Lód spadający z naczep. Problem dla wielu, skutecznego rozwiązania nie ma nikt

31 grudnia, Mądrzechowo, bmw. 5 stycznia, Strzelce Opolskie, skoda. 6 stycznia, autostrada A4, kolejne bmw. Prawie każdego dnia gdzieś na polskich drogach dochodzi do incydentu, w którym spadający z naczepy lód uszkadza jadące za nim auto i rani siedzące w środku osoby. Problem jest poważny, ale w obecnych realiach praktycznie niemożliwy do rozwiązania.

Spadający z naczep ciężarówek lód może stanowić bardzo poważne zagrożenie dla innych uczestników ruchu (fot. OSP Świerklany)
Spadający z naczep ciężarówek lód może stanowić bardzo poważne zagrożenie dla innych uczestników ruchu (fot. OSP Świerklany)
Mateusz Żuchowski

30.01.2020 | aktual.: 22.03.2023 16:34

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Problem spadającego lodu z naczep nie jest nowy. Powraca każdej zimy – także tej. Do powstania tego zjawiska nie potrzeba nawet opadów śniegu ani utrzymującej się niskiej temperatury. Wystarczy parę godzin mrozu w ciągu nocy, by kolejnego dnia kierowcy aut osobowych znów musieli awaryjnie hamować na widok dużych fragmentów lodu spadających w lepszym przypadku pod ich koła, w gorszym – na maski lub szyby.

Pozostawienie na naczepie lodu, który może spaść na drogę podczas jazdy, podlega karze mandatu. Jednoznacznie wskazują na to przepisy ruchu drogowego, które zabraniają używania pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim (art. 60 ust. 1 pkt 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym) i wskazują, że pojazd musi być utrzymany w stanie, który nie zagraża bezpieczeństwu osób znajdujących się w pojeździe lub innych uczestników ruchu, nie narusza porządku ruchu na drodze oraz nie narusza kogokolwiek na szkodę (art. 66 ust. 1 pkt 1).

Odpowiadające za bezpieczeństwo na drogach służby zapewniają, że problem dostrzegają i kontrolują sytuację. W odpowiedzi na moje pytania Biuro Promocji i Komunikacji Wydziału Komunikacji Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego wydało następujące oświadczenie.

"Inspektorzy ITD obserwują, że niestety część kierowców pojazdów ciężarowych nie oczyszcza górnych powierzchni pojazdów z zalegającego śniegu i lodu, stąd też zwracają uwagę na ten element w trakcie codziennych kontroli. Większość inspektorów posiada uprawnienia do pracy na wysokości i może takie kontrole przeprowadzić z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. W przypadku stwierdzenia, że na pojeździe znajduje się warstwa lodu czy śniegu, mogąca spowodować zagrożenie na drodze, inspektorzy ITD są uprawnieni do nałożenia mandatu karnego na kierowcę w związku z używaniem pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim."

Policja przeprowadza kontrole stanu naczep (fot. Policja)
Policja przeprowadza kontrole stanu naczep (fot. Policja)

Kierowcy ciężarówek chcą usuwać lód, ale nie mają jak

Winę za ten stan rzeczy najłatwiej zrzucić na samych kierowców ciężarówek, ale ci zapewniają z kolei, że z problemem lodu spadającego z naczep także chcieliby walczyć, tylko nie mają jak.

– Kierowca nie ma fizycznej możliwości wejścia na naczepę – mówi Michał Tur, kierowca bazujący w Stalowej Woli.

Naczepy nie są wyposażone w żadne oprzyrządowanie, które pozwalałoby wejść na jej dach. Zresztą nawet gdyby miały, korzystanie z nich w legalny sposób byłoby bardzo trudne, ponieważ kwalifikowałoby się to jako praca na wysokości. A to wiązałoby się z potrzebą uzyskania różnych pozwoleń oraz specjalnego przygotowania całej infrastruktury do odśnieżenia naczepy.

W niektórych krajach na zachód od Polski kierowcy muszą obowiązkowo przejść badania lekarskie i szkolenia wysokościowe, a podesty do odśnieżenia naczep mogą łatwo znaleźć na parkingach przy autostradach i stacjach paliw. U nas brakuje i kwalifikacji kierowców i samych ramp.

Nie ma przepisu, który mówi kierowcom, że mają wejść na górę i sprawdzić czy na ich naczepie zalega lód – przyznaje podinspektor Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. – Jednocześnie muszą mieć jednak świadomość, że jeśli coś z ich naczepy się oberwie lub spadnie, będą odpowiedzialni za wyrządzone straty – dodaje.

