"Mnie to nie dotyczy". Oto dlaczego nowe przepisy nie działają
Od 1 stycznia 2022 r. kierowcy, którzy nie przestrzegają przepisów, narażają się na o wiele surowsze kary. Niestety, na razie nie przekłada się to na wyższe bezpieczeństwo na drogach. "Kary muszą dotknąć większą liczbę osób" - mówi ekspert.
10.01.2022 | aktual.: 14.03.2023 13:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mandat w wysokości 800 zł za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 31 km/h, 1000 zł — jeśli prędkość była ponad 41 km/h za wysoka czy 1500 zł za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na pasach. To tylko niektóre spośród pozycji nowego taryfikatora mandatów. Takie radykalne podniesienie stawek było oczywiście podyktowane chęcią zwiększenia bezpieczeństwa na drogach. Czy udało się osiągnąć cel? Sam obserwuję, że kierowcy jeżdżą wolniej i nieco uważniej. Statystyki na razie jednak nie zachwycają.
Na podstawie codziennych danych publikowanych przez Komendę Główną Policji obliczyłem najważniejsze liczby pierwszych dziewięciu dni obowiązywania nowych przepisów i porównałem to z analogicznym okresem w 2021 r. Próba nie jest duża, ale niepokojący trend łatwo da się zauważyć. Choć kary dla kierowców łamiących przepisy są teraz znacznie wyższe niż w 2021 r., to liczba wypadków spadła nieznacznie, a liczba ich śmiertelnych ofiar jest nawet większa.
| ||||||||||||||||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
- Liczba wypadków delikatnie spadła, ale ciężkość wypadków wzrosła. To zapewne wiąże się z nadmierną prędkością. Ćwierć wieku bez zmian w mandatach sprawiło, że wielu kierowców nie wyobraża sobie, że może zostać za swoje wyczyny dotkliwie ukaranych. To przyzwyczajenie przenieśliśmy na 2022 r. Dopóki mnie coś nie dotknie, to nie myślę o tym. Niech ci wariaci, piraci drogowi, dostają mandaty. Mnie to nie dotyczy. Zmiany w taryfikatorze mandatów potrzebują czasu. Kary muszą, niestety, dotknąć większą liczbę osób. Potrzebujemy też służb na drogach, szczelnego systemu nadzoru — mówi w rozmowie z Autokult.pl Sylwester Pawłowski z projektu edukacyjnego Świadomy Kierowca.
Wiara w to, że "ja nie dostanę mandatu", z pewnością po części wyjaśnia, dlaczego na razie zmiany w taryfikatorze nie przełożyły się na większe bezpieczeństwo. Z pewnością nie jest to jednak jedyny czynnik. Od początku roku zauważam, że kierowcy jeżdżą wolniej i nieco uważniej. Moje obserwacje potwierdzają niemal wszyscy kierowcy, z którymi na ten temat rozmawiałem. Dlaczego więc nie przekłada się to na zmniejszenie liczy wypadków?
- Prędkość i brak uwagi w okolicach przejść dla pieszych to teraz największe problemy i pola do poprawy. Przeceniamy własną wiedzę i umiejętności. Zdecydowana większość zmotoryzowanych uważa się za lepszych kierowców niż inni. Te wyobrażenia czasami zderzają się z rzeczywistością. I takim zderzeniem może być wysoki mandat, który zmusi nas do refleksji. Dziś to kosztowne, ale jeszcze nie najgorsze, co może nas spotkać. Czasami wyobrażenia kierowców o swoich umiejętnościach weryfikuje dopiero udział w wypadku, a wtedy na refleksje i zmianę złych nawyków może być za późno — podkreśla Sylwester Pawłowski.
- Najlepiej nie zastanawiać się nad tym i wypatrywać, gdzie i czy "stoją". Najlepiej po prostu cały czas jeździć zgodnie z prawem. Najlepszym antyradarem jest Kodeks drogowy. Jego codzienne stosowanie chroni kierowcę nie tylko przed mandatami za prędkość, ale i przed wszystkimi pozostałymi. Lepiej jednak, żeby kierowcy zmieniali złe nawyki i zachowania nie ze względu na wysokie kary, ale z przekonania, aby je zmienić – dodaje Sylwester Pawłowski.
Na pełną ocenę skuteczności nowych przepisów trzeba będzie jeszcze poczekać. Pokażą to statystyki za kwartał, pół roku, a potem za rok. Wtedy zobaczymy, czy polscy kierowcy potrafią uczyć się na cudzych błędach.