200 km dziennie i ma być tanio: czytelniczka szuka auta na dojazdy do pracy
Auto ma być proste, niezawodne i ekonomiczne. Nasza czytelniczka Marta co dzień dojeżdża do pracy, pokonując dystans 200 km w dwie strony i szuka możliwie taniego środka transportu. Zwróciła się do mnie o poradę i z prostym pytaniem: który model warto kupić? Oto moje propozycje.
28.01.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:35
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Czego szukamy za 10 tys. zł?
Marta mieszka bardzo blisko zachodniej granicy i stamtąd dojeżdża do pracy w Niemczech. Każdego dnia pokonuje 95 km w jedną stronę, co jest sporym wydatkiem. Na co dzień jeździ Hondą Civic Type R VIII, ale do pracy dojeżdża "zagazowaną" Hondą Civic 1.4 VI, którą chce zamienić na coś innego. Niskie koszty jazdy to priorytet, ale ważna jest też trwałość samochodu. Budżet na zakup to ok. 10 tys. zł.
Po rozmowie z Martą ustaliłem trzy priorytety. Pierwszym jest wspomniany koszt jazdy, czyli zużycie paliwa oraz jego cena. Marta nie wyklucza samochodu na gaz, ale bardziej zależy jej na ekonomicznym silniku Diesla. Nie jest też ślepo zapatrzona w samochody Hondy, co pomogło w wyszukaniu kilku propozycji, bo akurat słowa "honda" i "diesel" nie zawsze idą w parze.
Drugim priorytetem jest trwałość pojazdu oraz możliwość jego taniej regeneracji (szeroko rozumiane koszty napraw podzespołów). Przy założeniu, że auto pokonuje 200 km po 5 razy tygodniowo, oznacza to przebiegi roczne na poziomie 48 tys. km. To bardzo dużo, zwłaszcza dla starszego samochodu, który ma za sobą już średnio 200-300 tys. km (w praktyce raczej od 300 tys. km w górę).
Trzecim ważnym aspektem jest względna wygoda jazdy. Dlatego z marszu odrzucam wszystkie samochody poniżej segmentu C. Przy takich dystansach nasza czytelniczka w aucie miejskim mogłaby być bardziej zmęczona jazdą do pracy niż samą pracą.
Marta jest zainteresowana Volkswagenem Golfem czwartej generacji, choć w cenie do 10 tys. zł można już myśleć o piątej. Wyklucza tylko jedną markę: Skodę. Oto moje propozycje, a zacznę od tego, co interesuje Martę.
Volkswagen Golf – czwarty czy piąty? Proponuję Leona
Za 10 tys. zł można kupić Golfa V z rocznika 2004-2008 lub golfa IV z rocznika do 2003, albo do 2006 w przypadku kombi. Różnica wieku nie jest więc duża, jeśli weźmiemy pod uwagę taką cenę. Można zatem przyjąć, że zarówno przebieg, jak i stan techniczny tych dwóch modeli jest średnio bardzo zbliżony.
Pozostaje jeszcze Seat Leon, który był wytwarzany do 2006 roku, a jest to konstrukcja bliźniacza z Golfem IV. Tym samym można kupić model starszej generacji niż VW Golf V, ale młodszy wiekiem. Seat Leon jest mniej popularny, za to w mojej opinii bardziej atrakcyjny wizualnie, a jego sportowy charakter (to określenie lekko na wyrost) może przypaść do gustu naszej czytelniczce.
Technicznie Seat Leon I jest dokładnie tym samym co VW Golf IV, ale ma dwa mankamenty względem niemieckiego brata. Pierwszym jest nieco gorsze wykonanie wnętrza – nie jest tak trwałe jak w Golfie. Drugim są odmienne elementy poszycia nadwozia czy wnętrza, które może być nieco trudniej zdobyć, choć tu akurat nie ma dużego zmartwienia. Po prostu ceny niektórych części mogą być nieznacznie wyższe.
Co z Golfem V?
Największą techniczną różnicą pomiędzy Golfem V, a jego starszymi braćmi jest tylne zawieszenie. Zmieniono bowiem belkę skrętną na układ wielowahaczowy, który jest bardzo trwały, ale może wymagać serwisu częściej. Nie jest to jednak obszar, którym należy się martwić.
