Bezkolizyjny skręt w lewo. Co oznacza taki znak i czy trzeba go przestrzegać?
Nietypowy znak stojący przy niektórych skrzyżowaniach w Polsce. Co oznacza? Jak się do niego stosować? Nie wszyscy kierowcy znają odpowiedzi na te pytania. Trudno im się dziwić, gdyż oficjalnie taki znak po prostu nie istnieje.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Z uwagi na prawostronną organizację ruchu skręt w lewo jest jednym z najbardziej kolizyjnych manewrów wykonywanych przez polskich kierowców. Zazwyczaj bowiem wiąże się z koniecznością przepuszczenia aut jadących z naprzeciwka. Mogłoby się zdawać, że ten powszechny manewr nie budzi wątpliwości co do kwestii pierwszeństwa i trajektorii przejazdu. Problem pojawia się jednak na większych skrzyżowaniach, gdy dwóch kierowców jadących naprzeciw siebie zamierza skręcić w lewo.
Minąć się prawymi stronami pojazdów, skręcając przed sobą, czy też skręcić na zakładkę, mając drugie auto po lewej stronie? Wszystko zależy od kształtu i wielkości skrzyżowania, lecz jeśli jest taka możliwość, logiczną i wygodniejszą opcją wydaje się skręt bezkolizyjny. Rzecz w tym, że przepisy nie regulują tej kwestii, co może prowadzić do problemów w przypadku, gdy każdy z kierowców obierze inny tor jazdy.
Z pomocą przychodzi oznakowanie, jakie możemy spotkać na niektórych skrzyżowaniach. Mowa o tablicy przedstawiającej bezkolizyjny tor jazdy. To przydatne rozwiązanie, które rozwiewa wątpliwości co do sposobu wykonania manewru. Warto jednak wiedzieć, że — w świetle obowiązujących przepisów — nie jest żaden sposób wiążące. Zignorowanie takiego znaku nie grozi więc mandatem.
Wszystko dlatego, że znak sugerujący bezkolizyjny tor jazdy tak naprawdę nie jest znakiem. — Oznaczenie to nie stanowi znaku drogowego w myśl rozporządzenia w sprawie znaków i sygnałów drogowych, które określa znaki drogowe, ich znaczenie i zakres obowiązywania — informuje Szymon Huptyś, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury. Mówiąc prościej — nie znajdziecie go na oficjalnej liście znaków drogowych obowiązujących w Polsce.
Niestosowanie się do takich oznaczeń nie jest więc wykroczeniem. — Nie może być złamaniem przepisów zachowanie się inaczej, niż wskazuje coś, co nie jest znakiem drogowym, czyli nie jest przepisem — stwierdza Jakub Dybalski, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie.
Jak wynika z informacji uzyskanych w ZDM Warszawa, takie oznakowanie, choć spotykane na ulicach, nie ma obecnie szans na zatwierdzenie przez Biuro Organizacji Ruchu. —To oznakowanie poziome na skrzyżowaniu ma jasno wskazywać kierowcy, jak jechać — dodaje Dybalski.
Tu warto zaznaczyć, że zarządcy dróg nierzadko projektują pasy w taki sposób, by wymusić bezkolizyjną organizację ruchu. Co więcej, oznakowanie poziome — w przeciwieństwie do opisywanych tablic — ma swoje prawne uzasadnienie i należy go bezwzględnie przestrzegać.
Znak przedstawiający bezkolizyjny tor jazdy stanowi natomiast sugestię, a nie nakaz, którego złamanie skończy się mandatem. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy tę sugestię ignorować, gdyż mijanie się "pod prąd" jest po prostu wygodniejszą i szybszą opcją na pokonanie wielu skrzyżowań.