Renault również zamieszane w aferę spalinową?
Zielona organizacja Deutsche Umwelthilfe (DUH) oskarża kolejnego producenta o fałszowanie wyników badań norm emisji spalin i ponownie pokazuje, że nie rozumie problemu.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Organizacja proekologiczna Deutsche Umwelthilfe niedługo po tym jak na jaw wyszły przekręty związane z badaniem emisji spalin w samochodach grupy VW AG wzięła publicznie na celownik Daimlera. Niemiecki koncern szybko zaprzeczył tym informacjom i podkreślił, że sam bierze aktywny udział w pracach, mających na celu zbliżenie badań emisji spalin do praktycznych warunków drogowych. Jednocześnie Daimler poinformował wtedy, że rozważa możliwość podjęcia działań prawnych wobec DUH.
Teraz Deutsche Umwelthilfe zaczęło machać szabelką w stronę francuskiego koncernu. Przedstawiciele organizacji ekologicznej twierdzą, że 1,6-litrowy diesel w Renault Espace przekracza 25-krotnie emisję tlenków azotu dopuszczoną przez normy unijne. Jakich oszustw dopuścili się Francuzi?
Sęk w tym, że żadnych, co z resztą potwierdza oficjalne oświadczenie. Renault poinformowało, że testy przeprowadzone dla Deutsche Umwelthilfe nie są zgodne z normami określonymi przez przepisy stosowane w Europie dla danych badań. Francuski koncern podkreślił przy tym, że Espace z 1,6-litrowym dieslem spełnia wszelkie normy, co potwierdziły niezależne badania przeprowadzone przez ADAC.
Zatem o co cała afera? Zieloni odkryli Amerykę, bo doszli do wniosku, że wyniki badań przeprowadzonych w normalnych warunkach różnią się od tych laboratoryjnych. Podkreślają oni, że producenci stosują sztuczki, które pomagają im w spełnieniu norm, w tym zmiana ciśnienia w oponach, sztuczna redukcja masy pojazdu i stosowanie ogumienia o niższych oporach toczenia. Według Deutsche Umwelthilfe należy zaostrzyć przepisy i założyć więcej kagańców na producentów samochodów.
Przypomina to trochę wspinanie się ekologów z transparentami na chłodnię kominową zamiast na właściwy, kopcący komin. Wiedzą, że gdzieś dymi, ale nie bardzo wiedzą co dalej z tym faktem zrobić, więc krzyczą, żeby chociaż na chwilę zwrócić uwagę. Zacznijmy od samego twierdzenia, że Renault nie spełnia norm emisji spalin - prawdopodobnie w praktyce owszem, jest dalekie od poziomu narzucanego przez regulacje unijne. Jednak przepisy jasno wskazują jakie są procedury badań i tak długo jak czegokolwiek nie zakazują, jest to dozwolone. Zatem producenci korzystają po prostu z okienek w przepisach - naginają zasady i nie będzie w tym nic nieprawidłowego póki pozwalają na to normy opisujące badania. To inne działania niż te, których dopuścił się Volkswagen. To, że w praktyce samochody zużywają więcej paliwa i emitują więcej CO2 do atmosfery nie jest tajemnicą, ale jeśli rozpatrujemy to jako oszustwo, to należy oskarżyć wszystkich producentów, a nie wytykać palcem pojedyncze firmy.
Będzie w tym trochę słuszności, jednak nie tędy droga. Winę ponoszą nie tylko koncerny, ale i samo zielone lobby, które doprowadziło do zbyt drastycznego zaostrzenia norm emisji spalin bez podjęcia wystarczającej współpracy z producentami samochodów. Skąd pewność, że nie była ona dostateczna? Na to wskazują wyniki badań Transport & Environment, z których wynika, że różnica między emisją teoretyczną a praktyczną w różnych autach wynosiła średnio 8%. W 2012 roku ta rozbieżność wzrosła do poziomu 31%, a dwa lata później średnia była równa 40%. To zmusza producentów do tuszowania niedoskonałości swoich produktów, bo normy zostały zaostrzone w tempie na tyle dużym, że nie nadążył za nim rozwój technologiczny.
Molochy takie jak Unia Europejska, które tworzą normy emisji spalin są jak rodzice ciągnący za sobą w coraz większym tempie dziecko w postaci koncernu. Malec przebiera nogami tak szybko jak może, ale i tak nie daje rady. Teraz kiedy te wszystkie dzieci mają już poobcierane kolana, a Volkswagen rozbił sobie głowę o chodnik, albo rodzice wezmą dzieci za ręce i podniosą do góry, żeby ulżyć w tym truchcie, albo będzie dochodzić do dalszego rozlewu krwi. Przepisy zostały zaostrzone za szybko i teraz trzeba ponieść tego konsekwencje. Producenci stają na głowie by produkować coraz bardziej ekologiczne samochody, ale bez wsparcia i przede wszystkim z rzucaniem kolejnych kłód pod nogi jeszcze długo będą zmuszeni prowadzić badania homologacyjne na kołach od rowerów, ze zdemontowaną klimatyzacją, lusterkami, fotelami i i wszystkimi szparami zaklejonymi taśmą klejącą.