Fiat ma ogromny problem, ale widać światełko w tunelu
Fiat od dłuższego czasu boryka się z problemem swojej gamy modelowej, nie mając na nią pomysłu. W niektórych segmentach jest spalony, a w innych zostaje z tyłu. W jakim kierunku podąża i co może zrobić by cokolwiek zmienić?
18.05.2015 | aktual.: 20.10.2022 20:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jestem zdania, że nie warto patrzeć na wyniki sprzedaży danej marki czy modelu – lepiej rozejrzeć się po ulicach. Idąc do pracy, do szkoły czy na spacer zawsze oglądałem samochody jeżdżące po drogach i te stojące na parkingu. Zróbcie to teraz, w dowolnym kraju w jakim mieszkacie – z wyjątkiem Włoch – i policzcie z jaką częstotliwością mijacie Fiaty. Zadanie numer dwa: policzcie modele Stilo, Bravo, Marea i Croma. Założę się, że nie naliczycie ich tyle co jednego tylko Golfa lub Corolli. Powód jest prosty – te samochody to rzadkość. Nawet Fiat Panda, który był u nas najtańszym samochodem na rynku powoli znika z dróg.
Problemem Fiata jest gama modelowa i samochody, z którymi zawsze było coś nie tak. Pierwszym, europejskim hitem jaki pamiętam było Punto. Ten samochód sprzedał się w milionach egzemplarzy i bez wątpienia był jednym z lepszych w swojej klasie. Nic dziwnego, bo Fiat słynie z budowy samochodów niższych segmentów. Zawsze był ekspertem w tej dziedzinie. Jednak to jakoś powoli zanikło. Wraz z premierą Grande Punto czas stanął w miejscu. Dziś Punto to przestarzałe auto, którego nikt nie chce i wcale nie lepiej jest z Pandą. W swoim czasie prawdziwy hit szybko się skończył wraz z kolejną generacją. Nic dziwnego, skoro Fiat nie poprawił niczego poza wyglądem nadwozia i wnętrza. OK., nie trzeba poprawiać technicznie samochodów tej klasy, ale pod warunkiem, że są udane. A Panda nie była i wciąż nie jest, jeśli wziąć pod uwagę mułowaty silnik i fatalny układ jezdny, który swoją drogą Ford w modelu KA jakby za dotknięciem zaczarowanej różdżki zmienił w dobry.
Jeszcze większym problemem Fiata są wyższe segmenty. Tutaj jakaś zaraza trwa od czasów, których jeszcze nawet nie pamiętam. Pamiętam za to bardzo przyjemne i udane modele Tipo i Tempra oraz Croma. Zwłaszcza ten ostatni robił dobre wrażenie, a w dodatku wiem, że to bardzo dopracowany i niezawodny, a w dodatku tani w utrzymaniu samochód. Nie mógł jednak konkurować na rynku. Dlaczego? Ponieważ klasa średnia wyższa (tak to się kiedyś nazywało) praktycznie umarła. Została zawładnięta markami premium, odstawiając na bok i eliminując takie modele jak Ford Scorpio, Opel Omega i Signum, Peugeoty serii 600, Toyotę Camry, Nissana Maximę oraz Hondę Legend, a także nieistniejących już Rovera 800 i Saaba 9-5. Gdzie więc miejsce dla Fiata?
No dobrze, a co z Tipo i Temprą, zamienionymi na Bravo i Bravę? Ładny projekt w formie Bravo/Brava zadebiutował mniej więcej w tym czasie, gdy inni producenci tworzyli właśnie nowsze generacje swoich kompaktów, a więc Fiat zgarnął kawałek tortu w krótkim czasie. Bravo mogło śmiało konkurować z Oplem Astrą i VW Golfem III, ale nie miało już szans z Astrą II, Golfem IV czy Focusem. Marea, czyli sedan tych modeli, która była przyrównywana nawet do klasy średniej, okazała się kompletnym niewypałem, choć samochód generalnie udany. Włosi szybko zareagowali i stworzyli coś, co można by nazwać pierwszym gwoździem do trumny – Stilo.
Samochód okropny stylistycznie, kompletnie nieinteresujący technicznie i w dodatku drogi. Miał zniszczyć Golfa, a zniszczył Fiata. Kolejna próba podbicia segmentu kompaktów w postaci Bravo II i znów niewypał. Samochód ładny, z bardzo dobrymi silnikami i w dobrej cenie, ale technicznie daleko za konkurencją. A przecież konkurencja już szykowała nowsze generacje Golfów, Focusów i Astr podczas gdy Fiat zatrzymał się w miejscu.
Nie, żebym miał coś do modelu Bravo bo uważam go za kawał porządnego auta, o czym zresztą możecie przeczytać w moim artykule o używanym Bravo II. Problem polega na tym, że samochody nowe ocenia się inaczej niż używane i sprzedawca w salonie musi mieć coś, co przyciągnie klientów z innych salonów. Niestety Fiat poza ceną nie miał nic. Był samochodem poprawnym, a w tych czasach to zdecydowanie za mało. Nie było nowoczesnych gadżetów, nie było wielowahaczowego zawieszenia, nie było na przykład stylistyki Alfy Romeo 147, 156 czy późniejszej 159. Samochody długo stały w salonach i nikt ich nie chciał, dopóki mocno nie zeszły z cen.
Warto jeszcze wspomnieć o Cromie. Ten model miał następcę, ale nawet nie każdy o tym wie. Dlaczego? Ponieważ nikt tego samochodu nie kupował. I znów auto dobre, poprawne, nowoczesne nawet, ale bez tego magnesu, a w dodatku brzydkie.
