Tak powstaje Arrinera Hussarya - Autokult.pl uchyla rąbka tajemnicy [relacja autokult.pl]
Arrinera Hussarya – ta nazwa jest doskonale znana wszystkim miłośnikom motoryzacji z Polski. Po przedstawieniu prototypu A.H.1, w ubiegłym roku zaprezentowano szkice i wizualizacje koncepcyjne właściwego auta. Wiele osób zarzuciło wtedy firmie, że na tym zakończy się historia modelu Hussarya. Nic bardziej mylnego. Byliśmy w małej manufakturze pod Warszawą i przekonaliśmy się, że ten samochód naprawdę powstaje.
30.04.2013 | aktual.: 30.03.2023 13:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Arrinera Hussarya – ta nazwa jest doskonale znana wszystkim miłośnikom motoryzacji z Polski. Po przedstawieniu prototypu A.H.1, w ubiegłym roku zaprezentowano szkice i wizualizacje koncepcyjne właściwego auta. Wiele osób zarzuciło wtedy firmie, że na tym zakończy się historia modelu Hussarya. Nic bardziej mylnego. Byliśmy w małej manufakturze pod Warszawą i przekonaliśmy się, że ten samochód naprawdę powstaje.
Zanim otworzymy Wam drzwi do tego klimatycznego miejsca, wróćmy na chwilę do prototypu. Został on przedstawiony w 2011 roku. Oceniając go z perspektywy czasu, można powiedzieć, że był platformą testową, która pozwoliła na zdobycie doświadczenia niezbędnego do dalszych prac. Pod maskę trafiła jednostka V8 o pojemności 4,2 l, mocy 340 KM. Ponieważ był to tylko prototyp, konieczne było wprowadzenie wielu zmian, dzięki którym homologacja wersji drogowej może być szybsza i mniej kosztowna. Na wielu późniejszych decyzjach zaważyły również względy bezpieczeństwa.
Niewiele osób, nawet wśród miłośników motoryzacji, zdaje sobie sprawę z tego, ile pieniędzy są w stanie pochłonąć procesy homologacyjne. Zdobycie certyfikatu potwierdzającego, że dana część jest bezpieczna i że może się znaleźć w większej liczbie samochodów trafiających na drogi, przekracza wartość przeciętnego auta. Na przykład homologacja samego przykrycia gotowych lamp poliwęglanową płytką to koszt 40 tys. zł na stronę, czyli łącznie 80 tys. zł. Właśnie dlatego Hussarya będzie wykorzystywać niektóre gotowe podzespoły, dostarczane przez dużych producentów. To niejedyny taki przypadek – w końcu McLaren F1 miał tylne światła z autokaru Bova, a SSC Aero wyposażone jest w lampy z Forda Focusa I. Z tym, że Arrinera wykorzysta gotowe, uniwersalne rozwiązanie firmy Hella. Co ciekawe, wszystkie światła w Hussaryi będą diodowe.
Wiele czasu zajęła też tak, mogłoby się wydawać, prosta czynność jak wymyślenie nazwy. Arrinera to połączenie baskijskiego słowa oznaczającego ‘opływowy’ oraz włoskiego ‘prawdziwy’. Widzieliśmy listę pozostałych możliwości, z których każda miała określone znaczenie. Spodobały nam się m.in. Rozzo, Besterro, Rigrosso i Tempes.
Po wielu miesiącach prac i modyfikacjach założeń w ubiegłym roku przedstawiono koncepcyjne szkice i wizualizacje modelu Hussarya. Nie zrezygnowano z jednostki V8, co dla osób z benzyną we krwi było najważniejsze. Do tego ubrano to w lekko wyglądający strój zaprojektowany przez Pavlo Burkatskyy’ego. Do badań aerodynamicznych i wytrzymałościowych zaangażowano specjalistów z Politechniki Warszawskiej. Współpraca z inżynierami z wydziału MEiL obejmuje też projekt zawieszenia oraz innych, krytycznych dla auta podzespołów. To dzięki sugestiom prof. nadzw. dr hab. inż. Janusza Piechny Hussarya będzie wyposażona w hamulce aerodynamiczne. Już w ubiegłym roku Arrinera zapowiadała, że ruchome elementy znajdą się również od spodu auta. Możliwe więc, że z przodu zostanie zastosowany opuszczany spojler, ograniczający ilość powietrza, dostającego się pod auto. Rozwinięciem pomysłu zastosowania ruchomych elementów aerodynamicznych mogłaby być aktywna aerodynamika. Ta jednak będzie dopiero opracowywana.
