Prolog Sebring 2023: czegoś takiego dawno nie widzieliśmy. Przed nami kosmiczna koniunkcja
Za nami prolog na Sebring, a przed nami pierwsza runda tegorocznych mistrzostw WEC, na tym samym torze. Miniony weekend pokazał, jakiego rozkładu sił możemy spodziewać się w klasie Hypercar, która jest w motosporcie jedną z najbardziej ekscytujących nowości ostatniej dekady.
13.03.2023 | aktual.: 16.03.2023 11:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sezon 2023 w WEC będzie petardą
Już Daytona 24h wskazywała, że miłośnicy wyścigów długodystansowych w tym roku dostaną spektakl, na który czekali już bardzo długo. Chociaż seria WEC i jej perła w koronie w postaci 24h Le Mans co roku dostarczały wielu emocji, naprawdę wielkiego ścigania w topowej klasie serwowały mniej, niż chcieliby tego widzowie.
Już 17 marca podczas rozciągniętego na 1000 mil wyścigu na torze Sebring po raz pierwszy w tym sezonie WEC dojdzie do koniunkcji gigantów, na którą czekaliśmy. Dzięki zmianom w przepisach, które zamknęły historię bardzo drogiej kategorii LMP1 i uruchomiły znacznie bardziej przystępne dla producentów hypercary.
Maszyny te wywodzą się z dwóch bardzo podobnych kategorii: LMH (Le Mans Hypercar) i LMDh (Le Mans Daytona h). Pierwsza z nich kwalifikuje się do startów w WEC i IMSA SportsCar. Są to maszyny, które mogą być napędzane silnikiem spalinowym lub hybrydą o mocy maksymalnej do 680 KM i masie nie mniejszej niż 1030 kg. Tutaj zobaczymy Ferrari 499p, Peugeota 9X8, Toyotę GR010 Hybrid, Vanwalla Vandervella 680 (dawniej ByKolles Racing) i Glickenhausa SCG007.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
LMDh to maszyny nieco bardziej obwarowane przepisami, bo tutaj producenci muszą skorzystać z konkretnego podwozia. Te dostarczane są przez Orecę, Multimatica, Dallarę i Ligiera. W tej kategorii zobaczymy Porsche 963 i Cadillaca V-LMDh. W tej kategorii skonstruowane jest też BMW M Hybrid V8, ale model ten w Le Mans pojawi się dopiero za rok, podobnie jak Lamborghini i Alpine.
Jak widać, nadal czekamy jeszcze na kilku producentów, ale już teraz prolog na Sebring zapowiedział wybitny sezon. W miniony weekend na czterech sesjach treningowych mogliśmy oglądać aż 11 hypercarów. W trzech z czterech rund najlepsze czasy osiągnęły toyoty. W sumie w trakcie ponad 12 godzin jazdy Jose Maria Lopez w toyocie z numerem 7 zszedł do pułapu 1:48.208.
Tylko minimalnie gorszy (o 0,008 s) czas w swojej toyocie z numerem 8 wycisnął Brendon Hartley. Trzeci czas wyciśnięty w weekend należał ponownie do toyoty numer 7. Jeśli jednak liczyć klasyfikację wg samochodów, nie czasów, trzecie miejsce należało do cadillaca z numerem 2, za którego sterami zasiadali Alex Lynn, Earl Bamber i Richard Westbrook.
Tuż za tym prologowym podium uplasowało się Porsche 963, w którym Frederic Makowiecki osiągnął wynik 1:49.610. Na 5. pozycji ulokowała się włoska stajnia AF Corse ze spektakularnym bolidem Ferrari 499P z wynikiem gorszym o 0,114 s od porsche.
LMP2 – pokaz siły Roberta Kubicy
Dla polskich kibiców równie emocjonująca może być kategoria LMP2. Tutaj mamy bowiem solidne polskie akcenty. Po pierwsze startuje tu zespół Inter Europol Competition, zwany Piekarzami. Niestety, w miniony weekend ich oreca była daleka od nadawania tempa – najlepsze czasy osiągnięte przez zespół w składzie: J. Śmiechowski, F. Schrerer i A. Costa, zapewniały we wszystkich czterech sesjach miejsca w końcu stawki.
Zwiastunek walki o wysokie pozycje mogą być za to wyniki Roberta Kubicy. Polak startujący w orece Teamu WRT osiągnął w trakcie prologu w Sebring drugi czas, ustępując o 0,25 s najszybszej maszynie, należącej do United Autosports.
100 lat 24 Heures du Mans
Legendarny gigant: 24h Le Mans kończy w tym roku 100 lat. Najwspanialszy wyścig świata nie mógł mieć lepszej oprawy niż wejście klasy Hypercar. Udowodniła to już Daytona, pokazał też prolog, a prawdopodobnie za kilka dni potwierdzi to pierwszy w sezonie WEC wyścig na torze Sebring – to przed nami spektakl pełen wyrównanej walki.
Oczywiście Le Mans to tylko jeden z elementów całego sezonu, rozgrywającego się na kilku wspaniałych obiektach, ale nie oszukujmy się – wszyscy czekamy na czerwiec. Wszyscy chcemy zobaczyć, czy Porsche do swoich fenomenalnych 19 zwycięstw w Le Mans, dołoży historyczne, 20., czy Toyocie uda się utrzymać passę, którą zaczęła w 2018 roku. Wszyscy chcemy zobaczyć powrót Ferrari na Circuit de la Sarthe. Chcemy zobaczyć Peugeota, który, gdy ostatni raz wygrywał Le Mans, zrobił to, niszcząc widowiskową passę Audi. W czerwcu tego roku dostaniemy igrzyska, na które tyle czekaliśmy.
W trakcie tegorocznego 1000 miles of Sebring będę na miejscu, więc koniecznie obserwujcie Autokult na Instagramie, żeby już w piątek zobaczyć relację z pierwszej ręki.