Nie podał danych kierowcy złapanego przez fotoradar. Ten nie uniknął kary
Aż 171 km/h pędził kierowca sportowego nissana sfotografowanego przez jeden z łódzkich fotoradarów. Właściciel samochodu postanowił wykorzystać mechanizm, który uważał za lukę systemu i uniknąć kary. Nie udało się.
21.08.2019 | aktual.: 24.03.2023 16:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Choć od kilku lat polskie fotoradary są doskonale widoczne i obligatoryjnie oznakowane, to wciąż nie brakuje kierowców, którzy wpadają w sidła systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym. W łódzkich Bałutach jedno ze stacjonarnych urządzeń GITD zarejestrowało nocny przejazd nissana 180sx z prędkością 171 km/h w miejscu, gdzie znaki pozwalają rozpędzać się do 60 km/h. Zgodnie z procedurą, pismo zawiadamiające o wykroczeniu trafiło do właściciela pojazdu. Potem wszystko poszło inaczej niż zwykle.
Mężczyzna postanowił wykorzystać mechanizm, który uważał za lukę systemu. Nie przyznał się do kierowania nissanem i stwierdził, że nie pamięta, komu tego wieczoru pożyczył samochód. Nie rozpoznał również kierowcy na okazanym mu zdjęciu.
Wbrew oczekiwaniom właściciela nissana, inspektorzy GITD nie zamknęli postępowania na tym etapie. Wystąpili do miejscowego referatu dowodów osobistych z prośbą o udostępnienie wizerunku twarzy bliskich właściciela auta, którzy zostali wcześniej wytypowani jako potencjalni sprawcy. Szybko okazało się, że syn mężczyzny wygląda tak, jak kierowca ze zdjęcia wykonanego przez fotoradar.
Sprawa została skierowana do sądu, a ten zgodził się z podejrzeniami inspektorów GITD. W efekcie kierowca otrzymał grzywnę w wysokości 1200 zł, a do jego konta zostało dopisanych 10 punktów karnych.
Dodatkowo mężczyzna stracił prawo jazdy na trzy miesiące, ponieważ zdarzenie miało miejsce w terenie zabudowanym. Sprawa z Łodzi jasno pokazuje, że najlepszym sposobem na uniknięcie mandatu z fotoradaru jest po prostu przepisowa jazda.