Wbił się miejskim autem w ciężarówkę. Finał był zaskakujący
Co może się stać, gdy malutki miejski samochód z dużą prędkością wjedzie w naczepę ciężarówki? Zakończenie zdarzenia, które miało miejsce w Orzeszu, było trudne do przewidzenia. Najbardziej zapewne dla samego kierowcy.
21.09.2023 | aktual.: 21.09.2023 13:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do kolizji, której skutki na pierwszy rzut oka łatwo nazwać przerażającymi, doszło w Orzeszu, na nitce drogi krajowej nr 81 prowadzącej do Katowic. Kierowca miejskiego citroëna C2 zmieniał pas, ale nie zauważył stojącej na nim ciężarówki, choć ta była oznakowana trójkątem ostrzegawczym. Małe francuskie auto wjechało w naczepę tira.
Efekty wypadku w okolicach Orzesza były poważne. Samochód z prawej strony i z przodu został niemal całkowicie zniszczony. Na pierwszy rzut oka trudno byłoby podejrzewać, że ktokolwiek miałby szansę przeżyć w jego wnętrzu. Tymczasem kierowca nie tylko uszedł z życiem, ale też bez żadnych poważniejszych urazów. 36-letni mężczyzna samodzielnie opuścił wrak i – jak informuje policja – nic mu się nie stało.
Cud? Niekoniecznie. To, że mężczyzna przeżył, jest po części kwestią przypadku. Być może gdyby uderzył w naczepę kilkadziesiąt centymetrów bardziej w prawo lub lewo, wynik byłby inny. Jest jednak również drugi czynnik. Można powiedzieć, że przeżycie kierowcy citroëna w dużej mierze jest też zasługą rewolucji, jaka w ciągu ostatnich 30 lat nastąpiła w motoryzacji.
W wyniku zmian w przepisach o obowiązkowym wyposażeniu samochodów i powołania Euro NCAP, a więc także wzrostu świadomości kierowców w kwestii bezpieczeństwa, producenci aut musieli zacząć zwracać większą uwagę na wytrzymałość pojazdów i sposób, w jaki pochłaniają one energię uderzenia. Z czasem zaczęło się to przekładać na o wiele bezpieczniejsze modele. Do tego stopnia, że nawet mający kilkanaście lat maluch o długości 3,7 m nie musi być śmiertelną pułapką na kołach.