Poradniki i mechanikaKorzystanie z telefonu w czasie zatrzymania, a nie jazdy. Opinie prawników, policjantów i sądów

Korzystanie z telefonu w czasie zatrzymania, a nie jazdy. Opinie prawników, policjantów i sądów

Korzystanie z telefonu w czasie jazdy jest zabronione. Dlatego wielu kierowców sięga po swojego smartfona np. przed przejazdem kolejowym, oczekując na podniesienie rogatek, bo wydaje się to legalne. Są jednak opinie, że w takiej sytuacji, kiedy pojazd nie jedzie, też należy się mandat, ponieważ uczestniczy w ruchu drogowym. Okazuje się, że choć przepis brzmi jednoznacznie, to nie brakuje wątpliwości.

Prawo nie zabrania kierowcy korzystania z telefonu podczas zatrzymania. Sądy są jednak innego zdania
Prawo nie zabrania kierowcy korzystania z telefonu podczas zatrzymania. Sądy są jednak innego zdania
Źródło zdjęć: © policja | Policja Piaseczno
Marcin Łobodziński

23.01.2023 | aktual.: 27.02.2023 10:16

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Rzeczony przepis to art. 45 ust. 2 pkt 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym:

"Kierującemu pojazdem zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku".

Ustawodawca wprost w nim wskazuje, że zabrania się kierującemu korzystania z telefonu podczas jazdy, a nie podczas przebywania w samochodzie za kierownicą. Tymczasem zgodnie z definicją zatrzymania, jest to każde unieruchomienie pojazdu, zarówno z powodu warunków i przepisów, jak i niezależnie od nich. Zatem zatrzymanie, które występuje w korku, przed światłami czy przejazdem kolejowym jest przeciwieństwem jazdy, a więc podczas zatrzymania ustawa nie zabrania kierującemu korzystania z telefonu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co miał na myśli ustawodawca?

W mojej opinii ustawodawca nie powinien wpisywać wyrazów "podczas jazdy" przypadkowo, lecz użyć ich świadomie. Gdyby nie chodziło wyłącznie o jazdę, rozumianą jako ruch pojazdu, artykuł ten mógłby spełniać swoją rolę bez wyrazów "podczas jazdy" i brzmiałby następująco: "kierującemu pojazdem zabrania się korzystania z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku". Zatem wydaje się, że wyrazy "podczas jazdy" dotyczą wyłącznie ruchu pojazdu.

O ocenę tej tezy poprosiłem prof. Marcina Matczaka, który jest m.in. specjalistą w zakresie teorii i filozofii prawa.

– Przychylam się do pańskiej interpretacji – powiedział Matczak. – Przepisy sankcyjne należy interpretować ściśle, a więc nie powinno się szeroko rozumieć "jazdy", jako obejmującej "zatrzymanie", a dodatkowo argument z racjonalności językowej prawodawcy nakazuje zakładać, że kiedy używa on dwóch różnych terminów w akcie prawnym (tu: jazda i zatrzymanie), to nie można ich utożsamiać (tzw. zakaz wykładni synonimicznej, który tu aż dziwnie brzmi, bo "jazda" i "zatrzymanie" to antonimy) – precyzuje prof. Marcin Matczak.

Poprosiłem także o interpretację przepisu prawnika Oskara Możdżynia, który widzi to następująco:

– Sporny przepis mówi o tym, że kierującemu pojazdem zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku – mówi Oskar Możdżyń. – Gdyby chcieć rozbierać go na czynniki pierwsze, musimy zdefiniować terminy: "kierujący pojazdem", "korzystanie", "podczas jazdy", "trzymanie słuchawki lub mikrofonu". Czy trzymanie na kolanie i obsługiwanie telefonu palcami spełnia przesłanki, czy nie? Spieranie się o to nie ma sensu, ponieważ w większości przypadków sąd będzie patrzył na to przez pryzmat tego, czy zasady bezpieczeństwa naruszono, czy nie, nawet jeśli zachowanie kierowcy nie będzie w 100 proc. pasowało do treści przepisu. Można się z tym nie zgadzać, ale taka jest praktyka stosowania prawa – wyjaśnia.

Zatrzymanie to jazda?

Niestety można odnieść wrażenie, że ustawodawca dość "luźno" traktuje treść ustawy, ponieważ analogicznie brzmi przepis dotyczący obowiązku korzystania z pasów bezpieczeństwa.

Art. 39. ust. 1. mówi, że: "kierujący pojazdem samochodowym oraz osoba przewożona takim pojazdem wyposażonym w pasy bezpieczeństwa są obowiązani korzystać z tych pasów podczas jazdy".

