Dziwny mandat z zagranicy może być zwykłą pomyłką. Ale sprawy nie można zignorować
Wakacyjne podróże po Europie dla niektórych skończą się przykrą niespodzianką w postaci zdjęcia z fotoradaru. Zdarza się również, że w okresie wakacyjnym natłok pracy służb zajmujących się kontrolą prędkości jest tak duży, że ich pracownicy popełniają błędy i wysyłają mandat niewinnemu kierowcy.
17.06.2019 | aktual.: 28.03.2023 10:41
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O tym przekonała się nasza czytelniczka, pani Agata, która na dziejesie.wp.pl wysłała nam informację, że otrzymała list z Niemiec, wzywający ją do zapłacenia 15 euro za przekroczenie prędkości w Garmisch-Partenkirchen o 8 km/h. W teorii wszystko się zgadza – mamy podany numer rejestracyjny, datę i godzinę, sprzęt jakim dokonano pomiaru, a nawet zdjęcie kierowcy.
Problem polega jednak na tym, że na owym zdjęciu jest mężczyzna ewidentnie prowadzący ciężarówkę. Pani Agata jeździ małym, miejskim autem i nie była nawet w okolicach Garmish-Partenkirchen w ciągu ostatniego roku. Nietypowa może się też wydawać kwota mandatu. Ze względu na koszty związane z prowadzeniem postępowania państwa wyznaczają granicę opłacalności wszczynania całej procedury, jednak zdarzają się wyjątki, a to oznacza, że może się trafić mandat nawet na 15 euro. Tym bardziej, że za małe przekroczenie prędkości u naszych zachodnich sąsiadów kary opiewają na małe kwoty.
Warto przy tym pamiętać, że w Niemczech granica, od której możemy być niemal pewni mandatu wynosi ona 70 euro. Polski kierowca często nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za przewinienie, które jest karane niższym mandatem. Zdjęcie z fotoradaru po prostu trafi do kosza służby obsługującej ten system. Jednak coraz częściej zdarzają się wyjątki od tej reguły i niemieccy funkcjonariusze wysyłają też mandaty na niższe kwoty jak w przypadku pani Agaty.
Nie bez znaczenia jest również fakt, że pismo wysłano w języku niemieckim. To – jak dowiaduję się nieoficjalnie w Komendzie Głównej Policji – dość powszechna taktyka, która ma za zadanie przyśpieszyć ścieżkę administracyjną i nie dotyczy ona wyłącznie krajów niemieckojęzycznych.
Czy więc sprawę można zignorować i potraktować ją jako zwykła próbę naciągnięcia nas na drobny wydatek? Pod żadnym pozorem – wskazują mundurowi. Najlepszym rozwiązaniem będzie wysłanie listu poleconego (ew. e-maila) w języku ojczystym dokładnie opisując całe zdarzenie.
– Jeśli mandat zostanie skutecznie doręczony, ale nie będzie opłacony, sytuacja ta zostanie odnotowana w rejestrach – mówi Cezary Kasprowicz z PZM Travel. – Przy powrocie do kraju, w którym popełniliśmy wykroczenie (lub zostaliśmy o nie niesłusznie posądzeni – przyp. red.), w razie kontroli policyjnej funkcjonariusz może otrzymać informację o nieopłaconym mandacie. Trudno będzie wówczas wytłumaczyć, że sprawa dotyczyła zupełnie innego kierowcy.