. i zasugerować potencjalne zainteresowanie luksusowym kabrioletem. Widocznie obecna wówczas Klasa S Cabriolet nie spełniała ich oczekiwań. Kadra menadżerska zapisała obserwacje do kajeciku i teraz wróciła z produktem.
Powstanie Maybacha SL jest tym bardziej słuszne, że po wycofaniu z produkcji otwartej Klasy S, Mercedes nie dysponował potencjalną alternatywą. Z kolei reinkarnacja "zwykłego" SL-a w 2022 r., który według Mercedesa miał wrócić do korzeni, porzucając tym samym dystyngowany i komfortowy charakter na rzecz sportowego zacięcia, była zbyt radykalna i przesadnie odcinała się od dotychczasowego oblicza modelu. Tym niemniej, stanowił dobry punkt wyjścia do stworzenia prawdziwie luksusowego kabrioletu.
Dwa oblicza
Mercedes-Maybach SL 680 jest czwartym modelem topowej linii modelowej niemieckiej marki. Różnice względem SL-a spod znaku AMG nie ograniczają się wyłącznie do wygładzenia ostrzej zaakcentowanego nadwozia i dodaniu kilku ozdobników, choć te stanowią istotny element zmieniający postrzeganie modelu. Cieszy zarówno klasycznie wystająca "gwiazda", subtelna chromowana listwa biegnąca przez środek maski, jak i inny grill. Całość składa się na niewulgarną prezencję, której nie brakuje sportowego taktu.
Mimo wszystko Maybach SL nie emanuje przepychem, czym udowadnia silną więź z historycznymi SL-ami, które stroniły od krzykliwych dodatków i stanowiły wyraz dobrego gustu właścicieli. W nowym roadsterze na pierwszy rzut oka nie widać, że osoba siedząca w aucie musiała wydać na ten samochód przynajmniej 1,3 mln zł. Niektórzy odbiorą to za największą wadę modelu. Inni – za największą zaletę.
Dla osób, które niekoniecznie chcą zachować wyjątkowość dla siebie i którym nie w smak jest maksyma "pieniądz lubi ciszę", Maybach przygotował szereg dodatków, które pozwolą nieco dobitniej zasugerować odmienność modelu, co widać po egzemplarzu na zdjęciach. Mowa tu m.in. o dachu ozdobionym logami Maybacha czy masce, która może być czarna lub znów ozdobiona emblematami z podwójnym "M".
Sam proces aplikacji wzoru zasługuje na kilka słów – przygotowanie takiej maski przeprowadzane jest częściowo ręcznie, wymaga nie lada precyzji i zajmuje nawet kilkanaście godzin. Łącznie aż cztery warstwy bezbarwnego lakieru przełożone drukiem o wzorze Maybacha w procesie PixelPaint oraz trzykrotne szlifowanie w międzyczasie dają efekt imponującej głębi.
Dążąc do doskonałości
Zasiadając za kierownicą nie ma wątpliwości, że Mercedes nie poszedł na kompromis. SL w wydaniu Maybacha stracił pokrętła na kierownicy, połacie włókna węglowego i dwa symboliczne miejsca z tyłu. Zyskał za to półkę obitą grubą warstwą skóry, unikalny wzór tapicerki i stałą szybkę chroniącą przed nadmiernymi zawirowaniami powietrza. Styliści nie zapomnieli przy tym o odpowiedniej ekspozycji – gdzie oko sięgnie, tam dostrzeże logo Maybacha.
W rozpieszczeniu tak kierowcy, jak i pasażera pomagają puszyste dywaniki, dla których aż chce się zdjąć buty, oraz wszechobecna śnieżnobiała, wręcz rażąca w oczy w słoneczny dzień skóra. Do tego rzecz jasna fotele z podgrzewaniem, wentylacją i masażem oraz ciepłym nawiewem na kark. Ten ostatni element spotkamy co prawda również w "zwykłym" AMG, ale powietrzny szalik pasuje tu, jak nigdzie indziej. W końcu mamy do czynienia z roadsterem, stanowiącym połączenie dwóch światów.
Ten pierwszy, luksusowy, prezentowany jest w niemal wzorowy sposób i nietrudno zauważyć, że dominuje. Od samego początku Maybach SL zachwyca delikatnością jazdy, która pozwala się wręcz rozpłynąć. Inżynierowie nie wygładzili po prostu charakterystyki hydraulicznego zawieszenia, a wymienili wszelkie elementy, które mogłyby wpływać na przesadne odczuwanie zewnętrznych bodźców.
Zastosowano elastyczniejsze poduszki silnika, nowe łożyska w kołach, zoptymalizowano pracę zaworów w amortyzatorach, a mechaniczne stabilizatory zastąpiono hydraulicznymi z półaktywną charakterystyką. Zmniejszono nawet kąt pochylenia kół względem sportowego ustawienia w SL-u AMG, dla większego nastawienia na komfort jazdy.
Dzięki temu Maybach SL bajecznie sunie po drodze, ale nie boi się zakrętów. Jest finezyjny i prawdziwie relaksujący. Nie bez znaczenia pozostaje dodatkowe 15 kg wygłuszenia, na które składa się zarówno włóknina, pianka akustyczna, jak i warstwy aluminiowo-butylowe. Wynoszą one izolację na oczekiwany poziom. Przyznam, że w SL-u AMG hałas w podróży był uciążliwy.
