Ferrari Testarossa Pininfarina Spider z przebiegiem 413 km trafi pod młotek. Jest warte majątek
Ile może kosztować auto z 1990 r.? Jeśli jest tak wyjątkowe, jak egzemplarz, który 5 listopada zostanie zlicytowany w domu aukcyjnym RM Sotheby's, to od 1,65 do 2,10 mln euro. Testarossa, o którą chodzi, jest jedną z niewielu na świecie, a do tego może pochwalić się przebiegiem tak niskim, że można powiedzieć, iż to nowe auto.
30.10.2022 | aktual.: 30.10.2022 09:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Spośród 7,2 tys. egzemplarzy Testarossy, które wyprodukowało Ferrari, dziś na świecie może być ledwie kilka takich, które mogą poszczycić się otwartym dachem. Na przełomie lat 80. i 90. Pininfarina otrzymała od rodziny królewskiej Brunei zlecenia wykonania siedmiu egzemplarzy Testarossy w wersji Spider. Każdy z nich otrzymał inną kombinację kolorystyki wykończenia karoserii i wnętrza. Wiadomo, że potem Pininfarina wykonała również niewiele sztuk takich aut dla szczególnie ważnych klientów. Egzemplarz, który trafił na aukcję RM Sotheby's, jest właśnie jednym z nich.
Nazwanie tej testarossy superzadką nie jest żadną przesadą. Dodatkowo auto ma na liczniku jedynie 256 mil, czyli 413 km, ponieważ do tej pory było po prostu ozdobą kolekcji aut i nigdy nie zostało zarejestrowane. Nie oznacza to jednak, że włoski, kultowy wóz nie jest gotowy do jazdy. Jest wręcz przeciwnie.
Samochód przeszedł kompletną renowację. Za równowartość 177 tys. euro zostało odświeżone przez Pininfarinę i firmę Carozzeria Zanasi, czyli zakład, który Ferrari poleca swoim klientom w razie "przygód". Lista czynności obejmowała ponowne malowanie, konserwację wnętrza oraz otwieranego dachu, wymianę pompy paliwa oraz sprzęgła, a także kompletny przegląd mechaniczny i konserwację.
Auto jest więc gotowe, by po zarejestrowaniu wyjechać na drogi – o ile oczywiście będzie sobie tego życzył nabywca. Według przewidywań domu aukcyjnego cena auta wyniesie od 1,65 do 2,10 mln euro. Jakiekolwiek uszkodzenie auta byłoby więc katastrofą. Nie tylko dla historii motoryzacji, ale też w całkiem przyziemny sposób finansową.