Pieszy przechodzi, ale nie ma pierwszeństwa. Akcji doczekaliśmy się po trzech latach
W 2022 r. do polskiego prawa wprowadzone zostało pojęcie "sugerowanego przejścia dla pieszych". Tyle że mało kto o tym wiedział. Prawdopodobnie prawie nikt nie wie również, czym one są. Musieliśmy czekać blisko trzy lata na ogólnopolską akcję, która cokolwiek wyjaśni. Choć nie za dużo.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Lepiej późno
"Przejście sugerowane to nie to samo, co przejście dla pieszych. Nie masz na nim pierwszeństwa" – to najważniejsza myśl, jaką możemy wyłuskać, oglądając jeden z klipów stworzonej przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego akcji "Pomyśl przed! Idź, jedź, prowadź bezpiecznie!". Sam klip jest równie drętwy jak jej nazwa. Mężczyzna niosący herbatę na wynos wchodzi na skrzyżowanie, nie patrząc ani w prawo, ani w lewo, zostaje potrącony, a napój wylewa się na jezdnię.
No cóż, 291 odtworzeń w ciągu 6 dni od opublikowania z pewnością trudno nazwać sukcesem, a sam klip niewiele mówi. Z drugiej strony dobrze, że w ogóle ktoś wziął się za choćby szczątkowe wyjaśnienie, o co chodzi z sugerowanymi przejściami. Rzeczywiście, piesi nie mają pierwszeństwa ani na nich, ani tym bardziej na nie wchodząc. Powstaje więc pytanie – jak je rozpoznać i odróżnić od tradycyjnego przejścia dla pieszych? No to sprawdźmy, co mówią przepisy (o których zapewne mało kto słyszał).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zawiłości litery prawa
"Przejście sugerowane – nieoznakowane, dostosowane technicznie miejsce umożliwiające przekraczanie jezdni, drogi dla rowerów lub torowiska przez pieszych, niebędące przejściem dla pieszych" – mówi art. 2 Prawa o ruchu drogowym. Czym różni się to od zwykłego przejścia?
"Przejście dla pieszych – powierzchnia jezdni, drogi dla rowerów lub torowiska, przeznaczona do przekraczania tych części drogi przez pieszych, oznaczona odpowiednimi znakami drogowymi".
Według informacji Ministerstwa Infrastruktury uzyskanej przez autokult.pl w 2024 r., owo odpowiednie oznaczenie to niebieski znak pionowy D-6. Do tego może być (i prawie zawsze jest) oznakowanie poziome (P-10) w postaci pasów, popularnie zwanych zebrą. Miejsce, w którym występuje pionowy znak D-6, jest jednak przejściem dla pieszych nawet wtedy, gdy na jezdni nie wymalowano pasów (P-10). Z drugiej zaś strony pasy (znak poziomy P-10) bez znaku pionowego D-6 nie wystarczają, by miejsce uznać za przejście dla pieszych.
Nie jest to jednak przejście sugerowane. Na nim bowiem nie ma żadnych oznaczeń - ani znaku pionowego D-6, ani poziomego P-10. To dość skomplikowane, ale niezmiernie ważne, bo od tego zależy kto ma się przed kim zatrzymać.
Sugerowane? Jesteś bez praw
"Pieszy znajdujący się na przejściu dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem. Pieszy wchodzący na przejście dla pieszych ma pierwszeństwo przed pojazdem, z wyłączeniem tramwaju" – stwierdza art. 13 Prawa o ruchu drogowym. Nie ma tu ani słowa o przejściach sugerowanych. Wniosek jest prosty – korzystający z nich piesi nie mają pierwszeństwa.
Skoro tak, to po co powstało pojęcie przejścia sugerowanego? Prawo o ruchu drogowym wspomina o nim w art. 13. W nim mowa jest o tym, że pieszy może przechodzić przez jezdnię w dowolnym miejscu, jeśli odległość od najbliższego przejścia dla pieszych przekracza 100 m. Jeśli złamiemy ten przepis, należy się mandat. No, chyba że skorzystaliśmy z przejścia sugerowanego.
Przejście sugerowane nie jest w żaden sposób oznaczone. Jeśli więc na drodze pieszego jest miejsce dostosowane do opuszczenia chodnika, na przykład poprzez obniżenie poziomu krawężnika, to można w takim miejscu dostrzec przejście sugerowane i raczej trudno będzie taki punkt widzenia obalić.
W tym ujęciu przepis o przejściach sugerowanych może być po prostu sprytnym sposobem na unikanie przez pieszych mandatów za frywolne przejście przez jezdnię. Czy jednak jest to przepis potrzebny? Zważywszy na fakt, że niektórych zapisów Prawa o ruchu drogowym nie rozumieją w ten sam sposób policjanci i sędziowie, wydaje się, że lepszym pomysłem byłoby uproszczenie przepisów, a nie ich komplikowanie.