Śmigła, nawiew pod kierownicą i kraina zegarów - 7 nietuzinkowych desek rozdzielczych, które urzekają do dziś
Uważasz, że dzisiejszy design wnętrz samochodów jest nudny? Czasem można odnieść wrażenie, że kiedyś kokpity projektowano nie zawsze zgodnie z zasadami ergonomii, a chodziło o coś więcej – oryginalność i nietuzinkowość. Jeżeli chcecie zobaczyć więcej kosmicznych desek, na dole znajdziecie odnośniki do poprzednich artykułów. A tymczasem, pora na małą podróż w czasie.
14.03.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pierwszy przystanek nie będzie zbyt odległy, chyba że mówimy o inspiracjach designerów wnętrza. Ma ono bowiem odnosić się do aut z pierwszych dekad XX wieku. A C8 pojawił się przecież na początku XXI wieku. Jego wnętrze jest jednak nie mniej osobliwe niż nadwozie. Są tylko dwa wyjścia – albo go pokochasz, albo go znienawidzisz.
Misterne wykończenia, wszechobecny chrom, czy kierownica z ramionami w kształcie śmigieł przytłaczają wręcz pasażerów. Wisienką na torcie jest jednak niczym nieosłonięty aluminiowy mechanizm zmiany przełożeń, zawieszony nad środkowym tunelem. No i ta pikowana skóra. Mieli Holendrzy fantazję. Sportowe aspiracje też nie są na pokaz, mamy tu zawieszenie wzorowane na Formule 1, regulację rozdziału siły hamowania czy podrasowane V8 z Audi.
Wydawać by się mogło, że Honda S2000 jest autem jeszcze stosunkowo młodym, ale co jeśli powiem, że jej debiut odbył się… 22 lata temu? Szmat czasu, a kręcący się do blisko 9000 obr/min, 240-konny wolnossący silnik do dziś wywołuje dreszcze, gdy mignie na ulicy. Japoński roadster zestarzał się świetnie nie tylko z zewnątrz, ale także w środku.
Minimalizm panuje tu wszędzie, poza miejscem kierowcy – wszystkie funkcje rozmieszczono blisko kierownicy, tak, by możliwie najbardziej ograniczyć ruchy ręką – pokrętła nawiewów z prawej, obsługa radia z lewej, podobnie jak duży czerwony przycisk do odpalania. A skoro o radiu mowa, to jest schowane za osłoną przed dźwignią zmiany biegów. A całość dopełniają elektroniczne zegary w stylu F1. Nie trzeba być fanem JDM-u, żeby się w tym zakochać.
Zejdźmy jednak trochę na ziemię. Z pewnością przyznacie, że jeśli przyszłoby wskazać producenta, który robił najbardziej odjechane deski rozdzielcze, to Citroën byłby w czołówce. Nie inaczej było w małej Visie. Chociaż nie otrzymała hydropneumatycznego zawieszenia, to odznaczała się kwadratową obudową zegarów czy charakterystycznymi satelitami przy kierownicy.
Lewą obsługiwało się kierunkowskazy, światła, wycieraczki oraz klakson, natomiast z prawej strony zamontowano suwaki regulujące temperaturę. Taki układ umożliwiał rzekomo obsługę wszystkich urządzeń bez odrywania rąk od kierownicy, jednak wymagało to przyzwyczajenia i odpowiedniej wprawy. Kilka przycisków umieszczono też za kierownicą, tak, że trzeba było sięgać przez wieniec. W 1984 r. zrezygnowano z tego rozwiązania, na rzecz "zwykłych" przełączników i zegarów.
Trzeba przyznać, że Włosi zawsze umieli w małe auta – zaczynając od modelu 500, przez Pandę, aż po Uno – Europejski Samochód Roku 1984, którego kolejna generacja produkowana była w latach 1995-2002 w tyskim zakładzie Fiata. Nas rzecz jasna najbardziej interesuje wersja Turbo, która przyspieszała do setki w zaledwie 8,3 sekundy. Mogła mieć cyfrowe zegary, podobnie jak zwykły model. Jednak tym razem chciałem się skupić na "zwykłym" kokpicie.
Jesteście fanami zwykłych zegarów? Właśnie trafiliście do raju, bo w Uno Turbo jest ich aż 7. Prędkościomierz, obrotomierz, wskaźnik paliwa, temperatura cieczy, temperatura oleju, ciśnienie oleju i na deser – wskaźnik doładowania. Dobrze, że wszystko się zmieściło. Aha, a gdyby ktoś zapomniał, że jedzie Uno Turbo z elektronicznym wtryskiem, to kierownica z uroczo cienkimi poprzeczkami, wyglądającymi jak nogi pająka, od razu o tym przypomni.
Pamiętacie jeszcze taką markę jak TVR? Ich ostatnich kilka modeli przybierało coraz bardziej osobliwy wygląd. Zresztą nie tylko nadwozia, bo nietypowych rozwiązań w środku też nie brakowało. A czym wyróżnia się Cerbera z 1996 r., z wyjątkiem tego, że była pierwszym TVR z "własnoręcznie" skonstruowanym silnikiem V8?
Oczywiście wnętrzem. Poza tym, że było obficie obszyte skórą, a światłami, klaksonem, wycieraczkami czy spryskiwaczami sterowało się z wieńca dwuramiennej kierownicy, to jeszcze tuż pod nią wystawał moduł z dwoma zegarami (wskaźnikiem paliwa i zegarem), pomiędzy którymi umieszczono… nawiew. Tak w razie, gdyby kierowca potrzebował bezpośredniego strumienia powietrza dla ochłonięcia. Pomysłowe.
Eldorado XI generacji produkowany na przełomie lat 80. i 90. nie był już może tak urokliwy, jak jego poprzednicy, ale jego wnętrze jest ucieleśnieniem klimatu tamtych lat. Multum przycisków, wszystko dokładnie opisane, skromne dekory i ten elektroniczny wyświetlacz. Niestety samochód nie odniósł znaczącego sukcesu, ze względu na swoje niewielkie, mało reprezentacyjne wymiary – w porównaniu do poprzednika, długość nadwozia zmalała aż o 34 cm. Jak widać, Amerykanie lubią duże auta. Następna odsłona wróciła już do "słusznych" rozmiarów.
Luksusowy sedan klasy średniej-wyższej w japońskiej odmianie – w skrócie, Cressida. W Polsce mało kto ją zna – większą karierę zrobiła w Japonii czy USA. Na drugim z rynków był to zresztą pierwszy samochód wyposażony w już zapięte i automatycznie przesuwające się pasy bezpieczeństwa po uruchomieniu silnika. Co ciekawe, podczas liftingu otrzymała z tyłu niezależne zawieszenie i hamulce tarczowe, a wiele części zaczerpnięto z Celiki Supry.
Jak przystało na lata 80., nie mogło tu zabraknąć opcjonalnych elektronicznych zegarów, komputera pokładowego, systemu audio z ręcznie sterowanymi suwakami equalizera czy suwakowego sterowania klimatyzacją. Ach, no i wysuwana popielniczka – pozycja obowiązkowa!