Samochód, którym pojechałbym na wakacje [przegląd redakcji #46]
13.08.2023 08:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wybór idealnego auta na wakacje nie jest łatwym zadaniem. Postanowiliśmy jednak podjąć wyzwanie i przedstawić nasze indywidualne typy. Oto one.
Marcin Łobodziński – Defender 110 hardtop
Wybierając się na wakacje do Rumunii, która jest jedną z oaz turystyki offroadowej, chciałbym pojeździć ogólnodostępnymi szlakami, które nierzadko prowadzą w góry i przepiękne miejsca z zapierającymi dech w piersiach widokami. Idealnym samochodem na taki wyjazd byłby Defender 110 w wersji hardtop z namiotem dachowym. Odmiana hardtop nie ma tylnych siedzeń, lecz oddzieloną od kabiny przestrzeń ładunkową, na której można zmieścić mnóstwo rzeczy na wyjazd z nocowaniem na dziko. Przy fatalnej pogodzie, która nie jest rzadkością w rumuńskich górach, można awaryjnie przespać się w kabinie. Defender 110 z 3-litrowym silnikiem Diesla, ogumieniem AT i wyciągarką jest idealną konfiguracją na takie wakacje. Na szosie daje bardzo wysoki komfort jazdy, a na nieutwardzonych szlakach wyjątkowe właściwości terenowe. Nie wyobrażam sobie lepszego samochodu z dostępnych obecnie w sprzedaży.
Mateusz Lubczański – Ford Mustang
Jeśli wakacje, to kabriolet. Miałem już wybrać MX-5, ale przypomniałem sobie, że bagażnik jest tam wielkości szuflady, więc słabo spełni się w roli wakacyjnego transportu (choć da się, co sprawdziłem). Pozostaje więc alternatywa: Mustang bez dachu. Jeździłem zarówno wersją z silnikiem 2.3 i dużym V8 i choć nie mam problemu z mniejszą jednostką, tak wybór jest oczywisty. Wiatr we włosach, bulgot V8, odpowiednia plejlista na spotify. Czego chcieć więcej?
Szymon Jasina – BMW Serii 8 Cabrio
Pojęcie "grand tour" w XX w. zmieniło swoje znaczenie i stało się synonimem samochodowej podróży. Zatem czy może być lepszy wakacyjny samochód niż przedstawiciel klasy, która właśnie do tego celu została stworzona? Tak – jego wersja otwieranym dachem. Dlatego ja wybieram BMW Serii 8 Cabrio. Duży i komfortowy kabriolet to jest to, czego chcecie, gdy macie przed sobą pokonanie tysięcy kilometrów, a u celu wyjątkowe drogi, które są wakacyjną atrakcją samą w sobie. W samochodzie klasy GT moc nie jest najważniejsza, więc podstawowy diesel o mocy 333 KM ma tu sporo sensu, ale jeśli chcecie dodać trochę emocji, to Bawarczycy z chęcią je zapewnią dzięki odmianom M850i i M8.
Aleksander Ruciński – Volkswagen California
Nie będę oryginalny, lecz moim zdaniem najlepszym autem na wakacje jest kampervan. Choć niemal wszystkie propozycje dostępne na polskim rynku są świetne, ja wybrałbym wzorcowy przykład w postaci Volkswagena Californii. To samochód, który przyjemnie jeździ, jest bardzo przestronny i oszczędny, a przy tym dobrze wygląda i sprawdza się na co dzień. No i najważniejsze – w kilka minut zmienicie go w dom na kołach pozwalający spędzić noc, gdzie tylko dusza zapragnie. Jeśli cenicie wolność i niezależność bardziej niż hotelowe luksusy, California może być idealnym towarzyszem podróży.
Mariusz Zmysłowski – Volvo V90 Cross Country
Podniesione kombi z napędem na cztery koła to moim zdaniem jedno z trzech rozwiązań wakacyjnych, obok dużego SUV-a i klasycznego vana. W przypadku SUV-ów duże gabaryty niekoniecznie idą w parze z rozmiarami bagażnika, a z kolei van mógłby zapewniać nieco więcej pewności na bezdrożach. Dlatego moim zdaniem optimum jest właśnie V90 Cross Country. Mamy tutaj 560 l przestrzeni, którą bez problemu możemy rozszerzyć pod sufit. Do tego prześwit na poziomie 210 mm (katalogowo tylko 1 cm niżej niż Toyota Land Cruiser), wysoki poziom komfortu w podróży, mocne silniki i świetne audio. Nie potrzebuję nic więcej.
Błażej Buliński – Mercedes SL R129
Najlepsze wakacyjne wspomnienia mam z Mustangiem cabrio, którym w zeszłym roku przejechałem 5000 km po Kalifornii, Arizonie i Nevadzie. Nie ma lepszego auta dla dwóch osób na taką wycieczkę. Stawiam więc kreseczkę przy propozycji redaktora Lubczańskiego, a sam polecam na wakacyjną wyprawę wóz o podobnym charakterze jak Mustang, ale niewystępujący w wypożyczalniach w USA: Mercedes SL R129. Przypisałbym go do gatunku "roadstera geriatrycznego", a że ja mam mentalnie 65 lat, to bardzo mi pasuje. Ma zaskakująco pojemny bagażnik, dodatkowe miejsce na torby z tyłu i wysoce odpręża na dalszych trasach. Jest kanapą, ale się prowadzi. Przy otwartym dachu i rozstawionym windszocie zawirowania powietrza w kokpicie są mniejsze niż w niejednym współczesnym kabriolecie. Mijane landszafty wręcz wnikają do kabiny, a stresujące myśli momentalnie wyfruwają z głowy. Nie trzeba nim jechać na wakacje, by poczuć się wakacyjnie.