Poradniki i mechanikaAuto naprawione, a nie pojedzie. Trzeba jeszcze zapłacić w ASO

Auto naprawione, a nie pojedzie. Trzeba jeszcze zapłacić w ASO

Komisja Europejska przedłużyła obowiązywanie rozporządzenia MV BER/GVO o kolejne 5 lat. Dzięki temu możemy serwisować pojazdy w niezależnych warsztatów i korzystać z części, które nie noszą logo producenta auta. Niestety nie rozwiązuje to największych obecnie problemów.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Autokult | Filip Blank
Marcin Łobodziński

31.10.2022 | aktual.: 24.11.2022 09:48

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dzięki regulacjom rozporządzenia GVO w okresie trwania gwarancji możemy serwisować pojazd w innym warsztacie niż autoryzowany. Co więcej, można też korzystać z części oryginalnych, ale bez wybitego na nich czy na opakowaniu logo producenta samochodu.

Słowem – dzięki temu wielu użytkowników możne znacząco obniżyć koszty serwisu i napraw stosunkowo młodych aut. Nie od dziś bowiem wiadomo, że w ASO bywa drogo, a czasami ceny są wręcz zaporowe. Niedawno Komisja Europejska przedłużyła obowiązywanie rozporządzenia na kolejne pięć lat. Niestety branża donosi, że pomimo tego powstaje niekiedy problem z innej strony.

Bez danych naprawa niemożliwa

Jak informuje branżowy serwis warsztatowiec.info, obecnie niezależne warsztaty zmagają się z barierami nierzadko nie do przejścia. Chodzi o dotyczące pojazdów dane oraz informacje techniczne, które nie są i nie muszą być udostępniane przez producentów aut. Przez to warsztaty niezależne nie mogą świadczyć kompleksowych usług serwisowych, ponieważ brak komunikacji z samochodem powoduje, że naprawa nie jest kompletna. W wielu modelach aut nie da się wykonać nawet podstawowego przeglądu, wymaganego przez producenta do uznania gwarancji.

Niestety Komisja Europejska już zapowiedziała, że kolejny pakiet poprawek w rozporządzeniu pojawi się dopiero za pięć lat. "Warsztatowiec" informuje, że europejskim aktem prawnym, który będzie regulował tę kwestię, będzie tzw. Data Act., czyli rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zharmonizowanych przepisów dotyczących sprawiedliwego dostępu do danych i ich wykorzystywania.

Niestety jest to akt ogólny dla wszystkich producentów, a branża motoryzacyjna potrzebuje szczegółowych rozwiązań tylko dla swojego sektora. Chodzi o to, by koncerny samochodowe nie mogły się zasłaniać tajemnicami handlowymi i odmawiać dostępu do danych oraz zasobów pojazdu pod pretekstem cyberbezpieczeństwa.

Doświadczenia branży są takie, że pod tym właśnie pretekstem, w dobie cyfryzacji pojazdów, producenci aut coraz bardziej utrudniają naprawy i serwisowanie pojazdów, eliminując częściowo, a niekiedy całkowicie możliwość ingerencji przez serwisy niezależnie, więc jednocześnie eliminując te podmioty.

Mechanicznie wszystko jest ok. Teraz trzeba jechać do ASO

Tak nierzadko kończą się naprawy w warsztatach niezależnych, do których przyjeżdżają klienci z poważnymi usterkami mechanicznymi. W ASO dowiadują się, że naprawa jest horrendalnie droga, więc szukają innego rozwiązania. Zamiast złomować pojazd, próbują go wskrzesić. Tym bardziej, że mowa o kilkuletnich autach.

Wizyta w warsztacie niezależnym nierzadko przynosi ulgę, kiedy klient dowiaduje się, że naprawa (czasami na używanych częściach) okazuje się tańsza, a niekiedy w ogóle możliwa. Zamiast wymieniać cały podzespół (np. przekładnię), warsztaty wymieniają jedną część (np. łożysko).

Niestety nie zawsze kończy się to happy endem, jeśli w jakiś sposób podzespół czy część komunikuje się z komputerem auta. Po wymianie części lub podzespołu, a niekiedy nawet tylko jego naprawie, pomimo iż wszystko mechanicznie jest sprawne, auto nie działa. Dlaczego? Ponieważ wymagana jest adaptacja, programowanie, niekiedy po prostu połączenie z centralą producenta, że część została wymieniona i może być – zdalnie – uruchomiona. Okazuje się, że pomimo naprawy w warsztacie niezależnym i tak konieczna będzie wizyta w ASO. A może być tak, że ASO odmówi wykonania pewnych czynności tłumacząc się kwestiami bezpieczeństwa.

– To auto stoi i czeka na wizytę w ASO – opowiada anonimowy właściciel warsztatu, którego mechanicy naprawili zawieszenie w bardzo luksusowym modelu. – Wszystko co trzeba, zostało wymienione; na częściach oryginalnych i powinno działać. Ale trwają negocjacje z ASO, żeby można było to uruchomić, bo ja takich możliwości nie mam. Ile to potrwa? Nie wiem. Pewnie wszystko zależy od pieniędzy – dodaje.

Komentarze (0)