Zdecydowanie mniej wątpliwości jest już w tym przypadku, ponieważ nawet w czasie postoju (tym bardziej zatrzymania) kierowca pojazdu jest narażony na duże szkody, jeśli nie ma zapiętych pasów. Nikt raczej nie sugeruje, że uczestnicząc w ruchu drogowym, po zatrzymaniu można odpiąć pasy (np. zatrzymując się w korku czy przed skrzyżowaniem). Czy zatem ustawodawca traktuje jazdę i zatrzymanie jako synonimy?

Z pewnością jedno i drugie dzieje się w ruchu drogowym. I tak widział to Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia, który w jednym z wyroków wyjaśnił, że zatrzymanie nie zezwala na korzystanie z telefonu.

Sędzia twierdzi, że z definicji zatrzymania: "wprost wynika, że faktyczne zatrzymanie pojazdu przed sygnalizatorem i oczekiwanie na zmianę świateł nie jest tożsame z zatrzymaniem pojazdu oznaczającym jego unieruchomienie, a tym samym wyłączenie pojazdu z ruchu, z jazdy".

Tak, dobrze widzicie: zatrzymanie pojazdu nie jest tożsame z zatrzymaniem pojazdu oznaczającym jego unieruchomienie.

Co więcej, przy wymiarze kary sąd uwzględnił stopień szkodliwości społecznej jako znaczny, mając na uwadze "cele kary w zakresie społecznego oddziaływania oraz cele zapobiegawcze i wychowawcze, które kara ma osiągnąć w stosunku do obwinionego". Dodatkowo sąd podał przykład, że gdyby zaszła konieczność przepuszczenia pojazdu uprzywilejowanego, kierujący musiałby zareagować natychmiast. Mniej jednoznaczni w kwestii szkodliwości czynu są prawnicy, których zapytałem o opinię.

Stopień szkodliwości społecznej w ocenie prawników

– Według mnie, karanie mandatem kierowcy korzystającego z telefonu podczas zatrzymania np. w oczekiwaniu na przejazd pociągu przez przejazd kolejowy, jest co najmniej zbyt daleko idące – wyjaśnia adwokat Sławomir Bystrzejewski. – Tym bardziej, iż  przepis art art. 45 ust. 2 pkt 1 p.r.d., regulujący kwestię korzystania z telefonu podczas jazdy, wprost stanowi, iż zakazane jest korzystanie podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku, a w przypadku oczekiwania na przejazd pociągu o żadnej jeździe jako takiej nie może być mowy. Trudno w przedstawionym przypadku wskazać jakąkolwiek społeczną szkodliwość czynu, która stanowiłaby podstawę do ukarania 12 punktami karnymi. Niemniej, nawet w takiej sytuacji każdy kierowca i tak powinien zachować ogólną przyjętą ostrożność i obserwować to, co się wokół niego dzieje – dodaje prawnik. 

Nieco ostrożniejszy jest Oskar Możdżyń, który wyjaśnił mi, że w prawie równie ważny co fakt popełnienia wykroczenia jest właśnie stopień jego społecznej szkodliwości.

– Warto powołać się na art. 1 ust. 1 Kodeksu wykroczeń, zgodnie z którym, żeby mówić o wykroczeniu, konieczne jest ustalenie tego, czy popełniony czyn był szkodliwy społecznie – wyjaśnia prawnik. – Brak szkodliwości społecznej, a jest to element oceny, skutkuje brakiem odpowiedzialności – dodaje.

Sąd Okręgowy w Gliwicach w jednym z wyroków opisując, czym jest szkodliwa społeczność, stwierdził, że: "na gruncie prawa wykroczeń (...) przy wykazaniu w ogóle braku szkodliwości danego zachowania w określonych okolicznościach można mówić o niezaistnieniu samego wykroczenia mimo naruszenia określonego przepisu tej dziedziny prawa. Tylko zatem zupełny brak in concreto szkodliwości społecznej czynu przekreśla byt wykroczenia. Przy niewielkiej (nikłej) szkodliwości czynu możliwe jest zaś ograniczenie reakcji prawnej do środków oddziaływania wychowawczego, a w postępowaniu przez sądem do odstąpienia od ukarania i zastosowania jedynie środków oddziaływania społecznego".

– Nie można ograniczyć się do uznania, że ktoś korzystał z telefonu i robić to w oderwaniu od tego, w jakiej sytuacji to robił – dodaje Oskar Możdżyń. – Jeśli stoimy na przejeździe kolejowym kilka minut, osobiście nie widzę w skorzystaniu z telefonu niczego nagannego. Z drugiej strony można zatrzymać się na czerwonym świetle jako pierwszy kierowca przed sygnalizatorem i większość osób nie aprobowałaby w takiej sytuacji używania telefonu.

