"Potrzebujemy radykalnych działań". Ekspert o zaostrzeniu przepisów dla kierowców
W życie weszły przepisy o mandacie w warunkach recydywy oraz nowy, bardziej dotkliwy taryfikator punktów karnych. Dla łamiących przepisy kierowców oznacza to dwa razy wyższe mandaty i ryzyko utraty prawa jazdy. Zdaniem Sylwestra Pawłowskiego z projektu Świadomy Kierowca to dobre zmiany.
17.09.2022 | aktual.: 13.03.2023 15:42
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rząd wykonał kolejny krok na drodze, która – jak deklaruje – ma prowadzić do zwiększenia bezpieczeństwa na polskich drogach. Od 17 września obowiązuje nowy taryfikator mandatów. Maksymalna liczba punktów karnych za jedno wykroczenie wzrasta z 10 do 15. Dotyczy to przede wszystkim tych zachowań, które powodują zagrożenie dla innych uczestników ruchu. To jednak nie koniec.
Jednocześnie w polskim systemie mandatów pojawiła się instytucja recydywy. Powstał specjalny katalog przewinień (to również te zagrażające innym). Kierowca, który w ciągu dwóch lat popełni to samo wykroczenie ze wspomnianego katalogu, zapłaci podwójną stawkę mandatu. Tak restrykcyjnych przepisów dla kierowców do tej pory nie było. O tym, jak wpłyną one na sytuację na polskich drogach, rozmawiam z Sylwestrem Pawłowskim z projektu edukacyjnego Świadomy Kierowca.
Tomasz Budzik: Od 17 września obowiązują nowe przepisy. Pierwszą ze zmian jest rewolucja w punktach karnych. Zamiast 10 teraz maksymalnie dostaniemy 15 "oczek". Co więcej, nie znikną one przez dwa lata i nie będzie możliwości ich redukcji kursem. Czy to nie zbyt radykalne podejście?
Sylwester Pawłowski: My potrzebujemy radykalnych działań. Jak widać w tym roku, prowadzą one do poprawy bezpieczeństwa na drogach. Mamy mniej wypadków i ofiar niż w porównywalnym okresie 2021 r. Ostatnio dane na temat wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradary ujawniło Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD). Jak się okazało, w porównaniu z ubiegłym rokiem było mniej przypadków przekraczania dozwolonej prędkości, a te, które były, okazały się mniej drastyczne. Czyli to działa.
T.B.: Jak zmiany wpłyną na zachowania kierowców?
S.P.: Na początku roku (gdy w życie wszedł nowy taryfikator mandatów – przyp. red.) można było zaobserwować efekt zmiany stylu jazdy. Kierowcy stali się ostrożniejsi, by nie dostać dotkliwego mandatu. Teraz ten efekt zaniknął. Stało się tak zapewne przez wydarzenia wojenne w Ukrainie i natłok innych tematów. Teraz, gdy w życie wchodzą kolejne zmiany, znów wszyscy zaczęli myśleć i mówić o przepisach oraz bezpieczeństwie na drodze. To dobrze, bo to okazja do refleksji nad swoim stylem jazdy.
Liczę na to, że od 17 września kierowcy będą jeździć bardziej uważnie. Jak sobie ludzie sprawdzą w nowym taryfikatorze, że 15 punktów jest za wyprzedzenie przed przejściem, a jeśli się przy tym trzyma w ręce telefon, to jeszcze dodatkowe 12, to już 27 punktów. I po prawie jazdy. Szczególnie w przypadku tych, którzy już przed zmianami prawa mieli punkty.
T.B.: Czy sądzi pan, że zmotoryzowani masowo będą tracić prawa jazdy?
S.P.: Nie jestem zwolennikiem kar. Wolę, żeby ludzie zmieniali zachowanie z przekonania, a nie ze względu na obawę przed konsekwencjami prawnymi. Ale my, Polacy, mamy bardzo specyficzny charakter i kary są niestety potrzebne. Jeśli system nadzoru będzie szczelniejszy, to można spodziewać się, że kierowcy będą masowo tracić prawa jazdy. Sądzę, że 90 proc. kierowców, którzy stracą prawo jazdy za punkty, nie zda egzaminu sprawdzającego. W takiej sytuacji trzeba będzie iść na kurs.
