Schodzące modele mogą być niezłą okazją. W salonach nie brakuje poprzednich generacji
Mają już swoich następców, ale nadal są dostępne jako fabrycznie nowe auta. Takich propozycji jest wbrew pozorom całkiem sporo. Czy warto wybrać starszą generację zamiast nowocześniejszej premiery? To decyzja, która może przynieść spore korzyści dla portfela.
29.12.2020 | aktual.: 16.03.2023 15:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rok 2020 stojący pod znakiem pandemii koronawirusa okazał się niezbyt udany dla branży motoryzacyjnej. W salonach i na placach wciąż zalega wiele aut ze schodzącego rocznika, których nie udało się sprzedaż w zaplanowanym terminie. Wśród nich są modele, które w ostatnich 12 miesiącach doczekały się już następców - premier w postaci kolejnych generacji. Nowsze odsłony kuszą lepszym wyposażeniem i nowocześniejszym wyglądem, lecz nie musi to oznaczać, że są lepszą ofertą.
W wielu przypadkach może się okazać, że poprzednik będzie lepszym wyborem. Szczególnie z ekonomicznego punktu widzenia. Nie bez znaczenia są też kwestie techniczne - wraz ze schodzącymi modelami z rynku nierzadko znikają sprawdzone silniki, a także określone rodzaje napędu. Bywa, że następcy nie kupimy np. z dieslem, podczas gdy w poprzedniej generacji nie było to problemem.
Najważniejszym argumentem pozostają jednak finanse - modele, które znikają z rynku są tańsze od swoich następców. Poza tym bywają traktowane przez dealerów jak zbędny balast, którego trzeba się pozbyć, co zwiększa szanse klienta w negocjacjach cenowych. Różnice pomiędzy poszczególnymi generacjami mogą sięgnąć nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Przykłady znajdziecie poniżej.
Citroën C4
Cactus nigdy nie cieszył się w Polsce przesadną popularnością. Nic więc dziwnego, że w następcy Francuzi odeszli od starej nazwy, zostawiając tylko człon "C4". Przy okazji zmienili też nieco charakter oferty, tworząc auto, które znów jest bardziej kompaktem, niż crossoverem. Do tego mniej budżetowym i bardziej ekstrawaganckim, ale czy lepszym?
Z finansowego punktu widzenia nie do końca. Oficjalnie, zgodnie z pozycjami w cennikach, bazowe kwoty są bardzo podobne: 73 000 zł za Cactusa i 73 300 zł za C4. W praktyce jednak ceny C4 startują z poziomu 85 600 zł, gdyż podstawowa wersja pojawi się na rynku dopiero w maju 2021 roku.
Co więcej, realnie Cactus kosztuje jeszcze mniej. Znalezienie dobrze wyposażonego egzemplarza za mniej niż 70 tys. zł nie powinno być problemem - w ogłoszeniach aż roi się od fabrycznie nowych sztuk, które od miesięcy zalegają w salonach. To jeden z tych samochodów, które sprzedają się poniżej oczekiwań, więc uzyskanie dobrej ceny nie będzie trudne. Na tyle dobrej, że niektórzy mogą odpuścić czekanie na C4.
Fiat Tipo
Jeden z największych hitów polskiego rynku przypadł do gustu wszystkim tym, którzy szukali dużego samochodu w rozsądnej cenie. Kompaktowy sedan za mniej niż 50 tys. zł dziś brzmi nierealnie, ale takie samochody są jeszcze w salonach. Za cennikowe 49 900 zł dostaniemy podstawową wersję Tipo z benzynowym silnikiem 1.4 95 KM.
Równolegle dostępne jest już odświeżone wcielenie, które zacznie trafiać do klientów w lutym 2021 roku. Wyróżnia się nowocześniejszymi detalami, ale kosztuje już 55 700 zł. Mało tego, na stockach zalega też wiele bogatszych odmian w innych wersjach nadwoziowych i z jednostką 1,4 T-Jet 120 KM, niedostępną w nowszej odsłonie.
Jeśli dodamy do tego możliwe rabaty na egzemplarze sprzed liftingu, zakup nowszego wydania zdaje się nie mieć większego sensu. Jeśli rozważaliście kupno Tipo, może to być ostatni dogodny moment. Potem będzie już drożej, lecz niekoniecznie lepiej.
