Stać i rozgrzewać czy od razu jechać? Jednoznaczna odpowiedź
To oczywiste, że chcemy wsiąść do nagrzanego auta, ale rozgrzewanie silnika i wnętrza na postoju nie przyniesie nam niczego dobrego. Wynika to nie tylko z przepisów, ale i budowy jednostki napędowej.
21.12.2021 | aktual.: 06.03.2024 23:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Teoria to jedno, praktyka – drugie. Cenimy sobie ciepłe wnętrze, fotele, jak i odparowane szyby. Rozgrzewając silnik na postoju bardziej sobie szkodzimy, niż pomagamy. I to nie mówiąc o zanieczyszczeniu środowiska (filtry muszą się nagrzać, by działać poprawnie) czy ryzyku mandatu w wysokości 100 zł.
Silnik w takim scenariuszu pracuje na bogatej mieszance (więcej paliwa niż podczas zwykłej jazdy), ale został on zaprojektowany do pracy pod obciążeniem – czyli cały czas napędzając auto. Bogata mieszanka dostaje się do cylindrów, przez co wytwarzane są duże ilości nagaru osadzającego się na elementach silnika i układu dolotowego. Ten problem da o sobie znać szczególnie szybko w jednostkach z bezpośrednim wstryskiem paliwa. Sporo jest też cząstek sadzy, które zapychają filtry DPF/GPF (te ostatnie są też w nowych autach z motorem benzynowym).
Nadmiar paliwa dostaje się też do oleju przez nieszczelne pierścienie tłokowe. Jest też woda wytworzona na zimnym metalu. Rozrzedzanie oleju sprawia, że łatwiej zerwać film olejowy (zwłaszcza w przypadku środków o niskiej lepkości), czyli mówiąc wprost – metal będzie tarł o metal.
Jest też kwestia rozrządu – w zimnym silniku nie jest on odpowiednio napięty, co przyspiesza zużycie łańcucha, ślizgów oraz kół zębatych. Rozrząd zużywa się szybciej, gdy auto jeździ na krótkich odcinkach, więc łatwo sobie wyobrazić, jak szkodliwa jest praca na wolnych obrotach.
Odpowiedź jest jednoznaczna – choć wsiądziemy do auta rozgrzanego, jednostka napędowa szybciej rozgrzewa się podczas jazdy. Jeśli tak nie jest, problemem może być wadliwy termostat.