Najciekawsze premiery SEMA 2018. V8 ma się dobrze, elektryki w natarciu
Targi SEMA z każdą kolejną edycją porywały coraz mniej. Rozpoczynająca się w tym roku impreza jest jednak nieco inna. Zestaw premier jest emocjonujący, nawet jeśli niektóre z nich okazują się być samochodami elektrycznymi.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tak, naprawdę samochody elektryczne stają się interesujące. Potwierdza to nie tylko pokazany niedawno Jaguar I-Pace, którego test właśnie opublikowaliśmy, ale i pokazany w Las Vegas koncept Chevroleta Camaro eCOPO. Samochody z tej serii (zamawiane przez dealerów w latach 60-tych z systemu Central Office Production Order, stąd nazwa) to przygotowane do wyścigów na ¼ mili konstrukcje, które nie są dopuszczone do ruchu publicznego.
Zamiast jednak tradycyjnego V8 w tym Camaro umieszczono dwa silniki BorgWagner, z których każdy ma 407 niutonometrów. Połączono je z tradycyjną automatyczną przekładnią. Na pokładzie znalazły się też 4 baterie ważące 79 kg każda. Dzięki temu Camaro eCOPO przejeżdża 400 metrów w około 9 sekund w całkowitej ciszy.
Zaskoczyła też ekipa Icon, która w Las Vegas pojawiła się ze spatynowanym Mercurym Coupe z 1949 roku. Tutaj wykorzystano układ z Tesli, który po otwarciu maski imituje klasyczne V8. Załadowanie auta przy użyciu szybkiej ładowarki (gniazdo w miejscu wlewu paliwa lub pod przednią tablicą) trwa 90 minut, a zasięg wynosi nieco ponad 250 kilometrów.
Ale SEMA to nie tylko (może i całe szczęście?) samochody elektryczne. Ringbrothers (po zeszłorocznym zagarnięciu show przy pomocy AMX-a Javelina) zaprezentowali swojego pierwszego "SUV-a”, czyli Chevroleta K5 Blazer. Zacznijmy od tego, że pod maską mamy LS3 generujące 430 KM, wydech Flowmaster, opony BF Goodrich i całkowicie nowe wnętrze z wygodami takimi jak multimedia i klimatyzacja. Jeździłbym.
Jeździłbym też Dodgem Chargerem od SpeedKore. Rok temu ta ekipa pokazała Chargera "Tantrum" z silnikiem z łodzi o mocy 1650 KM. Ten egzemplarz ma już pod maską rozsądne V8 o pojemności 6,2 litra wyciągnięte z Dodge’a Demona i mocy około 1000 KM. Całe nadwozie jest jednak wykonane z włókna węglowego, przez co masa jest niższa niż 1600 kg. Może tylko felgi byłyby do wymiany…
Najwyraźniej 1000-konne Chargery są w modzie, bo taki samochód pojawił się też na stanowisku Mopar. Naczelny tuner FCA zaprezentował bowiem jednostkę Hellefant (hell-piekło, elefant – słoń), która jest do kupienia w lokalnym Wallmarcie. To nie żart – w zestawie znajdziemy też wiązkę czy komputer sterujący.
Z kolei oferta Chevroleta obejmuje już prawie 50 jednostek. W Las Vegas dołączy do nich między innymi LT5 z Corvette ZR1 o mocy 755 KM. Silnik umieszczono w Chevrolecie Chevelle Laguna z 1973 roku. Kryzys naftowy jeszcze nigdy nie wyglądał tak seksownie.
Oczywiście to nie jedyne propozycje z Las Vegas godne uwagi. Toyota zaprezentowała Camry w wydaniu rajdowym, Kia stuningowała nieoferowanego u nas SUV-a Telluride, Ford zasypał hale imprezy SEMA chyba wszystkimi F-150 wyprodukowanymi w ciągu ostatniego miesiąca. Ale w przypadku tych targów, jakość liczy się bardziej niż ilość.