Mimo nienachalnego, typowego dla klasycznych produktów z Sindelfingen charakteru, w tle cały czas daje o sobie znać drugi świat – ten sportowy. Nie jest on jednak w żadnym stopniu męczący. Uzupełnia podstawy, do których poprzednie generacje modelu SL zdążymy nas przyzwyczaić. Objawia się dobrym czuciem na kierownicy, świetnym ułożeniem na zakręcie i poczuciem ciągłej kontroli. Zdarzy się też, że 21-calowe kute felgi podczas pokonywania większej nierówności przyczynią się do mocniejszego szturchnięcia.
Tym niemniej nawet przestawienie trybu jazdy w "Sport" nie prowadzi do radykalnej zmiany nastawów. Samochód staje się bardziej czuły na ruchy prawej nogi, usztywnienie podwozia nie umyka naszej uwadze, a wspomaganie wyraźnie spuszcza z tonu. Dodatkowe talenty ujawnia wówczas także serce, dotychczas skromnie, ale satysfakcjonująco pomrukujące pod zdającą się sięgać aż po horyzont, przednią maską.
4-litrowe, podwójnie doładowane V8 generuje, podobnie jak w AMG, 585 KM i aż 800 Nm. Liczby te Maybach SL wykorzystuje jednak inaczej, z niecodzienną skromnością. Nawet dosadne wciśnięcie prawej nogi nie powoduje gwałtownego szarpnięcia i wykatapultowania do przodu. Wszystko odbywa się z zachowaniem manier, choć nie można luksusowemu roadsterowi odmówić dynamicznego usposobienia. Chyba jeszcze nigdy 4 sekundy (bo w tyle Maybach SL przyspiesza do 100 km/h), nie minęły mi w tak mało brutalny sposób.
Niektórzy mogą oczekiwać, że Niemcy pod maskę zapakują V12, odwołując się tym samym do historycznego SL73 generacji R129. Tych, którzy żyli taką nadzieją, muszę rozczarować. Daniel Lescow podczas rozmowy zdradził mi, że V8 po prostu najlepiej pasuje do całokształtu auta i większego serca w SL-u nie uświadczymy.
Jak tłumaczył szef marki, ciężki silnik 12-cylindrowy zaburzyłby korzystny rozkład masy i odpowiedni kompromis między komfortem, a subtelnie sportowym usposobieniem. Najwyższe oznaczenie liczbowe 680 sugeruje zresztą, że mamy do czynienia z topową wersją napędową. Czy będą inne jak np. hybryda plug-in? To nie zostało zdradzone.
Żeby nie było za słodko, mam dwa zastrzeżenia do auta. Pierwszym jest działanie skrzyni biegów. O ile ta dobrze reaguje na komendy kierowcy, tak brakuje jej nieco ogłady. Zdarzało się, że zarówno podczas redukcji, jak i wrzucania wyższego biegu dochodziło do wyczuwalnego i nieprzyjemnego szarpnięcia. Podejrzewam, że problem można wyeliminować szybką aktualizacją oprogramowania.
Druga kwestia to montaż. O ile Mercedes i tak poczynił duże postępy wobec wpadek, które zaliczała nie tylko poprzednia Klasa C, ale i Klasa S, tak w SL-u z poszczególnych miejsc (także tych używanych na co dzień) potrafi się wydobyć skrzypnięcie pod naporem ręki. Są to jednak drobnostki, o których zapomnimy równie szybko, co zajmie nam złożenie miękkiego dachu.
Jak za starych czasów
Już podczas pierwszego kontaktu pojawiła się u mnie myśl, która z odkrywaniem każdej kolejnej cechy 2-osobowego Maybacha tylko rosła i doprowadziła do pewnego wniosku: dokładnie taki powinien być nowy SL, którego Mercedes przedstawił 3 lata temu. Elegancki, nienachalny, z szeroką możliwością dopasowania do własnego gustu oraz bezsprzecznie luksusowy, a przy tym z wyczuwalnie sportową nutą.
Niestety Niemcy pokusili się o nieco inny produkt, który ostatecznie ani nie syci emocjonalnie, ani do końca nie wypełnia cech przykładnego GT bez dachu. Maybach z kolei jest ewolucją, która poszła we właściwą stronę. Jeśli szukacie auta, które gromadziłoby cechy dawnych SL-i i wynosiło je na kolejny poziom – oto właściwy adres.
Cena 1,3 mln zł, która sprawia, że SL 680 jest obecnie najdroższym Mercedesem w ofercie, wydaje się zaporowa, ale sytuację poprawia fakt, że "zwykły" SL z tym samym silnikiem jest "tylko" 250 tys. zł tańszy. W tej kategorii cenowej nie jest to już istotna różnica, a dodając kilka opcji, nietrudno tę różnicę zniwelować. Z tego względu nie byłbym zdziwiony, gdyby SL w wersji Maybach cieszył się większym wzięciem, niż od AMG.