AMG Experience, czyli dziś każdy może prowadzić supersamochód

Tor Silesia Ring przywitał nas piękną wiosenną pogodą połączoną z niższą niż latem temperaturą, co w efekcie było idealnymi warunkami do jazdy. Pojechałem na Śląsk, aby wziąć udział w szkoleniu AMG Experience on Track na poziomie Performance. Dzięki temu miałem okazję doświadczyć pełnego zestawu ćwiczeń, które odbywają wszyscy decydujący się na szkolenie AMG.

Wiem, że to może brzmieć nieco górnolotnie, ale niezależnie, czy biorę udział w takich szkoleniach na dwóch, czy na czterech kołach, zawsze mam to samo odczucie. Z jednej strony nie da się ukryć, że jest to świetna zabawa. Nie da, bo uśmiech na twarzy, gdy wyjeżdżam z toru, jest wyraźnie widoczny. Ale z drugiej zawsze też wiem, że wracając do domu jestem lepszym kierowcą.

W przypadku AMG Experience całość podzielona jest na dwa etapy - najpierw ten bardziej szkoleniowy, następnie ten, z którego ma się większą frajdę (choć w obu przypadkach mamy do czynienia z połączeniem tych obu aspektów). Zatem zaczynamy od ćwiczeń na płycie poślizgowej z różnym poziomem interwencji ESP, aż w końcu wyłączamy elektroniczne wspomaganie. Następnie szlifujemy precyzję na ciasnym torze z ustawionych pachołkami. Aż w końcu trenujemy hamowanie i przyspieszanie w zakręcie tak, aby jak najpłynniej, a zatem i jak najszybciej pokonywać łuki toru.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Drugi etap to już jazda po pełnej pętli Silesia Ringu. Tutaj z okrążenia na okrążenie staram się być dokładniejszy, szybszy, uczyć na każdym popełnionym błędzie. Jadąc za instruktorem można obserwować, jaki jest sposób najskuteczniejszego pokonywania zakrętów. Widzi się, gdzie mocniej dohamować, aby szybciej wyjść z na kolejną prostą, a czasem przemóc się i właśnie przejechać dany fragment toru nie odejmując gazu. To wszystko odbywa się za kierownicami całego przekroju samochodów ze stajni AMG, a to nie tylko wywołuje jeszcze większy uśmiech, ale pozwala przekonać się, czym różnią się auta różnych klas i rozmiarów.

Mercedes ładnie marketingowo nazywa AMG "najszybszą rodziną świata". Niech im będzie, zostańmy więc w tej familijnej nomenklaturze. Na torze mamy jej pełen zestaw - od najbardziej podstawowych modeli, po topowych sportowych mocarzy.

Drabinkę osiągów otwiera Mercedes-AMG CLA w odmianach 35 i 45. Przy próbie pomiędzy słupkami są zaskakująco zbliżone dzięki temu, że słabsza odmiana nieco dynamicznej wychodzi z ciasnych zakrętów. Ja jednak polubiłem też te modele na dużej pętli. Mimo pewnego doświadczenia na torach, daleko mi do profesjonalnych kierowców, a co za tym idzie, to właśnie w tych słabszych samochodach mogę skorzystać z większego procenta ich możliwości. Choć trzeba pamiętać, że "słabszy" w przypadku CLA 45 oznacza 421 KM, 500 Nm i 4,1 s do 100 km/h, a więc poziom np. bazowego Porsche 911.

W naszym torowym garażu pojawiły się też odmiany AMG takich typowo luksusowych środków transportu jak CLE Coupé czy SL. Tu wyraźnie czuć, że te samochody mają być przede wszystkim Mercedesami. Tak, o sporej mocy i dobrych osiągach, ale autami nastawionymi na komfort, które potrafią dostarczyć trochę emocji, gdy je o to poprosimy.

Na szczycie szkoleniowego zestawy mamy natomiast Mercedesa-AMG GT w wersji dwu- i czterodrzwiowej. Tę ostatnią nawet w najbardziej ekstremalnej odmianie 63 S E Performance, która oddaje kierowcy hybrydowe 843 KM i 1420 Nm. Gdy piszę te wartości, aż trudno mi w to uwierzyć. Jeszcze niedawno były to liczby zarezerwowane dla limitowanych hipersamochodów, a tu dostajemy je w limuzynie.

