Zmiany w badaniach technicznych. Kubeł zimnej wody na głowę ministra
Organizacja zrzeszająca stacje kontroli pojazdów wydała swoje stanowisko w sprawie planowanych przez rząd zmian w badaniach technicznych pojazdów. Jak informuje PISKP, części ministerialnych założeń nie da się zrealizować po prostu dlatego, że na polskich stacjach nie ma odpowiedniego sprzętu.
19.07.2022 | aktual.: 13.03.2023 16:34
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rząd chce zmian, ale nie sprawdził podstaw
Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów wyraziła swoją opinię na temat proponowanych przez Ministerstwo Infrastruktury zmian w przeprowadzaniu obowiązkowych badań technicznych pojazdów. Opublikowany w czerwcu przez resort projekt zakładał, że do spisu czynności, które wykonuje diagnosta, zostaną dodane nowe punkty – między innymi dotyczące kontroli działania systemu eCall, który jest obowiązkowy w nowych samochodach homologowanych po 31 marca 2018 r. Ministerstwo pokazało również nową klasyfikację usterek. Okazuje się jednak, że rząd przestrzelił. Niektórych punktów w warunkach typowej polskiej stacji kontroli pojazdów po prostu nie da się zrealizować, inne zmiany – zdaniem PISKP – są nietrafione.
Tak właśnie jest z systemem eCall. Automatyczne informuje on służby ratownicze w razie wypadku. Ratownicy dostają dane o położeniu pojazdu, dowiadują się, czy uruchomiły się poduszki powietrzne i ile osób było w samochodzie. Wartości systemu nie da się przecenić, bo może on sprowadzić pomoc sam nawet wtedy, gdy poszkodowani są nieprzytomni, a zdarzenia nikt nie widział. Rząd chciałby, aby działanie systemu eCall było sprawdzane podczas obowiązkowych badań technicznych. Ale to niemożliwe.
"Stacja kontroli pojazdów nie dysponuje urządzeniami do weryfikacji tej kwestii. W przypadku użycia interfejsu elektronicznego (nie określono jakiego), konieczne jest użycie oprogramowania, które obsługuje pojazdy danej marki, które nie są dostępne dla stacji" – pisze w swoim stanowisku PISKP.
Diagności wskazują również, że niemożliwe jest sprawdzanie nowych punktów dotyczących silnika. Zgodnie z projektem podczas przeglądu miałyby być sprawdzane przeróbki silnika i jednostki sterującej, mające wpływ na bezpieczeństwo lub środowisko. "Stacje kontroli pojazdów nie dysponują narzędziami do dokonania tego typu weryfikacji" – kwituje krótko PISKP.
Podobnie jest z kontrolowaniem innego wyposażenia specjalnego. W projekcie rozporządzenia zapisano, że diagnosta powinien sprawdzić również takie elementy jak instalację do przygotowywania posiłków, instalację sanitarną czy urządzenia audiowizualne. Jak zaznacza PISKP, diagności nie mają ani wiedzy, ani urządzeń, by kontrolować takie elementy – na przykład w autobusach.
Co więcej, zdaniem PISKP wprowadzenie nowych przepisów oznaczałoby kłopoty sprzętowe dla wielu przedsiębiorców z branży. Projekt rozporządzenia ma wprowadzić obowiązek archiwizowania wyników kontroli skuteczności hamulców i badania opóźnieniomierzaczem, sprawdzającym czas reakcji układu hamulcowego. Problem w tym, że urządzenia na wielu polskich stacjach nie posiadają takiej opcji, choć stacje te mają ważne dopuszczenie Transportowego Dozoru Technicznego. Można powiedzieć, że jeśli chce się zarabiać, należy inwestować. Z punktu widzenia właścicieli stacji kontroli problem jednak w tym, że ceny przeglądów nie zmieniły się od 2004 r. Biznes z roku na rok staje się mniej opłacalny.
Czekamy na zmiany. Wciąż
W swoim stanowisku PISKP wskazuje również na kilka innych zmian, które pod rozwagę powinno wziąć Ministerstwo Infrastruktury. W zapisach dotyczących identyfikacji samochodu przed rozpoczęciem badania w wyliczeniu służących do tego dokumentów wciąż jest karta pojazdu. Tymczasem ta przestanie być wydawana w urzędach 4 września 2022 r. Wśród wymienionych w rozporządzeniu usterek jest również brak nalepki kontrolnej. Te również przestaną być obowiązkowe 4 września 2022 r., a rozporządzenie dotyczące badań technicznych ma wejść w życie 27 września.
Zdaniem izby w rozporządzeniu brakuje również punktu dotyczącego umieszczania tablicy rejestracyjnej w miejscu innym niż konstrukcyjnie do tego przeznaczone. Znowelizowana w 2021 r. ustawa zakazuje takiego umieszczania tablic – na przykład z przodu za szybą, na desce rozdzielczej. W projekcie rozporządzenia nie ma jednak o tym mowy.
Jakość ministerialnego projektu może dziwić. W końcu od lat czekamy na zmiany w polskim systemie kontroli pojazdów. Rozporządzenie, którego projekt sprawdził PISKP, jest tylko elementem zmian, które już w 2018 r. miały dostosować nasze prawo do unijnych przepisów. Do dziś nic takiego jednak się nie stało. Pierwotny projekt zmian w Prawie o ruchu drogowym został zarzucony pod koniec 2018 r., a obecny utknął w martwym punkcie w lutym, choć powinien wejść w życie do końca 2022 r.
Polski system kontroli pojazdów wymaga zmian, ponieważ jest niewydolny. Potwierdza to nie tylko miażdżący wynik prac Najwyższej Izby Kontroli z 2017 r., ale też fakt, że w Niemczech badań nie przechodzi ok. 15 proc pojazdów. W 2021 r. w Polsce podobny los spotkał 2,26 proc. aut i różnica nie wzięła się raczej stąd, że po naszej stronie Odry jeżdżą młodsze i sprawniejsze auta.