Do środka pojazdu mogą przedostać się nawet duże i potencjalnie śmiercionośne bryły lodu (fot. OSP Świerklany)
Do środka pojazdu mogą przedostać się nawet duże i potencjalnie śmiercionośne bryły lodu (fot. OSP Świerklany)

Nawet na nowych drogach infrastruktura nie uwzględnia odpowiednich stanowisk do odśnieżania naczep. Udało mi się znaleźć jedną konstrukcję tego typu. Pojawiła się dopiero w 2017 roku w miejscowości Stobierna pod Rzeszowem, ale jej koszty (9000 zł) pokryła z własnych środków prywatna firma. Akcja ta miała być początkiem ogólnopolskiej inicjatywy wsparcia dla kierowców ale, jak widać, pomysłu nie udało się zrealizować na szerszą skalę.

GITD w komentarzu do tego artykułu twierdzi, że "na rynku dostępne są urządzenia typu rampy czy dmuchawy, które umożliwiają łatwe i bezpieczne zrzucenie warstwy śniegu i lodu z pojazdu. Coraz więcej myjni dla pojazdów ciężarowych i stacji benzynowych również posiada takie wyposażenie." Sami kierowcy ciężarówek przyznają mi, że dostępność takich rozwiązań przez cały czas jest znikoma.

Sebastian, kierowca zawodowy z powiatu chrzanowskiego przyznaje, że większa firma logistyczna, w której pracował, rzeczywiście miała sprzęt potrzebny do odśnieżenia naczep. Jednak nawet w takim przypadku nie zawsze da się zadbać o odpowiedni stan pojazdu z prozaicznej przyczyny.

– Kierowcy nie zawsze jeżdżą ze swoimi naczepami. Zdarzają się przypadki, że do mojego auta podpinana była naczepa innej firmy i nie miałem wpływu na jej stan techniczny. Odśnieżanie w takich przypadkach w środowisku dalej jest postrzegane raczej jako przejaw dobrej woli niż norma – wyznaje.

GITD w przygotowanym oświadczeniu twierdzi, że w takich przypadkach ma prawo nakładać kary nie na kierowców, a właśnie firmy odpowiadające za samochody.

"Obowiązek odpowiedniego przygotowania pojazdu do drogi spoczywa na kierującym, jednak w transporcie drogowym za utrzymanie i konserwację pojazdów czy sprawdzanie procedur związanych z bezpieczeństwem odpowiada także zarządzający transportem, którego każdy licencjonowany przewoźnik ma obowiązek wyznaczyć (art. 4 ust. 2 lit b rozporządzenia WE 1071/2009 ustanawiającego wspólne zasady dotyczące warunków wykonywania zawodu przewoźnika drogowego i uchylającego dyrektywę Rady 96/26/WE). Zarządzający transportem powinien zatroszczyć się o to, aby kierowcy, któremu przydziela zadania przewozowe, bądź inni pracownicy, mieli możliwość sprawdzenia czy np. na dachu pojazdu nie zalega lód bądź śnieg, a w przypadku, gdy pojawi się taka konieczność, możliwość usunięcia zagrożenia w bezpieczny sposób" czytam w oświadczeniu.

(fot. KPP w Wałczu)
(fot. KPP w Wałczu)

Podinspektor Kobryś przypomina tymczasem, że policja w takich przypadkach nie chce koniecznie doprowadzić do ukarania kierowcy ciężarówki, tylko znaleźć z nim wspólne rozwiązanie.

– Pomiędzy kontrolą policji a mandatem nie można od razu stawiać znaku równości. Policjanci patrolujący drogi mają świadomość wyzwań technicznych stojących przed kierowcami ciężarówek i norm BHP, które muszą spełniać podczas odladzania naczep. Jest to ważny dla nas temat, ale chcemy do niego podchodzić z rozumem – opisuje.

W nieoficjalnych rozmowach osoby ze środowiska przyznają, że ostatecznie bardziej opłaca się pokryć koszty naprawy paru aut z polisy OC niż dokładnie odladzać każde auto na drodze. Poważnych incydentów w skali całego biznesu nie jest w końcu aż tak dużo, a wykrytych sprawców – jeszcze mniej. Kierowcy ciężarówek mogą być nawet zupełnie nieświadomi tego, co właśnie zdarzyło się kilkanaście metrów dalej za ich autem i jadą dalej. Wszystko wskazuje więc na to, że kierowcom aut osobowych za ciężarówkami nie pozostaje nic innego niż po prostu zachować szczególną ostrożność.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (45)