Natomiast Golf IV ma jedną przewagę nad pozostałymi modelami – na rynku można dostać auta z silnikiem Diesla i automatem, choć nie ma ich wiele. Wytwarzano także podobne kombinacje w Golfie V (tylko była to skrzynia DSG, więc nie polecam) i Leonie, ale są to wersje prawie niespotykane. Wynika to z ogromnej, ponad dwukrotnie większej podaży Golfów IV na naszym rynku wtórnym. A uważam, że do takiego zadania, do jakiego Marta potrzebuje samochodu, automat jest świetnym rozwiązaniem.
Jaki silnik wybrać?
Nie ma wątpliwości co do tego, że musi to być silnik 1.9 TDI. Zużycie paliwa w trasie to ok. 5 l/100 km, więc koszt przejechania 100 km można oszacować na ok. 26 zł.
Jeśli chodzi o wariant, to w mojej opinii najlepiej wybrać po prostu najbardziej zadbane auto z jednostką 1.9 TDI (Golf V ma także silnik 2.0 TDI), ale pomijając ten fakt, najlepsze będą wersje z 6-biegową skrzynią manualną lub automatem.
W przypadku Leona 6-biegową skrzynię montowano w wersjach 130- i 150-konnej, natomiast w Golfie IV dochodzi jeszcze odmiana 115-konna. W Golfie V dotyczy to wariantu 105-konnego, a to oznacza, że można trafić na niezbyt dobre wersje silnika 1.9, czyli BLS albo BXE. Jeśli więc chodzi o automat, to najłatwiej kupić Golfa IV.
Alternatywą dla takich silników są wersje starsze (90-110 KM) z rozdzielaczową pompą wtryskową. Nieco bardziej odporne na jakość paliwa, generalnie zakłada się, że są trwalsze, ale z drugiej strony koszty napraw czy regeneracji pompowtryskiwaczy silnika 1.9 TDI i tak są niskie. Lepsze są za to osiągi.
Nasza czytelniczka rozważa dobry samochód. Golf IV jest obarczony mniejszym ryzykiem niż jego następca. Co więcej, jest większy wybór aut, wersji (automat, napęd 4Motion), a rocznik nie ma dużego znaczenia. Golf V co prawda wygląda na młodszy samochód, ale opcją jest tu Seat Leon, którego polecam ze względu na młodszy wiek, a konstrukcję Golfa IV.
Toyota Corolla 1.4 D-4D – nie widzę lepszej opcji
Jeszcze kilka lat temu nie byłoby to możliwe, ale dziś można polecić zakup takiego samochodu. Toyota Corolla E12 produkowana do 2007 roku nie jest już tak droga i mieści się w budżecie do 10 tys. zł. Co więcej, model ten wyposażono w fenomenalny silnik Diesla 1.4 D-4D, moim zdaniem idealny do zadania, jakie go czeka u Marty.
Japoński motor nie imponuje mocą – tylko 90 KM – ale nie to jest priorytetem. Za to potrafi średnio zużyć ok. 5,5 l oleju napędowego na 100 km, więc w trasie nie powinno być problemu z zejściem poniżej 5 (poniżej 26 zł/100 km).
Mechanicy chwalą go za prostotę i trwałość. Zwłaszcza dotyczy to tego konkretnego modelu, ponieważ od 2008 roku wprowadzono techniczne zmiany (nowy układ wtryskowy, DPF), które podnoszą koszty napraw. Przed rokiem 2008 stosowano popularny wtrysk Boscha, co oznacza niskie koszty regeneracji wtryskiwaczy. Nie instalowano w tym silniku koła dwumasowego, więc jeden problem z głowy.
Ogólnie Toyoty Corolli trudno nie polecić jako modelu. Jest trwała i niezawodna, choć na pewno nie należy do aut atrakcyjnych wizualnie. Jedyne na co należy zwrócić uwagę to korozja, również pod spodem. Resztą nie trzeba się martwić.
Coś z zupełnie innej beczki, czyli Volvo S60/V70
Wybór nieracjonalny? Niekoniecznie. Volvo S60 i V70 z lat 2000-2009 (V70 do 2007 r.) były wyposażone w jeden z najlepszych nowoczesnych silników Diesla, jaki powstał. Mówimy o erze wtrysku Common Rail. Szwedzka jednostka 2.4 D z pięcioma cylindrami jest też jedną z najbardziej wytrzymałych i niezawodnych, dla której przebieg rzędu 300 tys. km to dopiero rozgrzewka. Jeśli więc wspomniane trzy priorytety ustawimy w takiej kolejności – wygoda, trwałość, niskie spalanie – to volvo będzie najlepszą propozycją.
