Kierowcy tracą prawa jazdy. Nie wiedzą, że robią coś źle

Podczas zbliżania się do przejścia dla pieszych trzeba zachować ostrożność nie tylko wobec pieszych, ale także wobec działań innych kierowców. Kara za często popełniany błąd na "zebrze" wynosi 1500 zł. Policja coraz częściej korzysta z dronów w celu monitorowania sytuacji na drogach, a nieznajomość przepisów kierowcy nie uchroni.

Kierowcy myślą, że nie robią niczego złego. Narażają się na srogą karę
Kierowcy myślą, że nie robią niczego złego. Narażają się na srogą karę
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Policja

26.02.2024 | aktual.: 07.03.2024 09:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Surowe kary

Nie każdy kandydat na kierowcę uczony jest właściwego zachowania przed przejściami dla pieszych. Co więcej, w starym taryfikatorze mandatów wyprzedzanie w takich miejscach nie było karane bardzo surowo (od 200 do 500 zł). Dziś jest inaczej. Obecnie, za wyprzedzanie na przejściu dla pieszych lub bezpośrednio przed nim, kierowca może zapłacić 1500 zł mandatu. Osoba omijająca pojazd, który zatrzymał się, aby ustąpić pieszym, zobaczy na swoim mandacie taką samą kwotę – 1500 zł.

Srogi jest również taryfikator punktów karnych. Za każde z wymienionych wykroczeń – a także za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu – grozi 15 "oczek". Oznacza to, że dwa takie występki powodują trwałą utratę prawa jazdy.

Zaostrzenie konsekwencji popełnienia takiego wykroczenia było spektakularne i wielu kierowców może to odczuć na własnej skórze, ponieważ niestety polscy zmotoryzowani często popełniają takie wykroczenia. Co gorsza, wielu z nich nie jest nawet świadomych, że ich działania są niezgodne z prawem i stanowią ogromne zagrożenie dla pieszych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sprawcy nieświadomi swoich czynów

Wystarczy przejechać się drogą mającą przynajmniej dwa pasy ruchu w jednym kierunku i wyznaczone przejścia dla pieszych, aby zauważyć, że kierowcy często wyprzedzają przed "zebrą" lub na niej. Jak wynika z relacji policjantów pracujących na drogach, wielu kierowców nie jest świadomych, że jazda z wyższą prędkością niż pojazdu na sąsiednim pasie jest wyprzedzaniem. Wyprzedzanie nie musi łączyć się z wcześniejszą jazdą za wyprzedzanym pojazdem – wyprzedzamy również wtedy, gdy cały czas jedziemy pasem obok, ale szybciej.

Dlatego też w okolicach przejść dla pieszych trzeba zwracać uwagę nie tylko na otoczenie "zebry", ale także na zachowanie kierowcy obok. Jeśli on zwalnia, my również musimy to zrobić. Podobnie, jeśli od dłuższego czasu zbliżamy się do jadącego wolniej pojazdu na prawym pasie. Jeśli doganiamy go w okolicy przejścia, nie możemy wyprzedzić przed pokonaniem pasów. Jeżeli kierowca na pasie obok zdecyduje się przepuścić pieszych i zacznie mocniej hamować, my również musimy być przygotowani do wykonania takiego manewru.

To dlatego przepisy nakładają na kierowców zbliżających się do przejść obowiązek zachowania szczególnej ostrożności i zwolnienia, jeśli jest to konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa. Problem polega na tym, że wielu kierowców tego nie robi.

Kierowców, którzy nie znają przepisów i je łamią, może czekać "szybki kurs" z zaskoczenia. Policja, oprócz tradycyjnych patroli, do sprawdzania zachowań kierujących w pobliżu przejść dla pieszych stosuje drony lub nieoznakowane furgonetki z kamerą na wysuwanym słupku. Kierowcy nie zobaczą policjanta przed "zebrą", ale mandat dostaną. Nie należy tego postrzegać jako złośliwości mundurowych. To po prostu element dbałości o bezpieczeństwo pieszych, a nimi bywają nawet miłośnicy czterech kółek.

Komentarze (14)