Kolejnym etapem prac aerodynamicznych będzie rozwój pomysłu aktywnych elementów od spodu auta. Jest on niestety zależny od przyznania dotacji na 3-letni program badawczy. Kolejne 2 lata byłyby potrzebne na program wdrożeniowy poprzez InoTech.
A teraz to, na co czekacie: co właściwie zobaczyliśmy pod Warszawą? Miejsce, w którym powstaje Hussarya, to nieduża, klimatyczna manufaktura, której ojcem jest Łukasz Tomkiewicz. Pracują w niej osoby zaangażowane w projekt nie dlatego, że dostają za to pieniądze. Dla każdej z nich to przede wszystkim realizacja marzenia. Pracę w Arrinerze zawdzięczają chęci spełniania się w swojej pasji oraz bagażowi doświadczeń (niektóre osoby mają nawet kilkudziesięcioletnie doświadczenie). Można odnieść wrażenie, że tu pieniądze grają mniej istotną rolę. I to jest według mnie jeden z powodów, dla których można wierzyć, że Hussarya faktycznie powstanie.
W kilku pomieszczeniach biurowych, dwóch dużych, warsztatowych oraz pracowni kompozytowej powstaje samochód. Jeśli ktoś kiedykolwiek wątpił w prawdziwość obietnic Arrinery, to mogę teraz z całym przekonaniem powiedzieć, że był w błędzie. Został nam zaprezentowany gliniany model, na którym dopieszczana jest wizja auta, uwzględniająca również zalecenia specjalistów z Politechniki Warszawskiej. Ponieważ od prezentacji grafik z ubiegłego roku minęło już trochę czasu, auto się nieco zmieniło, ale na korzyść. Modyfikacje są kosmetyczne, ale niezbędne. Model przedstawił nam sam jego ojciec – Pavlo Burkatskyy. Designer jest zaangażowany w projekt całym sercem, o czym świadczy sposób, w jaki opowiada o pracach nad Hussaryą. Dopiero kiedy na własne oczy zobaczy się, jak złożonym procesem jest tworzenie samej wizji auta, przestaje dziwić, że tyle to trwa i że producenci zwlekają miesiące, a czasem nawet lata z prezentacją swoich dzieł. Istotny jest każdy detal – konieczne jest zbadanie rozkładu światła na kształtach karoserii – zarówno na rzeczywistym modelu, jak i wirtualnie. Poza tym trzeba to pogodzić z wymaganiami inżynierów.
A te są niemałe. W pomieszczeniach biurowych w pocie czoła pracują osoby, od których zależy to, jak Hussarya będzie jeździć i czy będzie bezpieczna. Jak się dowiedzieliśmy, powstały już trzy projekty ramy przestrzennej dla tej maszyny. Każda kolejna wersja to coraz lepsza sztywność skrętna, coraz lepiej rozłożone struktury energochłonne. Numer trzy, który widzieliśmy na ekranie komputera, jest już przedostatni. Finalne poprawki doprowadzą do powstania czwartej wersji, która prawdopodobnie będzie już produkcyjną. Ostatnia wersja zostanie zatwierdzona dopiero po wcześniejszych wirtualnych testach zderzeniowych oraz rzeczywistej próbie w Przemysłowym Instytucie Motoryzacji. W tym samym miejscu prowadzone były też badania homologacyjne Leoparda.
Trzecia ewolucja ramy nie pozostanie jednak na ekranach komputerów. Już teraz jest przygotowana do montażu. Pokazano nam zestaw 118 elementów ciętych laserowo. Należy doliczyć do tego wsporniki, wzmocnienia itp. Kompletna rama będzie składać się z ponad 200 elementów. Mogliśmy się też przyjrzeć wstępnie ułożonej podłogowej części ramy. Jeżdżąca konstrukcja bez paneli nadwozia będzie gotowa do testów w ciągu najbliższych miesięcy. Doprowadzenie do tego etapu nie było jednak łatwe. Zdobycie metalowych profili wykonanych z wymaganego stopu trwało dłużej, niż można przypuszczać. Ponad miesiąc poszukiwań doprowadził ostatecznie do sprowadzenia materiałów z Niemiec, które, co ciekawe, importowane są tam z Polski.
Czasochłonne jest też wykonywanie niestandardowych elementów. Arrinera Automotive w wielu przypadkach wysyła zapytania nawet do kilkudziesięciu polskich firm naraz. Tylko garstka potwierdza, że jest gotowa wykonać zlecenie. Wielokrotnie zdarzało się też, że efekty pracy wykonawców zewnętrznych były niesatysfakcjonujące i poszukiwania zaczynały się od nowa. Przykładem mogą być precyzyjne zawiasy drzwi – z 42 firm, do których został wysłany projekt, tylko dwie podjęły się zadania, po czym jedna z nich zrezygnowała. Dlatego przygotowanie ramy trwało tyle czasu. Teraz czeka ją już montaż i dalsze badania.
