Toyota Celica marzeń. Sportowe coupé przerobione na terenową rajdówkę

John Rood marzył o zabytkowym samochodzie Grupy B marki Toyota, ale nie udało się takiego kupić. Chwilę się zastanowił i stwierdził, że sam zrobi sobie auto. Wyszło jeszcze ciekawsze niż oryginał.

Nie było takiego samochodu Grupy B, ale ten egzemplarz wygląda jakby został żywcem zabrany z Rajdu Safari w latach 80.
Nie było takiego samochodu Grupy B, ale ten egzemplarz wygląda jakby został żywcem zabrany z Rajdu Safari w latach 80.
Źródło zdjęć: © fot. desertmotors.com
Marcin Łobodziński

20.04.2018 | aktual.: 01.10.2022 18:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W latach 80. samochody rajdowe Grupy B szalały po odcinkach specjalnych. Tak szalały, że zostały zakazane. Niemal każdy liczący się producent aut chciał mieć pojazd klasyfikowany w Grupie B. Nie każdemu udało się odnosić sukcesy.

Samochód dobrze radzi sobie z jazdą bokami za sprawą szpery z Supry
Samochód dobrze radzi sobie z jazdą bokami za sprawą szpery z Supry© fot. desertmotors.com

Toyota przygotowała Celicę, ale ze względu na specyficzną konstrukcję – niska moc, duża masa własna, ponadprzeciętna wytrzymałość – japońska firma regularnie wygrywała wyłącznie najtrudniejsze rajdy, jak Safari. Nieprzypadkowo Celicę Twin-Cam Turbo nazywano królową Afryki.

Inspirowany tymi wydarzeniami John Rood zbudował własną interpretację królowej Afryki. Jak sam przyznaje, prace rozpoczął w 2009 roku z nudów. Za 400 dolarów odkupił Toyotę Celicę GT z 1984 roku – ostatnią generację z napędem na tylne koła. To było najważniejsze, bo właśnie takie toyoty królowały na afrykańskich oesach. Auto nie było w najgorszym stanie, nie było skorodowane, więc nadawało się do przebudowy.

Duży prześwit plus rurowe zderzaki i już wiadomo, jakie jest przeznaczenie auta.
Duży prześwit plus rurowe zderzaki i już wiadomo, jakie jest przeznaczenie auta.© fot. desertmotors.com

Najważniejszym elementem całego projektu było zawieszenie, które rzeczywiście musi znosić ostre traktowanie na bezdrożach. Tylna oś została zastąpiona osią z furgonetki Toyota Van i zmodyfikowana przy użyciu elementów z modelu Supra, z którego pochodzi m.in. samoblokujący mechanizm różnicowy. Przód to konstrukcja z Toyoty Camry.

Całe zawieszenie Rood przekonstruował w taki sposób, że z przodu uzyskał 216-milimetrowy skok kół, a z tyłu aż 254 mm skoku. Za amortyzację odpowiadają regulowane tłumiki z zewnętrznymi zbiornikami na olej. Na 15-calowe obręcze kół John założył 27-calowe opony z terenowym bieżnikiem.

Solidna klatka bezpieczeństwa trzyma całą konstrukcję
Solidna klatka bezpieczeństwa trzyma całą konstrukcję© fot. desertmotors.com

Nadwozie zostało odświeżone, a za jego sztywność odpowiada wbudowana klatka bezpieczeństwa i rozpórki zawieszenia. W kabinie nie znajdziemy już tylnej kanapy. Są natomiast kubełkowe fotele i szelkowe pasy oraz radio CB. Z drugiej strony twórca tego pojazdu starał się zachować jak najwięcej elementów oryginalnego modelu.

Nadwozie uległo zmianom wizualnym również od zewnątrz. John usunął otwierane światła, a rurowe zderzaki jasno sugerują jakie jest przeznaczenie tego samochodu.

Oryginalne auto ma zamykane światła, nie takie. Tylko... czy ma to jakieś znaczenie?
Oryginalne auto ma zamykane światła, nie takie. Tylko... czy ma to jakieś znaczenie?© fot. desertmotors.com

Pod maską nie ma już oryginalnego silnika 2.1 turbo, ale jednostka o pojemności 2,4 litra o oznaczeniu 22RE. Pochodzi z Celiki, ale napędzał także użytkowego pick-upa Hilux czy terenówek Land Cruiser i 4Runner. Skromna moc 114 KM nie powala, tak jak moment obrotowy 190 Nm. Jednak właścicielowi auta chodziło przede wszystkim o niezawodność. Jedyną zmianą zastosowaną przez Johna był montaż sportowego filtra powietrza.

Pozostaje pytanie: czy to auto służy do czegoś więcej niż do spełnienia marzeń jego twórcy? Owszem. Jest samochodem prowadzącym i zamykającym w Rajdzie Prescott, którego John Rood jest przewodniczącym.

Komentarze (0)