Robert Lewandowski był zaskoczony Niemcami. Trzy mandaty pod rząd

Dla wielu jest wzorem sportowego sukcesu i rozsądku w konsumowaniu zdobytej sławy. Nawet najlepszym zdarzają się jednak wpadki. Na przykład trzy mandaty otrzymane pod rząd za przekroczenie prędkości.

Różnice pomiędzy Polską a Niemcami nie dotyczyły tylko siły ligi
Różnice pomiędzy Polską a Niemcami nie dotyczyły tylko siły ligi
Źródło zdjęć: © East News / TOMASZ RADZIK / AGENCJA SE
Tomasz Budzik

16.05.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W wywiadzie udzielonym "Deutsche Welle", do którego odnosi się brd24.pl, polski piłkarz opowiedział o początkach futbolowej kariery u naszych zachodnich sąsiadów. "W pierwszym tygodniu jak się przeprowadziłem do Niemiec, na odcinku dwóch kilometrów na tej samej trasie dostałem trzy mandaty. Limit wynosił 50 km/h, a ja jechałem 56, 59, 57. Myślałem, że jak jadę 60 czy nawet 65 to będzie OK, a trzy razy złapał mnie radar. To było trochę szokujące. W Polsce nawet jak radar stał, to te 20 km było dopuszczone" - stwierdził piłkarz.

Rzeczywiście, w Polsce funkcjonuje określone przepisami przyzwolenie na łamanie limitów. Zgodnie z prawem fotoradary GITD mogą reagować dopiero w przypadku przekroczenia dozwolonej prędkości o 11 km/h lub więcej. Miał to być ukłon w stronę kierowców. Liczniki samochodowe często pokazują przecież wartość nieco odbiegającą od rzeczywistej prędkości.

Jak pokazał raport Najwyższej Izby Kontroli z 2014 r., w wielu miejscach fotoradary ustawione były tak, by wykonywały zdjęcie jedynie w przypadku przekroczenia o przynajmniej 15 km/h, a nawet 25 km/h. Miało to prowadzić do zmniejszenia liczby zgłoszeń o złamaniu przepisów. Po co? Każde z nich potem musiało zostać poddane przetwarzaniu, a do tego GITD brakowało ludzi. Jak przekonał się Robert Lewandowski, podobnych problemów z karaniem wykroczeń nie mieli Niemcy.

Jak przyznał w wywiadzie piłkarz, kwoty widniejące na mandatach nie były bardzo dotkliwe. Zapewne jednak przekonanie o nieuchronności kary sprawiło, że zawodnik zmienił nawyki za kierownicą. A przestrzeganie ograniczeń prędkości nie zawsze musiało być łatwe, bo Roberta Lewandowskiego można było spotkać za kierownicą imponujących samochodów: Ferrari F12 Berlinetty, Maserati GranTurismo, Bentleya Continentala GT, Porsche Cayenne GTS czy całkiem zwykłego w tym towarzystwie "służbowego" Audi RS7, otrzymanego w ramach kontraktu pomiędzy producentem i klubem z Monachium.

Komentarze (10)