Co ciekawe, w zależności od tego, czy firma uzyska dotacje na 3-letni program badawczy, możliwe, że w węzłach ramowej konstrukcji każdego wyprodukowanego egzemplarza będą umieszczane tensometry, z których dane będą gromadzone przez komputer pokładowy. W ten sposób będzie tworzona pełna historia naprężeń w konstrukcji towarzyszących użytkowaniu maszyny. Dane będzie można odczytać na komputerze.
Zagadką do tej pory pozostawał wygląd wnętrza Arrinery. My już wiemy, jak będzie wyglądać. Uwierzcie nam, było na co popatrzeć, a nawet… w czym usiąść. Prezentacja nie zakończyła się na samych wizualizacjach. Mogliśmy zasiąść w fotelach Recaro zamontowanych we wciąż dopracowywanym modelu ze specjalnej gliny (modeling clay). Wnętrze jest spójne stylistycznie z nadwoziem. Linie, które poukładał Pavlo Burkatskyy, tworzą lekkie, przenikające się bryły. Patrząc zupełnie obiektywnie na model oraz ilustracje, muszę przyznać, że projekt Arrinery może podobać się tak samo lub nawet bardziej niż wnętrza największych graczy na rynku supersamochodów. Model wnętrza będzie gotowy już 6 maja. 2 dni później zostanie zeskanowany i przeniesiony do komputera w celu stworzenia ostatecznego projektu wersji produkcyjnej.
Chociaż widać, że maszyna powoli się rodzi i jest coraz bliżej wydania z siebie pierwszego tchnienia, to nie da się ukryć, że przed zespołem jeszcze bardzo dużo pracy. Tym bardziej że Łukasz Tomkiewicz i jego załoga mają ambitne plany. Na dodatek zwracają uwagę na każdy szczegół. Przykładem może być stworzenie własnej palety kolorów dla modelu Hussarya. Odpowiada za to duże przedsiębiorstwo PPG Industries. Dopracowywanie kolorystyki powłok lakierniczych, które pokryją zgrabne nadwozie Arrinery, trwa już kilka miesięcy. Obecnie przygotowywany jest ostatni szlif mieszanek pigmentów. Mieliśmy okazję przyjrzeć się próbkom i już nie możemy się doczekać, kiedy zobaczymy je na prawdziwym nadwoziu. Arrinera Hussarya będzie oferowana między innymi w bieli subtelnie połyskującej purpurowymi, metalicznymi dodatkami. Co ciekawe, kolory będą nosić zastrzeżony przedrostek Arrinera. Opatentowana została też już nazwa auta oraz autorskie czcionki, którymi jest ona wypisana.
A co z sercem Hussaryi? Planowanym motorem było LS9 marki General Motors. Problemem może okazać się jednak norma Euro 6, której nie spełnia mocarna jednostka ze Stanów Zjednoczonych. Tak się składa, że ekologiczny kaganiec zostanie nałożony na nowe auta już wkrótce, więc projektowanie auta z LS9 straciło sens. Nie trzeba się jednak martwić o niedobór mocy w Arrinerze. Centralnie umieszczoną jednostką i tak będzie V8 od GM, o mocy przynajmniej 640 KM.
To właśnie widlasta ósemka została zamontowana w prototypie A.H.1. Byli tacy, którzy twierdzili, że w tym samochodzie nie ma silnika. Możemy ich teraz zapewnić – jest. Pod koniec oprowadzania po manufakturze Łukasz Tomkiewicz zaprosił nas do pomieszczenia, w którym stała duża, przykryta srebrnym pokrowcem maszyna. Po zdjęciu materiału naszym oczom ukazał się pokazany już w 2011 roku prototyp. Przyznam, że po zaprezentowaniu wizualizacji modelu Hussarya koncept na obrazkach i zdjęciach nie robił już dużego wrażenia. Mógł się podobać, ale wydawało się, że czegoś w nim brakowało. Kiedy staje się z tym autem twarzą w twarz, nietrudno zmienić zdanie. Na żywo ta maszyna naprawdę robi wrażenie. Kanciaste nadwozie wyraźnie daje znać, że auto ma agresywny charakter. Potwierdza to silnik. Gdy została uruchomiona widlasta ósemka, na twarzach wszystkich obecnych wymalował się szeroki uśmiech. To była jedna z tych chwil, które zapamiętuje się na długo. Po całym ciele przechodzą dreszcze, podnosi się każdy włos. Twórcy tej maszyny skromnie twierdzą, że Hussarya będzie lepsza. Ja jednak wcale nie obraziłbym się, gdyby to wrzeszczące V8 zamieszkało w moim garażu.