Za mniej niż 10 tys. zł można kupić diesla w niezłym stanie technicznym. Auto jest starsze od wcześniejszych propozycji, więc straciło na wartości, Ma też inny "mankament" obniżający cenę rynkową – pojemność silnika powyżej 2 litrów, co dla niektórych oznacza drogie ubezpieczenie OC. Jednak motor oferuje dobrą dynamikę przy spalaniu średnim na poziomie 6,5 l/100 km, co w trasie może się przełożyć na wyniki ok. 5 l/100 km (26 zł/100 km). Nie gorsze niż w autach kompaktowych.
Volvo oferuje najwyższy komfort oraz poziom bezpieczeństwa, pod warunkiem, że nie jest to egzemplarz powypadkowy lub skorodowany. Marta takim samochodem nie zmęczy się podczas jazdy do pracy i z powrotem. Wnętrze jest najlepiej wyciszone, najprzestronniejsze, z najlepszymi fotelami. Nie bez znaczenia jest też niezłe wyposażenie.
Auto na tle wymienionych tu propozycji ma jeden mankament eksploatacyjny - wyraźnie droższy serwis. Nawet jeśli wtryskiwacze nie są droższe, to jest ich pięć, a nie cztery. Koło dwumasowe dzięki popularności modelu kosztuje ok. 1600 zł. To niedużo, ale i tak o dobre 600-700 zł więcej niż do Golfa i… o 1600 zł więcej niż do Corolli, która go nie ma. Nie polecam przy tym wyboru wersji z automatyczną skrzynią biegów. Coś za coś, ale takie volvo jest moim zdaniem najlepszą propozycją z segmentu D.
Coś zupełnie nieoczywistego – LPG do Hondy Civic Type R!
Zupełnie innym rozwiązaniem, a już na pewno bardziej ekonomicznym niż zakup drugiego samochodu, jest montaż instalacji gazowej do posiadanego Civika Type R. Pomijając stereotypy i emocje, to lepsze i bardziej opłacalne niż drugie auto.
Zapytałem technika firmy AC S.A., producenta instalacji gazowych Stag czy są jakieś przeciwwskazania i co by polecał do tego modelu.
– Nie ma technicznych przeciwwskazań do montażu instalacji gazowej do tego samochodu – mówi Tomasz Kraczko, Technical Support AC S.A. – Ważny jest natomiast właściwy wybór instalacji i fachowy jej montaż – dodaje.
– Samochód ma moc 201 KM, więc reduktor to minimum AC R01 250. Do tego dobrałbym wtryskiwacze AC W03, pojedyncze na krótkich wężykach. Najlepszy sterownik to Qbox/Qnext Plus oraz emulator FLE-JC lub FLE-JC2, w zależności od rezystancji pływaka. Tu konieczny jest pomiar w warsztacie. Może zdarzyć się, że w pojeździe po 2008 roku rezystancja pływaka może być wyższa, a na niewłaściwym emulatorze w trakcie jazdy na gazie strzałka wskazująca poziom benzyny będzie spadać – radzi technik.
Trzeba też pamiętać o regularnej kontroli i regulacji luzów zaworowych, a w tym modelu jest to proste, ponieważ zastosowano regulację śrubową. Cena takiej instalacji (marki Stag) to w zależności od warsztatu od 2900 do 3200 zł. Można też zdecydować się na instalację wtrysku gazu w fazie ciekłej, co oczywiście podniesie cenę, ale i tak zmieści się w planowanym na zakup drugiego samochodu budżecie.
Przy założeniu, że honda Marty spali nawet 12 l LPG na 100 km, to wydatki na paliwo nie będą dużo wyższe niż w przypadku diesli – ok. 28 zł/100 km. Niestety, nie jest to najlepsze auto na dojazdy do pracy, ponieważ jego sztywne zawieszenie i wysoki poziom hałasu mogą zmęczyć nawet zakochaną w nim kobietę. Jest to więc alternatywa, którą podsuwam, choć wiem, że nasza czytelniczka się na nią nie zdecyduje.
Chcesz, żebyśmy pomogli również tobie? Zgłoś się za pomocą formularza i dokładnie sprecyzuj swoje potrzeby.