Opinia: 120 mln zł dla Volkswagena to kara, którą zapłacimy wszyscy. I już są pieniądze na dopłaty do elektryków
UOKiK zdecydował o nałożeniu potężnej kary finansowej na polski oddział Volkswagena. Mam wrażenie, że dla niektórych jest to w pewnym sensie jakiś sukces. Mnie nie jest do śmiechu. Owszem, karę za oszustwo należy postrzegać w jakimś stopniu pozytywnie, choć wolę określenie "sprawiedliwość". Ale teraz będziemy musieli za nią zapłacić.
15.01.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ci, którzy otwierają szampana albo nie rozumieją, albo nie chcą rozumieć podstaw ekonomii oraz przepływu pieniądza.
Przypomnę, że Volkswagen Polska to przedsiębiorca sprzedający towary i usługi, a klientami bezpośrednimi lub pośrednimi jesteśmy my. Pośrednimi wtedy, kiedy jakaś firma kupuje flotę crafterów czy fabii, o czym możemy zupełnie nie wiedzieć, a my kupujemy od tej firmy towary lub usługi. Więc nie pomoże deklaracja "nie kupuję volkswagenów", bo płacą również ci, którzy kupują ulubione pieczywo przywożone volkswagenami. Jak zerkam w komentarze pod poniższym artykułem, to widzę, że dla części z was to zupełnie oczywiste.
Myślę, że przedsiębiorca Volkswagen Polska, nawet jeśli karę zapłaci, to stratę w wysokości 120 mln zł może chcieć sobie jakoś zrekompensować. Nie wiem, w jaki sposób to zrobi, ale moim zdaniem możliwe jest podniesienie cen. Oczywiście mówimy tu raczej o małej skali, bo 120 mln zł po rozłożeniu na wszystkich to niewielka kwota. Nawet jeśli wszystko, co sprzedaje Volkswagen, podrożej o 2-3 zł, to bardzo szybko kara się zbilansuje.
To dokładnie to samo co nakładanie kolejnych podatków na duże firmy, szczególnie supermarkety. Dla nich to żaden problem. Najwyżej będą mieli nieco droższe wędliny, proszki do prania czy napoje. To my płacimy ten podatek, a nie oni. Tylko pośrednio.
Kto zarobi?
No przecież nie klienci, więc UOKiK owszem może chwalić się "najwyższą karą w historii", ale gdzieś tam na samym końcu i tak chodzi o to, że zarobi państwo. Właściwie to nie zarobi, tylko zabierze, a potem część odda, bo przecież trzeba będzie np. wspomóc finansowo osoby, które kupią auta elektryczne. Zaraz... czy to nie Volkswagen niebawem chce być liderem w tym segmencie?
Właściwie to już w tym miejscu należy się zastanowić, czy Volkswagen musi podnosić ceny, by te 120 mln zł do nich wróciło. Bo owszem, wsparcie finansowe jest dla klientów, ale ci klienci kupią samochody m.in. od Volkswagena. A klientem może być na przykład... firma wchodząca w skład grupy Volkswagena.
A to nie tylko chodzi o te 120 mln zł. Bo nie dość, że do budżetu wpłynie ta kwota, to jeszcze trochę dojdzie z podatków od wyższych cen towarów i usług od Volkswagena. Świadczenia socjalne też nie biorą się z drzewa, lecz z pieniędzy zabranych innym. Na przykład teraz Volkswagenowi.