Masowe podwyżki. Kierowcy już muszą się szykować
W 2024 roku aż 86 proc. przedsiębiorców prowadzących warsztat samochodowy zdecydowało się na podniesienie stawek za roboczogodzinę. Kierowcy odczuli zmianę cen, a w przyszłym roku odczują jeszcze mocniej.
28.10.2024 | aktual.: 29.10.2024 16:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
35 proc. warsztatów podniosło cenę roboczogodziny o 10-20 proc., a niespełna 10 proc. warsztatów o ponad 30 proc. Dane własne, przedstawione przez branżowy serwis warsztatowy MotoFocus.pl wskazują na to, że przedsiębiorcy i tak działają ostrożnie.
Z tego też powodu reakcje klientów były dość umiarkowane. Około 19 proc. osob miało pretensje o cenę usługi, ale 73 proc. jej nie kwestionowało. Być może wynika to ze świadomości klientów, którzy nie tylko w warsztatach odczuwają skutki inflacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Coraz droższy biznes
Powodem stałego podnoszenia stawek za roboczogodzinę w warsztatach samochodowych są oczywiście wyższe koszty utrzymania. Stale rosną ceny energii, nie tylko prądu do narzędzi, ale także ogrzewania, co w szczególności odczuwają serwisy lakiernicze. Obecnie stawki za naprawę elementu blacharskiego w wielu warsztatach poszybowały do poziomu 1000 zł. Roboczogodzina w warsztacie kosztuje już od 200 do ponad 300 zł.
Innym wyzwaniem jest wzrost płacy minimalnej, przez co koszty zatrudnienia w warsztatach rosną. Jednak to nie pensja, ale same koszty zatrudnienia są zmorą przedsiębiorców. Przykładowo, osoba zarabiająca minimalną krajową, tj. 4300 zł brutto, na rękę dostaje ok. 3200 zł, ale pracodawcę odprowadzającego wszystkie składki kosztuje to prawie 5200 zł.
Jednak najniższa krajowa ma także wpływ na pensje osób zarabiających w warsztacie więcej. Najlepszym fachowcom też trzeba podnieść płace, żeby nie zniechęcili się zbliżeniem ich wypłaty do pracowników mniej doświadczonych.
Kolejnym problemem jest znalezienie w ogóle samodzielnych mechaników do pracy. Nie tylko do trudniejszych napraw, ale nawet przy podstawowych wymian części eksploatacyjnych. Jeśli warsztat znajdzie fachowca, boryka się z utrzymaniem go w pracy, bo konkurencja na rynku jest potężna. Nierzadko też doświadczeni mechanicy decydują się na założenie własnego biznesu albo na pracę we własnym zakresie "na czarno".
Stale wymagane inwestycje
Warsztaty, które nie inwestują w sprzęt, mają też problem z naprawami nowszych samochodów. Jeszcze dwie dekady temu można było zdiagnozować i naprawić niemal każde auto z podstawowym komputerem serwisowym. Obecnie nowsze wymagają dostępu do programów, nierzadko oddzielnie dla każdego modelu.
Już nawet wymiana podstawowych części eksploatacyjnych często oznacza potrzebę odpowiedniego oprogramowania lub chociaż podłączenia do komputera serwisowego i to do takiego, który jest przygotowany pod daną markę. Z tego powodu warsztaty, które nie inwestują, są skazane na utratę części klientów, natomiast te, które inwestują w sprzęt za kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy złotych muszą jakoś rekompensować te wydatki.
Zobacz także
Prognozy nie są najlepsze
W roku 2025 rosnące koszty prowadzenia działalności spowodują wzrost cen roboczogodziny o kolejne 10-20 proc. i na tę chwilę nie ma perspektyw, by miało się to odwrócić albo choć zatrzymać. Co gorsza, wiele warsztatów niechętnie już podchodzi do poważnych napraw, ponieważ zajmuje to zbyt wiele czasu, wymaga fachowców, których brakuje, angażuje kilku pracowników, a stanowisko, które mogłoby zarabiać na wymianie hamulców, zawieszenia czy oleju, jest zajęte przez kilka dni przez jedno auto. Klienci zaś nie chcą płacić za roboczogodzinę, a chcą znać ostateczny koszt naprawy.
Jakby tego było mało, stale rosnącym problemem jest fatalna jakość części zamiennych. I co gorsza, spadek w tej kwestii widać zwłaszcza u renomowanych producentów. Mechanicy narzekają na to od kilku lat, ale po pandemii problem mocno się nasilił. Jeśli jest to niewielki warsztat, niezrzeszony w dużej sieci serwisowej, to problem z dopasowaniem czy jakością części jest szczególnie dotkliwy i wpływa na spadki przychodów.
Mechanik zamawiając część nieoryginalną jest zmuszony liczyć się już z tym, że nie będzie pasować albo przyjdzie w takim stanie, że nadaje się do zwrotu. Reklamacje są tym mniej problematyczne, im więcej części zamawia warsztat. Dlatego duże sieci serwisowe aż tak tego nie odczuwają. Tymczasem w niewielkich warsztatach klient chce zapłacić raz za wymianę części, a warsztat wymienia ją dwa-trzy razy, aż wreszcie trafi na taką, która będzie pasować.
Problemy z częściami
Jest jeszcze jeden aspekt. Wiele części ma niską trwałość, więc lojalni klienci oczekują wymiany na nową na gwarancji, jeśli okaże się, że w ciągu roku znów trzeba ją wymienić. Mechanicy alarmują, że jakość tzw. dobrej klasy zamienników jest tak zła, że czasami taniej jest zamówić dużo droższy oryginał, ale zrobić naprawę za pierwszym razem.
To już nie są żarty, ale z wielu przeprowadzonych przeze mnie rozmów wynika, że obecnie warsztaty (czyli sami mechanicy), a także sklepy motoryzacyjne dzielą części zamienne na te, które pasują, te które pasują i są dobrej jakości oraz te, które najczęściej są wadliwe lub nie pasują. I o zgrozo, do tej ostatniej grupy należą najczęściej marki, które jeszcze dekadę temu uznawano za najlepsze. Natomiast coraz bardziej cenione są marki budżetowe.