17 lutego 1972 roku Beetle pobił rekord. Po 45 latach pokonał Forda
W 1972 roku Telewizja Polska emitowała "Podróż za jeden uśmiech", rozpoczęto budowę Huty Katowice, a Volkswagen Garbus stał się najliczniej produkowanym autem w historii. Był samochodem generacji hipisów i modnym dodatkiem. Właścicielem jednego był nawet głośny seryjny zabójca.
15.02.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
17 lutego 1972 roku stała się rzecz niezwykła. Samochód, który technologicznie był dziełem przedwojennym, okazał się najczęściej kupowanym autem w historii. Zrzucił on z piedestału historii inne powszechnie znane auto – Forda T. Amerykańskie cztery kółka rozsławiły markę, czarny lakier (bo tylko w takim były dostępne) i produkcję taśmową, którą zapoczątkował ktoś zupełnie inny, bo Ransom E. Olds z Oldsmobile. To był koniec pewnej ery.
Teraz liczył się Garbus, a raczej Volkswagen Typ 1. Jego początki to lata 30., gdy Ferdinand Porsche (tak, z tych Porsche) podjął się stworzenia auta dla ludu (stąd nazwa Volkswagen). Według wielu auto miało być kopią czechosłowackich rozwiązań spod znaku Tatry (przez co Niemcy płacili odszkodowanie w 1961 roku), podobno wzorowało się na konstrukcji opracowanej przez Jozefa Ganza. W historii auta pojawia się też angielski oficer, który chciał produkować "Żuczka" w Anglii. Nie wyszło.
W 1972 roku Garbus przekroczył barierę 15 007 034 wyprodukowanych egzemplarzy. Niemcy parły naprzód, a auto kilka lat później przestało być tak atrakcyjne dla naszych sąsiadów. Przed modelem była jednak długa droga – powstawał przecież w australijskim Melbourne, Sao Bernardo, Dżakarcie, Lagos, Manili czy Sarajewie. Europa wolała Golfy, za to Ameryka Południowa pokochała Garbusa.
Praca na taksówce, bycie statyczną reklamą, czy ofiarą niemieckiego, ciężkiego tuningu – Garbus widział wszystko. Jeździli nim hipisi, stał się na tyle kultowy, że był symbolem lat 60., pojawił się też w mrocznej historii seryjnego mordercy Teda Bundy’ego, który zwabiał do Garbusa swoje ofiary. Doczekał się własnego filmu, był Transformersem, grał w "Lśnieniu" czy "Big Lebowskim". Miał rewelacyjne reklamy w Stanach Zjednoczonych, a po latach stał się modnym dodatkiem. Zadbane egzemplarze stały w garażach Chrisa Pratta ("Obrońcy Galaktyki"), Jerry’ego Seinfelda ("Seinfeld") czy Ewana McGregora (czyli filmowego Obi Wana).
Jednak – jak to mówią – trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Volkswagen, choć zakończył produkcję antycznej konstrukcji w 2003, i to przy kapeli z mariachi, najwyraźniej o tym nie wiedział.
Już od 1998 roku Volkswagen próbował być cool produkując coś, co może przypominało kształtem Garbusa, ale tak naprawdę było zwykłym Golfem. Niemcy jako pierwsi rzucili się w wir retromanii. Zanim Ford powrócił do klasycznych linii Mustanga, Mini pokazało przerośnięte miejskie auto, a Fiat 500 pojawił się na nowo w ofercie Fiata, Volkswagen wyszedł przed szereg. Nie była to dobra decyzja.
Dziś najpopularniejszym autem w historii jest Toyota Corolla, która znalazła ponad 40 mln klientów.