Dla wielu to, co wyłoniło się spod srebrnego pokrowca, jest ziszczeniem marzeń o polskim samochodzie sportowym. Chociaż to tylko prototyp, wygląda dobrze i żyje. Każde mocniejsze przyduszenie gazu do podłogi przyspiesza bicie serca. Uwierzcie, takich samochodów nie ma wiele. W mało którym sportowcu z rodowodem jest tak dużo pasji każdego z twórców. Zdaję sobie sprawę z tego, że to, co teraz napiszę, wiele osób uzna za przesadę, ale właśnie tak wyobrażam sobie początki Christiana von Koenigsegga i Horacia Paganiego. To właśnie w takich niepozornych miejscach rodzą się legendy z duszą. To dzięki temu, że stoją za nimi nie pieniądze gigantycznych koncernów, ale marzenia grupy pasjonatów, którzy potrafią spać 2 godziny na dobę, byle posunąć prace naprzód.
Co będzie dalej z Hussaryą? Jeśli Arrinera wypełni stojące przed nią zadania, sądzę, że w końcu zobaczymy to auto na ulicach. Trzeba jedynie uzbroić się w cierpliwość. Projektowanie samochodu trwa miesiące, czasem lata i trzeba się z tym pogodzić. Nawet kiedy auto będzie już gotowe do produkcji, będziemy musieli zaczekać kolejne pół roku. Właśnie tyle będą potrzebować zakłady SILS Centre w Gliwicach, by przygotować linię produkcyjną. Niestety, bez gotowego auta nie da się z tym ruszyć. Samochód, który ma trafić na rynek, musi spełniać określone normy, w tym również te najbardziej wymagające – bezpieczeństwa. Wystarczy wspomnieć, ile czekamy już na produkcyjne Porsche 918 Spyder. Mimo ogromnego budżetu trwa to lata. Dla Arrinery to dopiero początki. Ponieważ widzieliśmy niepublikowane do tej pory zdjęcia z procesu powstawania prototypu, możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że nie było łatwo.
Co ciekawe, zanim drogowa Hussarya wyjedzie na ulice, będziemy mogli zobaczyć Arrinerę w wyścigach. Firma z Belgii, której nazwy na razie nie znamy, zgłosiła chęć przygotowania powstającej maszyny w specyfikacji GT3. Belgowie potrzebują jedynie ramy, wnętrza oraz paneli nadwozia. Resztą, w tym finansowaniem, zajmą się sami.
Miłośnicy gier komputerowych będą mogli jeszcze w tym roku poprowadzić Hussaryę w świecie wirtualnym. Tytułu gry możemy się tylko domyślać, wiemy jednak, że Arrinera pojawi się w jednym z popularniejszych tytułów.
Dowiedzieliśmy się, że przy obecnym stanie prac drogowa wersja modelu Hussarya będzie gotowa nie wcześniej niż w drugiej połowie 2014 roku. Do tej pory projekt pochłonął 100 tys. roboczogodzin i 5 mln zł. Pozostaje trzymać kciuki za polską inicjatywę i mieć nadzieję, że wszystkie prace będą przebiegać bez problemów. My widzieliśmy na własne oczy, że w manufakturze pod Warszawą faktycznie budzi się do życia sportowy samochód. Ocenę szans Arrinery zostawiamy Wam. Mamy jednak nadzieję, że Hussarya prędzej czy później będzie w stanie obronić się sama i pokaże, że Polak naprawdę potrafi.
[aktualizacja 1 maja]
Jako pierwsi prezentujemy projekt wnętrza Arrinery Hussaryi. Jest to pierwsza grafika, z której później wyewoluował kształt, którego przenoszenie do rzeczywistości możecie obejrzeć na wyżej opublikowanych zdjęciach. Różnice między tą wizualizacją, a wnętrzem, z którym mieliśmy okazję obcować są widoczne, ze względu na modyfikacje związane z ergonomią i serią poprawek stylistycznych. Koncepcja pozostała jednak ta sama. Dodatkowo w galerii umieściliśmy również otrzymane od Pavla Burkatskyy'ego niepublikowane wcześniej szkice auta, które pochodzą z etapu poszukiwania designu, w momencie, w którym już mniej więcej było wiadomo, jak będzie wyglądać auto.