Nie tylko prędkość. Fotoradary w Niemczech polują na różne przewinienia
W sieci rozgorzała dyskusja na temat sposobu działania niemieckich fotoradarów. Polacy dziwią się, dlaczego urządzenie wyzwoliło czerwony błysk, nawet jeśli jechali z regulaminową prędkością. Powodów jest wiele, a jeden wcale nie musi wiązać się z przewinieniem.
26.08.2019 | aktual.: 24.03.2023 16:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Scenariusz takich sytuacji jest podobny: kierowca jechał z regulaminową prędkością, aż nagle zaskoczył go czerwony błysk dosięgający go z prawej strony drogi. Niechybnie był to fotoradar, który wykonał mu zdjęcie. Tylko dlaczego, skoro prędkość była regulaminowa?
Zaskoczenie Polaków wynika z innych zwyczajów na niemieckich drogach, do których zaliczają się także inne sposoby wykorzystania fotoradarów. Nie są to te same urządzenia co w Polsce. Różnią się nie tylko specyfikacją techniczną, ale i zakresem działania. Jest on szerszy i obejmuje nie tylko kontrolę prędkości. Zacznijmy jednak od niej.
Ograniczenie prędkości nie zawsze jednoznaczne
Wiele z notowanych przez fotoradary przewinień wynika jednak właśnie z przekroczenia ograniczenia prędkości, nawet jeśli kierowca dopuścił się go nieświadomie. W wielu miejscach na terenach zabudowanych ograniczenie wynosi nie 50, a 30 km/h. Taki sam limit obowiązuje także na drogach przy szkołach i fotoradary pilnują go także w nocy, również w dni wolne.
Oddzielnym i wzbudzającym kontrowersje tematem jest kontrola w strefach zmiennych ograniczeń prędkości. W Niemczech na wielu autostradach limit prędkości jest zależny od natężenia ruchu i odpowiednia wartość jest wyświetlana na ekranach nad drogą. Urządzenia te mogą być połączone z fotoradarami, które pilnują aktualnego ograniczenia nawet parę kilometrów dalej.
Metoda ta jest kontrowersyjna o tyle, że ma luki. Wyjawiła je sprawa kierowcy, który zobaczył określony limit prędkości na tablicy, po czym zjechał na parominutowy postój na parking. Gdy wrócił na drogę, obowiązywało już na niej inne ograniczenie, o czym nie wiedział. Gdy jego przewinienie odnotował fotoradar, nie zgodził się na przyjęcie i sprawa trafiła do sądu. Co ciekawe, przegrał. Sąd uargumentował swoją decyzję tym, że kierowca mógł się zorientować, że ograniczenie zostało zmienione obserwując innych kierowców na drodze.
Fotoradary nie tylko na prędkość
Kierowca może jednak zobaczyć w Niemczech czerwony błysk fotoradaru nie tylko z powodu zbyt wysokiej prędkości. Na drogach naszych zachodnich sąsiadów popularne są kontrole… odległości od poprzedzającego samochodu. Niemieckie służby są bardzo wrażliwe na to pobłażliwie traktowane w Polsce wykroczenie – i słusznie, bo jest ono przyczyną wielu wypadków na autostradach.
I tutaj sprawa jest niejednoznaczna i kontrowersyjna. W niemieckich przepisach nie ma podanego jednoznacznie dystansu, który uważany jest za bezpieczny. Stosuje się tylko przepis, że kierowca powinien zachować odległość, którą pokona w półtorej sekundy. Najprostsza, domowa metoda na uniknięcie mandatu za to przewinienie to trzymanie się zasady połowy licznika. Jeśli jedziemy 80 km/h, wówczas należy utrzymać odległość 40 metrów, jeśli 140 km/h – 70 metrów. W polskich realiach rzecz zupełnie nie do osiągnięcia, więc może warto by było i u nas wprowadzić takie kontrole…
Niektóre z niemieckich fotoradarów kontrolują także wagę samochodu. Jest to informacja dotycząca głównie kierowców pojazdów wielkogabarytowych, ale nie tylko. Urządzenia te wyłapują na przykład wszystkie samochody rzeczywiście przekraczające limit 3,5 tony, a więc także te, które polscy kierowcy chcieliby przedstawiać jako samochody dostawcze z DMC o takiej właśnie wartości.
Ostatni powód zobaczenia błysku fotoradaru jest najbardziej prozaiczny. Może wynikać z… kalibracji urządzenia. Nim zacznie ono pełnić swoją rolę, najpierw wykonuje się jego pomiary, a w efekcie ubocznym straszy spodziewających się najgorszego kierowców.
Jak widać, różnice pomiędzy pracą fotoradarów w Niemczech a w Polsce są duże. W obydwu krajach wyniki pomiarów potrafią wzbudzać równie wiele kontrowersji i prób anulowania mandatu ze strony kierowców. Jak wynika z badania "Verkehr – Unfall – Technik – Sachverständigengesellschaft mbH und Co KG", ponad połowa z mandatów wystawianych w Niemczech na podstawie pomiarów fotoradarów jest wystawiana bezprawnie. Wiele z takich incydentów zostało udokumentowanych i znalazło swój finał w sądzie. W jednej z nich w zeszłym roku władze Recklinghausen niesłusznie wystawiły 3219 mandatów i musiały oddać kierowcom ponad 60 tysięcy euro.