Policjanci powinni być bliscy takim założeniom

O opinię w temacie oraz opis działania funkcjonariuszy, którzy wystawiają mandaty za korzystanie z telefonu, poprosiłem także rzecznika policji, nadkom. Roberta Opasa z Biura Ruchu Drogowego KGP. Sam podkreślił, że "ustawa nie określa jednak precyzyjnie, kiedy pojazd jest w trakcie jazdy". Zaznaczył natomiast, że policjanci nie wystawiają mandatów za każdym razem, kiedy tylko przyłapią kierowcę z telefonem w dłoni.

Policjanci starają się zwracać uwagę na istotę problemu, jakim jest korzystanie z telefonu podczas jazdy powodujące dekoncentracje kierującego i skutkujące zagrożeniem bezpieczeństwa w ruchu drogowym – wyjaśnia nadkom. Robert Opas. – Postępowanie wobec konkretnych uczestników ruchu drogowego jest sprawą indywidualną podejmujących interwencje policjantów – dodaje.

Mówi jednak o dość istotnym szczególe, wziętym już nie z ustawy czy teorii prawa, ale z praktyki. Z jego własnych obserwacji wynika bowiem, że kierowcy, którzy wzięli już telefon w dłoń w trakcie zatrzymania, kontynuowali jazdę trzymając słuchawkę przy uchu.

– Nadmienię, że w przypadku każdej interwencji kierujący ma prawo odmowy przyjęcia mandatu karnego i skierowania sprawy do sądu – dodał policjant. – Nie każda sytuacja zależnie od okoliczności musi zakończyć się również mandatem. W praktyce ogromna większość aparatów telefonicznych ma dziś "wbudowany" tryb głośnomówiący. Więc nawet nie posiadając dodatkowego zestawu HF bądź słuchawek można taką rozmowę przeprowadzić nie narażając się na mandat – mówi Robert Opas.

Jednoznacznie na temat używania telefonu w czasie zatrzymania wypowiadał się natomiast w 2015 roku Marek Konkolewski, wówczas młodszy inspektor w Komendzie Głównej Policji. Dla programu "Raport Turbo" emitowanego w telewizji TVN Turbo odpowiedział na pytanie dziennikarza w sposób następujący:

"Jeżeli stoję w korku, stoję na czerwonym świetle i samochód nie znajduje się w ruchu, nie zmienia swojego położenia względem stałych punktów odniesienia, to z punktu widzenia prawa nie naruszam przepisów ustawy prawo o ruchu drogowym, a więc nie popełniam wykroczenia" (sięgając po telefon - przyp. red.).

Jak widać, ilu prawników i policjantów, tyle opinii. Jedno jest pewne – korzystanie z telefonu w czasie jazdy jest zabronione i nietrudno zgodzić się z obserwacją Roberta Opasa, że jest to mocno nadużywane, kiedy kierowca chwyta za telefon w czasie zatrzymania. Drugie, co jest pewne, to fakt, że zawsze możemy odmówić mandatu i tłumaczyć się w sądzie.

Jeden wniosek nasuwa się sam. Po raz kolejny widać, że polskie prawo o ruchu drogowym było w 1997 roku pisane "na kolanie" i jest bardzo nieprecyzyjnie, nie tylko w tym zakresie. Zbyt wiele tu niedomówień, nieprecyzyjnych określeń i niezrozumiałych, a być może niejednoznacznych i niespójnych ze sobą artykułów. Szczególnie widać to przy zestawieniu przepisu o telefonie i pasach bezpieczeństwa.

A może zamiast je precyzować, należałoby uprościć. Wykreślenie słów "podczas jazdy" rozwiązałoby problem równie skutecznie jak dopisanie definicji "jazdy". Bez jednego lub drugiego wątpliwości pozostaną na lata, a sądy zamiast zajmować się ważnymi sprawami, będą rozstrzygać w tak nieistotnych.

Na koniec zostawiłem wyrok Sądu Okręgowego w Tarnowie z 2008 r., w którym sędzia stwierdził, iż jednorazowe wzięcie do ręki telefonu w celu odebrania połączenia lub zakończenia go w trakcie kierowania pojazdem nie jest objęte zakazem z art. 45 ust. 2 pkt 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym, gdy poza tym rozmowa jest prowadzona przy użyciu zestawu głośnomówiącego.

Komentarze (239)