Hyundai i40 znika z rynku. W salonach zostały ostatnie sztuki
Po 9 latach od uruchomienia produkcji i kilku faceliftingach Hyundai i40 oficjalnie znika z rynku. Jak udało nam się potwierdzić w polskim oddziale marki, produkcja modelu została zakończona, a w salonach pozostały ostatnie egzemplarze. Chętni do zakupu koreańskiego przedstawiciela klasy średniej muszą się więc spieszyć.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Najpierw Kia z modelem Optima, teraz Hyundai i40 - klienci chętni na zakup koreańskiego auta segmentu D muszą skierować się do salonów japońskich i europejskich producentów. Przedstawiciele Hyundaia potwierdzili zakończenie produkcji modelu i40 i przyznali, że jak na razie nie widać żadnego następcy. Prawdopodobnie firma skupi się na coraz popularniejszych w Europie SUV-ach i crossoverach.
Hyundai i40 zadebiutował podczas salonu samochodowego w Genewie w 2011 roku. Cztery lata później przeszedł pierwszy facelifting, a w 2018 roku został odświeżony ponownie. Auto, które pod względem technicznym miało wiele wspólnego z Kią Optimą, nigdy nie cieszyło się oszałamiającą popularnością na polskim rynku.
Atrakcyjny wygląd, dobre warunki gwarancji i duża przestrzeń w kabinie nie wystarczyły, by odnieść rynkowy sukces. Zabrakło przede wszystkim mocniejszych diesli (topowy 1,7 CRDi generował 141 KM mocy) oraz być może bardziej europejskiego wnętrza - design kokpitu już w dniu premiery nie zachwycał, a kolejne liftingi nie zmieniły wiele w tej materii.
Samochód był wybierany głównie przez tradycjonalistów, którzy doceniali wolnossące, benzynowe silniki stanowiące już rzadkość w tym segmencie. Nie zapewniały może one oszałamiających osiągów, lecz z uwagi na prostą konstrukcję bezproblemowo sprawdzały się w dłuższej eksploatacji.
Hyundai i40 był jednym z ostatnich przedstawicieli "dawnej motoryzacji" sprzed ery downsizingu i coraz ostrzejszych norm emisji spalin. Całkiem niezłe auto, choć niewyróżniające się pod żadnym względem. Najwyraźniej to za mało, by zwyciężyć w starciu z europejską konkurencją.