Etap drugi to model 500. I tu Fiat strzelił w dziesiątkę, ale jak miał nie strzelić, skoro sam pięćsetkę wymyślił? Więcej, stworzył nowoczesną jego odmianę, o wiele bardziej udaną niż Volkswagen Beetle czy nawet MINI Cooper. Po prostu samochód zarówno z zewnątrz jak i w środku – czego już nie można powiedzieć o wspomnianych konkurentach – wyglądał tak, jakby wrócił z przeszłości. Sam byłem w tym aucie zakochany dopóki się nim nie przejechałem, ale wciąż uwielbiam wersję Abarth 500. Pięćsetka to samochód na miarę Fiata – dokładnie taki, jakie Fiat buduje najlepiej.
Idąc za sukcesem pięćsetki Fiat postanowił stworzyć nowy model, tak naprawdę kolejną generację Tipo/Bravo/Stilo lub Multipla, ale z pięćsetką w nazwie i z nawiązującą do pięćsetki linią nadwozia. Powstał model 500L, czyli najbrzydszy samochód koncernu od czasów Multipli – tak na marginesie bardzo dobrego auta. Fiat to nie nowicjusz więc znów stworzył samochód technicznie udany, funkcjonalnie bardzo dobry, ale stylistycznie jest to kompletny niewypał i do tego drogi. Powtórzył ruch zwany „Stilo” jakby nie wyciągnął wniosków, że samochody ze zbyt wysokim w stosunku do szerokości nadwoziem są niefajne. Okazało się, że samo nazwanie modelu 500 nie działa.
Jednak Fiat nie rezygnował i widząc jak mocno potrzebuje crossovera, wziął te nieszczęsne 500L i zrobił z niego pseudoterenówkę. I nawet wyszło im to lepiej, bo 500L Trekking wygląda już całkiem nieźle, ale cena zabiła pomysł.
Teraz przechodzimy do czasów współczesnych i cofnijmy się dwa lata wstecz. Oferta Fiata poza pięćsetką jest tragiczna. Panda, której nikt nie chce i Panda 4x4, rewelacja, ale za droga. Punto, którego nikt nie chce, bo za stare i Bravo, którego nikt nie chce, bo nijakie. Cromy już nie ma, bo nikt jej nie chciał, Sedici to analogicznie do Punto samochód przestarzały i analogicznie do Bravo nijaki. Jeszcze gorsza jest Linea – kolejny, porządny wóz. Jest Freemont, czyli amerykański Fiat za ponad 100 tys. zł – to nie trzyma się kupy. Nie ma vana, minivana i porządnego crossovera, bo to wziął na siebie model 500L, którego oczywiście nikt nie chce. Podsumowując, same dobre, porządne samochody, z którymi cały czas jest coś nie tak. Domyślam się, jak trudna to była sytuacja. Współczuję im, bo lubię te porządne Fiaty.
Nagle ktoś wpada na kompletnie odjechany pomysł – stworzymy samochód fajny! Ktoś rzuca, że jeszcze musi być porządny, ale ten pierwszy mówi: „Porządne to stoją w naszych salonach i nikt ich nie chce”. Ma rację. Szybko dogadują się z należącym do nich Jeepem, który szykuje właśnie małego crossovera Renegade, a Jeep bardzo rzadko popełniał błędy, choć np. Compass jest cholernie nijaki. Inny ktoś z Fiata twierdzi, że na crossoverach nie da się zarobić, ale szybko podrzucają mu statystyki sprzedaży Qashqaia, który mam wrażenie, że uratował Nissana przed ucieczką z Europy. Szkoda, że przepchnięto nazwę znów powiązaną z 500, ale pewnie nie mieli innego pomysłu, a 500 to już nazwa sprawdzona. Wreszcie powstaje samochód taki, jakiego Fiat potrzebował – model 500X. Oczywiście to wymyślona przeze mnie historia, ale mogłoby to tak wyglądać.
Faktem jest, że Fiat 500X to model, który może wyciągnąć Fiata na powierzchnię, albo być drugim z dwóch udanych w ostatnim czasie – obok tradycyjnej pięćsetki. Faktem jest też to, że 500X nie jest samochodem bardzo funkcjonalnym - ma mały bagażnik, w przeciwieństwie do 500L - ale za to każdy go kojarzy z pewną reklamą. I to jest siła przebicia dla Fiata, który powinien zerwać z produkowaniem samochodów dobrych i zacząć się skupiać na fajnych jeśli chce przetrwać. Taki też jest 500X – ładny i ciekawy, pseudoterenowy, wyposażony w nowoczesne urządzenia bezpieczeństwa, ma mocne silniki i dobre zawieszenie, jest też nieźle wyposażony i całkiem drogi, co wbrew pozorom również jest zaletą. Oczywiście w gronie tej wielkości crossoverów cena i tak jest bardzo dobrze skalkulowana, ale nie na tyle, by uczyniła z tego modelu kolejnego taniego Fiata, którego nikt nie chce. Auto wciąż ma typowe dla Fiata wpadki wykończeniowe i brzydką kierownicę, ale wreszcie powstało auto, które każdy chce obejrzeć, ludzie pokazują palcem, niemal każdy pyta o cenę i czy to ten samochód z reklamy. I właśnie o to chodzi! Postawcie się w sytuacji zainteresowanych osób: crossover + Fiat = chcę crossovera i ten jest pewnie w miarę przystępny cenowo.
Właśnie tą drogą powinien iść Fiat. Jeśli zaczną robić samochody fajne, niekoniecznie dobre, ale za to ciekawe, wyjdą na prostą. Do niedawna było tak, że za każdym razem jak wchodziłem do salonu Fiata, uświadamiałem sobie jak trudną pracą jest sprzedawanie tych samych modeli przez 10 lat. Teraz mając w ofercie 500X sprzedawcy mogą złapać drugi oddech i budować sukces tej marki.