70 proc. aut Polaków powinno trafić do kontroli. Oślepianie jest gwarantowane
Kierowcy zwykle dbają o swoje samochody. Co jednak ciekawe, często wyjątkiem jest oświetlenie. W efekcie podczas jazdy nocą jesteśmy wciąż oślepiani. Według ekspertów aż w siedmiu na dziesięć samochodów reflektory nie działają tak, jak powinny.
22.10.2022 | aktual.: 23.10.2022 08:22
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Akcja wciąż potrzebna
Sobota 22 października to pierwsza odsłona zaplanowanej w 2022 r. akcji "Twoje światła – nasze bezpieczeństwo". W jej ramach na 1,3 tys. stacji kontroli pojazdów w Polsce można za darmo sprawdzić i ustawić światła. Lista tych punktów została opublikowana na stronie internetowej policji. I nie jest to przypadek. W ramach akcji, która będzie odbywać się również 5 i 19 listopada oraz 3 grudnia, pracować będą nie tylko diagności. Drugim filarem akcji jest wzmożona kontrola jakości oświetlenia w poruszających się po naszych drogach pojazdach. Akcję współorganizuje Instytut Transportu Samochodowego, dla którego to również ważne źródło wiedzy. Jak źle jest ze światłami w polskich pojazdach?
- Z danych Instytutu Transportu Samochodowego wynika, że aż 98 proc. polskich kierowców doświadcza oślepiania przez inne samochody, a 40 proc. skarży się, że ich światła świecą za słabo. Analizy ITS wskazują również, że tylko ok. 30 proc. pojazdów, spośród wszystkich poruszających się po drogach, ma prawidłowo lub zaledwie akceptowalnie ustawione światła. Te negatywne statystyki często potwierdzają policyjne kontrole drogowe- powiedział Autokult.pl Mikołaj Krupiński, rzecznik prasowy ITS-u.
- Z ubiegłorocznych analiz przeprowadzonych przez ITS, wspólnie z Komendą Stołeczną Policji, w warunkach ruchu drogowego wynikało, że w jednym z pojazdów klosze reflektorów były tak zmatowiałe, że po zmroku ledwie pozwalały zobaczyć przeszkodę z odległości kilku metrów. W drugim żarówki były źle włożone, a w innym przepalone. Jednak największym problemem były samochody wyposażone w nielegalne zamienniki żarówek, które mogą świecić mocnym światłem blisko pojazdu, ale oślepiają kierowców jadących z naprzeciwka - mówi Autokult.pl dr inż. Tomasz Targosiński, ekspert ds. oświetlenia pojazdów w ITS.
Nie każdy kierowca zdaje sobie sprawę z tego, jak wielkie znaczenie ma jakość oświetlenia dla bezpieczeństwa po zmroku. Jest tak szczególnie poza miastem, gdzie rozwija się wyższe prędkości. Gdy jedziemy 90 km/h, w ciągu sekundy pokonujemy 25 metrów. W razie błędu czy niedostrzeżenia przeszkody, rowerzysty lub pieszego, mamy niewiele czasu na reakcję. Dlatego tak ważne jest, ile widzimy przed sobą.
- Światła zatrzymywanych do kontroli pojazdów miały wartości na poziomie zaledwie 10-40 proc. wymaganego przepisami minimum. Oznacza to, że bezpieczna prędkość poruszania się z takimi światłami w nocy, nawet przy prawidłowym ustawieniu refletorów, nie przekracza 30-50 km/h! Przy takiej jakości oświetlenia pojazdu kierowca nie może liczyć na to, że odpowiednio wcześnie dostrzeże np. pieszego, nawet noszącego elementy odblaskowe – dodaje dr inż. Tomasz Targosiński.
Kontrowersyjny brak
W ciągu ostatnich 20 lat w motoryzacji zaszła wręcz rewolucyjna zmiana w dziedzinie jakości oświetlenia. Tradycyjne reflektory halogenowe zyskały ulepszenie w postaci systemu soczewkowego, potem zostały zastąpione przez światła ksenonowe, które z kolei ustąpiły światłom LED. Te ostatnie w zaawansowanych odmianach samoczynnie się ustawiają i poza miastem pozwalają całą podróż pokonywać na światłach drogowych. By nie oślepiać kierowców jadących z naprzeciwka, komputer pokładowy odpowiednio kształtuje wiązkę światła, "wycinając" z niej otoczenie zbliżających się aut. Problem polega jednak na tym, że na polskich ulicach aut z nowoczesnymi systemami oświetlenia jest jak na lekarstwo.
Według danych Polskiego Związku Przemysłu Samochodowego na koniec 2020 r. średni wiek samochodu w Polsce wynosił 14,3 roku. W czasach wysokiej inflacji i trudnej sytuacji związanej z wojną w Ukrainie nie należy się spodziewać odmłodzenia parku aut Polaków. Kierowców na to po prostu nie stać. Czy oznacza to, że jeszcze przez długie lata nic się nie zmieni? Niekoniecznie.
Branża od lat pracuje nad rozwiązaniem, które jest w stanie poprawić jakość oświetlenia przynajmniej w części starszych samochodów bez wielkich inwestycji ze strony zmotoryzowanych. Chodzi o specjalne żarówki LED, których kształt – a więc i sposób emisji światła – dostosowany jest do tradycyjnych reflektorów. Po odpowiednim i dość tanim przygotowaniu instalacji elektrycznej auta można je zastosować zamiast tradycyjnych żarówek halogenowych.
W Niemczech takie retrofity dostępne są od jesieni 2020 r. Ze względów bezpieczeństwa konkretna żarówka LED musi otrzymać homologację do reflektorów konkretnego modelu. Co daje wymiana? Jak sprawdził automobilklub ADAC, w modelu BMW światła z tradycyjną żarówką H7 świeciły na 130 metrów, a to samo auto z żarówką LED już na 170 m. O takim rozwiązaniu pozytywnie wypowiadał się również polski ITS. Nasi naukowcy badali retrofity LED na jednym z modeli Dacii i zauważyli poprawę jakości oświetlenia bez zwiększonego oślepiania innych uczestników ruchu.
Dlaczego więc Polacy nie montują w tradycyjnych reflektorach swoich aut tych nowych LED-owych żarówek? Ponieważ jest to nielegalne. Wciąż nie wprowadzono u nas przepisów, które dopuszczałyby możliwość stosowania takiego rozwiązania. Oczywiście retrofity nie byłyby cudownym lekarstwem na problemy jeżdżących po naszych ulicach aut. Faktem pozostaje jednak, że mogłyby znacznie pomóc w przypadku starszych aut, które mają sprawne i właściwie ustawione reflektory.
W ciągu czterech dni tej jesieni można za darmo wyregulować oświetlenie w swoim samochodzie i sprawdzić, czy w ogóle wciąż nadaje się ono do użytku. Warto skorzystać z tej możliwości. Trudno wyobrazić sobie, by w 70 proc. aut w Polsce niewłaściwie działał silnik czy układ hamulcowy. Kierowcy niesłusznie bagatelizują jednak sprawność oświetlenia, narażając tym samym siebie i innych.