Obowiązkowy przegląd techniczny – ile zapłacisz za jego brak?
Badanie techniczne to jeden z tych obowiązków, o których musi pamiętać każdy właściciel pojazdu. A co jeśli zapomni? Planowane przez rząd zmiany w przepisach mają jednak wprowadzić finansową karę dla spóźnialskich, przed którą nie będzie dało się uciec.
19.06.2023 09:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jeszcze do niedawna polskie przepisy ze stosunkową łagodnością traktowały przypadki jazdy bez aktualnego przeglądu. Co prawda policjant zatrzymywał dowód rejestracyjny – co było największą uciążliwością – ale mandat z tego tytułu nie przekraczał 500 zł. Dziś jest znacznie drożej. Zgodnie z taryfikatorem obowiązującym od 1 stycznia 2022 r. za brak aktualnego badania technicznego można otrzymać mandat w wysokości do 3000 zł.
Jak to wygląda w praktyce?
O wysokości kary na miejscu zdecyduje policjant, biorąc pod uwagę czas, który upłynął od ostatniego przeglądu, a także aktualny stan techniczny pojazdu. W razie stwierdzenia usterek zagrażających bezpieczeństwu policjant może także zakazać dalszej jazdy. Wówczas auto będzie musiało zostać odholowane. Rzecz jasna na koszt właściciela.
Osoba, która zapomina o obowiązkowym przeglądzie, musi liczyć się z karą. Według obecnych przepisów, spóźniona wizyta na stacji kontroli pojazdów odbędzie się bez przykrych niespodzianek i nieplanowanych wydatków. Wszystko przebiegnie jak zwykle. Jednak to ma się zmienić, ponieważ idą zmiany w prawie.
Jak dotąd w 2023 r. wprowadzono jedynie niewielkie korekty w procedurze pomiaru zanieczyszczeń emitowanych przez samochody spełniające normę Euro 5. Czekamy jednak na dużą i ważną nowelizację przepisów. Do Sejmu trafił projekt nowelizacji, która ma wprowadzić do polskiego prawa zasady unijnej dyrektywy nr 2014/45/UE. Zakłada ona uściślenie nadzoru nad stanem technicznym poruszających się po drogach pojazdów. Przy okazji rząd chce również zdyscyplinować kierowców.
Warto pilnować terminów
Zgodnie z projektem, osoba, która pojawi się w stacji kontroli pojazdów po upływie 30 dni od wyznaczonego terminu, będzie musiała nie tylko pokryć koszty przeglądu, ale też opłaty dodatkowej, a ta będzie wynosić tyle samo, ile przegląd. Co ważne, te pieniądze nie trafią do właściciela stacji kontroli pojazdów, a do budżetu państwa. Wbrew temu, co można byłoby sądzić, są to dość częste przypadki. Z danych Centralnej Ewidencji Pojazdów wynika, że co roku około 300 tys. pojazdów jest badanych później niż 30 dni po właściwym terminie.
Obok propozycji obostrzenia jest też coś, co ułatwi kierowcom życie. W myśl projektu nowelizacji kierowca, który pojawi się na stacji wcześniej niż należy – również do 30 dni – po dokonaniu przeglądu otrzyma nową datę wizyty taką, jak gdyby przyjechał w ostatni dzień obowiązywania poprzedniego badania. Nie straci więc ani dnia. Ma to być sposób na premiowanie tych zmotoryzowanych, którzy z namysłem planują przegląd i chcą dostosować go do swojego kalendarza. O tym, jak często musisz wykonywać badanie diagnostyczne swojego pojazdu, przeczytasz w tym artykule na stronie internetowej Warty.
Koniec z podbijaniem w ciemno?
Projekt nowelizacji ma być jednak przede wszystkim nowym otwarciem w dziedzinie kontroli nad działaniem stacji diagnostycznych. W myśl propozycji przepisów, po zmianach diagnosta będzie zobowiązany do sfotografowania badanego pojazdu na stanowisku diagnostycznym – w tym wykonania zdjęcia licznika. Fotografie będą musiały być przechowywane przez stację przez pięć lat.
Wymóg ten ma zapobiec przypadkom podbijania pieczątki w dowodach pojazdów, które w ogóle nie pojawiły się na stacji. Kontrolujący stację urzędnik będzie mógł zażądać pokazania zdjęć z losowo wybranego badania. Nowe przepisy będą miały jeszcze dodatkowy efekt. W razie pomyłki diagnosty przy przepisywaniu wartości z licznika, właściciel pojazdu będzie mógł łatwo uniknąć posądzenia o nieuprawnioną zmianę jego stanu.
Nowelizacja przepisów o przeglądach ma też zwiększyć nadzór nad stacjami kontroli i wykonywanymi w nich badaniami. Dziś sprawują go jedynie starości, po zmianach będzie to również kompetencja Transportowego Dozoru Technicznego. TDT otrzyma szerszy wachlarz kar dla diagnostów i właścicieli stacji za nieuczciwe lub niesolidne podchodzenie do obowiązków.
Przyszłość może również przynieść wzrost opłat za przeglądy. Te nie zmieniły się od kilkunastu lat, co w obliczu inflacji i wzrostu płac stanowi dla przedsiębiorców nie lada problem. Stowarzyszenie właścicieli stacji proponuje stawkę wynoszącą 150 zł netto, ale na razie rząd chłodno odnosi się do tej propozycji.
Autor: Tomasz Budzik, Dziennikarz WP