Po 17 września musimy wejść na wyższy poziom świadomości postępowania na drodze. I wyższy poziom świadomości konsekwencji swoich wykroczeń. Odłóżmy kompletnie wszystko: telefon, ustawianie nawigacji podczas jazdy. Skupmy się tylko na drodze, tylko na przestrzeganiu przepisów i bezpieczeństwie. Jak się okazuje, zmiana stylu jazdy na bezpieczniejszy nie powoduje dużego wydłużenia czasu jazdy, a jednocześnie ogranicza spalanie. Jeśli będziemy jeździć zgodnie z prawem, temat kar nie będzie nas dotyczył.
T.B.: Nowe przepisy mogą oznaczać duże kłopoty dla osób, które zarabiają, jeżdżąc samochodem.
S.P.: Ja się cieszę, że ten system wchodzi. Z punktu widzenia firm transportowych czy kurierskich jest to jednak duży problem. Po wejściu w życie nowych przepisów ryzyko, że zatrudniona osoba straci prawo jazdy, będzie większe. A jeśli pracownik nie powie, że stracił prawo jazdy? To dla takiej firmy duże ryzyko.
T.B.: Druga ze zmian to wprowadzenie recydywy. Za niektóre przewinienia popełnione drugi raz w ciągu roku trzeba będzie zapłacić podwójną stawkę, np. 3000 zł za wyprzedzanie przed przejściem czy omijanie w takiej sytuacji. Już mamy wysokie mandaty. Czy potrzebujemy takiego rozwiązania?
S.P.: Po pierwszym błędzie, który zaboli, nauczymy się nowego przepisu. Jest to nauka przez doświadczenie. Niestety, kosztowna. Zaletą całej sytuacji jest to, że po takiej "wpadce" zapewne będziemy już dysponować wiedzą na temat przepisów dotyczących wykroczenia, które popełnimy.
T.B.: A brak świadomości jest dużym problemem wśród polskich zmotoryzowanych?
S.P.: Kierowcy po zdaniu egzaminu na prawo jazdy nie dokształcają się we własnym zakresie. System recydywy sprawi, że kierowcy będą musieli douczyć się przepisów, których nie znają. W przeciwnym wypadku łatwo będą mogli być przyłapani na ponownym wykroczeniu i zapłacą dwa razy wyższy mandat. Jeśli zaś chodzi o tych, którzy popełnią wykroczenie rozmyślnie, to podwójna stawka mandatu przy powtórzeniu tego samego wykroczenia będzie uzasadniona.
Polscy kierowcy mają bardzo niską świadomość dotyczącą przepisów. I to nie jest jedynie problem zmotoryzowanych starszej daty. Prowadzę szkolenia z uczestnikami w różnym wieku. Młodzi kierowcy, choć niedawno zdali egzamin, nie zawsze znają zasady. Często nie potrafią również jeździć w sposób ekonomiczny i defensywny, obserwując szerokie otoczenie drogi i sytuację znacznie dalej niż na jedno auto przed nami. System kształcenia kierowców w Polsce kuleje.
T.B.: A może powinniśmy pójść drogą niemiecką? Na przykład tam za przekroczenie w terenie zabudowanym kierowca płaci 340 euro, czyli w relacji do zarobków mniej niż w Polsce, ale za to na miesiąc traci się prawo jazdy.
S.P.: Otrzymanie wysokiego mandatu jest taką chwilą refleksji. Przedłużanie kary poprzez zatrzymywanie prawa jazdy na miesiąc niekoniecznie ma sens. Moim zdaniem lepsze byłoby sprawienie, żeby kierowcy nie mieli poczucia bezkarności. Nadzór na tyle ścisły, żeby panowało przekonanie o nieuchronności kary.
T.B.: Nasz kraj wciąż jest na jednym z ostatnich miejsc w Europie pod względem liczby ofiar wypadków drogowych w przeliczeniu na milion mieszkańców. Co poszło nie tak? Czy to wina szkoleń kierowców, infrastruktury, sposobu, w jaki policja prowadzi nadzór nad drogami, a może brak kultury motoryzacyjnej Polaków?
S.P.: Wszystkie cztery filary wymagają systemowych zmian: edukacja, nadzór, ratownictwo i infrastruktura. W Polsce każdy z nich jest do zmiany. I dużym problemem są przepisy. Prawo o ruchu drogowym jest nieczytelne. Należy przeprowadzić audyt dróg, zmniejszyć liczbę znaków, zmienić infrastrukturę. Nowe ulice w miastach to nie powinny być takie o trzech pasach, które zachęcają do gnania. Lepiej takie, po których nie da się jechać szybko. Wtedy zaczyna się robić bezpiecznie i przyjemniej. Takie zmiany będą jednak trwać jeszcze długie lata.