A jest to jeszcze bardziej szokujące, gdy pomyślę, że takie auto (czy nawet jego nieco słabsi bracia, wcale tak bardzo nie odstający osiągami) jest oddawane w ręce osób, które dopiero się uczą. I tu dochodzę do tego, co było moją najważniejszą myślą, gdy skończyłem szkolenie AMG.

Tak jak już wspomniałem - lubię zabawę na torze tymi słabszymi autami, bo jestem w stanie wykorzystać ich możliwości. Gdy piszę o topowych autach przygotowanych przez specjalistów z Affalterbach może to zabrzmieć śmiesznie, ale jednym z samochodów, którymi najlepiej w życiu bawiłem się na torze był Abarth 695. Z jednej strony to najbardziej ekstremalne wydanie włoskiego malucha, a z drugiej nadal niezbyt mocny "gokart". W przypadku supersamochodów często musiałem brać spory margines na to, że choćbym chciał, to nie jestem Maxem Verstappenem (czy raczej te kilka-kilkanaście łatę temu porównywało się do Sebastiana Vettela lub Lewisa Hamiltona).

Teraz jest inaczej. Jeżdżąc Mercedesem-AMG GT byłem pod wrażeniem, jak łatwo jest użyć możliwości tego samochodu. Mogę być piekielnie szybki, korzystać z tego ogromu mocy, nie walcząc o przetrwanie z atakująca mnie nadsterownością. Wiem, że pojawią się tu osoby kręcące nosem. Twierdzące, że prawdziwy ekstremalny samochód sportowy powinien chcieć odgryźć głowę niedoświadczonemu kierowcy. Są takie auta na rynku, ale Mercedes jest inny.

Nowy AMG GT specjalnie został stworzony właśnie jako auto… GT, czyli gran turismo. Sportowiec, ale na publiczne drogi, do tego, aby pojechać na Lazurowe Wybrzeże (czy w naszym przypadku np. na Mazury lub w Tatry). Jak usłyszałem od przedstawiciela niemieckiej marki - to ma być w pierwszej kolejności Mercedes, a właśnie z tego znany jest ten producent.

I w efekcie dzięki temu sprawdza się też w takich szkoleniach. To nauka dla amatorów, nierzadko pokonujących swoje pierwsze kilometry na torze. A fakt, że mogą tego dokonać w 600- czy 800-konnym aucie spowoduje, że będą się dobrze bawić, będą dumni z siebie i będą mogli się pochwalić się przed znajomymi. A o to w tym wszystkim chodzi - nauczyć się sportowej jazdy, ale też czerpać z tego przyjemność.

Mercedes-AMG organizuje szkolenia w Polsce w kilku wersjach. Jednak próg wejścia pod kątem umiejętności nie jest tu problemem, bo w aż trzech z czterech programów udział mogą wziąć początkujący. Najbardziej bazowy kurs ma nazwę Discover i odbywa się na Autodromie Jastrząb. Jest to impreza jednodniowa (przyjeżdża się rano i po dniu na torze wraca do domu), a jej koszt to 5999 zł za osobę.

Mercedes przygotował też specjalną wersję tego szkolenia dla pań pod nazwą Ladies on the Track. Tu plan został nieco zmodyfikowany i wiąże się z noclegiem niedaleko Autodromu Jastrząb przed zabawą i nauką na torze. W tym przypadku trzeba zapłacić 5599 zł.

Początkujący mogą również zdecydować się na kurs o nazwie Performance, czyli ten, w którym ja brałem udział. On oznaczony jest jako półtoradniowy, gdyż tu zajęcia na Silesia Ringu zaczynają się z rana, a to wiąże się z noclegiem przed szkoleniem. Cena - 10 999 zł.

Na Autodromie Jastrząb odbywa się też kurs o nazwie Intensive. On trwa już dwa dni, ale przede wszystkim wymagane jest wcześniejsze ukończenie szkolenia Discover lub Performance. Koszt to 12 999 zł. Co ciekawe, przedstawiciele Mercedesa mówią, że wielu uczestników decyduje się na kilkukrotny udział w szkoleniach tego samego typu.

Pełen kalendarz imprez i możliwość zapisania się na nie są dostępne na stronie internetowej Mercedesa.