Hyundai Tucson
Trzecia odsłona Tucsona zadebiutowała w 2015 roku i z marszu zdobyła serca klientów na całym świecie. Auto wciąż wygląda świeżo, choć w starciu z bardzo odważnie wystylizowanym następcą może już nieco trącić myszką.
Ma jednak sporo zalet - wśród nich bardzo praktyczne wnętrze, niezłe wyposażenie i bogata gama silników, wliczając w to diesla oraz wolnossącego benzyniaka. A wszystko to już od cennikowych 81 300 zł (stan na 28.12.2020), podczas gdy następca startuje od 99 900 zł - zapomnijcie, że kupicie go z wolnossącym silnikiem, choć diesel nadal jest w ofercie.
Oczywiście wyższa cena jest nie tylko wynikiem rynkowych trendów, ale i różnic w wyposażeniu czy większej mocy bazowego silnika. Prawie 20 tys. zł to jednak sporo pieniędzy, co w połączeniu z bardziej zachowawczym wyglądem i prostszą konstrukcją może w oczach tradycjonalistów przechylić szalę na stronę starszego wydania.
Nissan X-Trail i Qashqai z silnikiem Diesla
SUV Nissana z dieslem? Niebawem takie propozycje będą już przeszłością. Silniki wysokoprężne oficjalnie zniknęły z cenników X-Traila i Qashqaia na rok modelowy 2021. Ci, którzy chcieliby kupić takie auto, mogą jednak wybrać egzemplarze z roku modelowego 2020. Wciąż nie brakuje ich w salonach, choć z uwagi na większą popularność Qashqaia, jest on słabiej reprezentowany w ofercie - przeważają głównie X-Traile.
To przypadek, w którym nie cena, wyposażenie czy wygląd decydują o danej decyzji zakupowej, lecz sama dostępność rodzaju napędu. Gdy egzemplarze z rocznika 2020 zostaną wyprzedane, wspomniane modele będą oferowane wyłącznie z silnikami benzynowymi. Jeśli chcieliście diesla, raczej nie powinniście zwlekać. To ostatnia szansa na SUV-y Nissana z jednostkami dCi.
Seat Leon
Trzecie wcielenie Leona to już niemłoda konstrukcja, która debiutowała w 2012 roku. Trzeba jednak przyznać, że auto zestarzało się bardzo dobrze i wciąż wygląda świeżo. Na tyle świeżo, że patrząc na następcę, trudno uwierzyć, że obie konstrukcje dzieli aż 8 lat.
Rewolucji nie ma też w kwestii wrażeń z jazdy, przestrzeni w kabinie czy wyposażenia. Owszem, pojawiło się kilka nowych udogodnień, szczególnie tych z zakresu wsparcia kierowcy, a sam kokpit stał się bardziej cyfrowy, ale łatwość jego obsługi pozostawia wiele do życzenia, co w poprzedniku było nie do pomyślenia.
Trzeciej generacji na próżno szukać już w cennikach producenta, lecz analizując ogłoszenia i pozycje dostępne na stockach, dostrzegalne są spore różnice cenowe i większe upusty na korzyść starszej propozycji. To bez wątpienia ciekawa propozycja dla szukających dobrze wycenionego, sprawdzonego kompaktu, cieszącego się niezłą opinią wśród użytkowników.
Toyota Yaris
Nowy Yaris jest świetnym samochodem. W kwestii dojrzałości konstrukcji, komfortu, wrażeń z jazdy i przestrzeni mocno wyróżnia się na tle poprzednika, który wciąż jest dostępny w salonach jako Yaris Classic. Pytanie tylko po co rozważać starszą odsłonę, kiedy następca jest tak dobry?
Odpowiedź jak zwykle stanowią pieniądze. Na chwilę obecną (28.12.2020) wersja Classic kosztuje minimum 48 tys. zł, a więc o 8900 zł mniej niż następca. W tym segmencie i budżecie jest to znacząca różnica, która może zaważyć na decyzji szczególnie tych, którzy szukają maksymalnie prostego, ekonomicznego i sprawdzonego środka transportu.
Po głębszej analizie listy wyposażenia może się okazać, że nowy Yaris wcale nie jest taki drogi i doposażając poprzednika do poziomu następcy, cena się wyrówna. Ci, którym jednak zależy przede wszystkim na niskiej cenie, wybiorą zapewne Classica.