"Wolę spotkać na drodze pijanego kierowcę, niż takiego...". O autach dostawczych opowiada zawodowiec
Niedawno pisałem o przeładowanym 20-krotnie samochodzie dostawczym. Choć jest to przypadek ekstremalny, to tak naprawdę przeciążone dostawczaki są normą na naszych drogach. Opowiedział mi o tym kierowca z kilkunastoletnim stażem i dobrą znajomością branży.
31.01.2018 | aktual.: 30.03.2023 12:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak się okazało, jest też naszym czytelnikiem od momentu opublikowania jednego z testów samochodów dostawczych. Pierwsze, co mnie zastanowiło, to dlaczego chce cokolwiek o tym mówić. Przecież wiadomo, że nie robi się takich rzeczy przeciwko własnej branży. Nie chodziło o żadną sławę, ponieważ prosił mnie o zachowanie anonimowości, więc imię - powiedzmy Paweł - jest wymyślone tylko na potrzeby tego tekstu.
Zobacz także
- Chciałem ci to opowiedzieć z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że tak naprawdę są to ludzie nieuczciwi, ale to nic. Oni są śmiertelnie groźni. Moim zdaniem warto nagłośnić ten temat. Może kogoś ruszy jak mnie, gdy kilka lat temu miałem wypadek.
Paweł powiedział mi o swoim wypadku z kilkoma szczegółami, ale nie chce, żebym je zdradzał. Zresztą to bez znaczenia dla tematu. Twierdzi, że nie był daleki od śmierci, być może kalectwa. Kilka dni po zdarzeniu miało miejsce inne ważne w jego życiu wydarzenie. Po powiązaniu jednego z drugim, gdy uświadomił sobie, że mógł tego nie doczekać, postanowił podziękować Bogu za lekcję i obiecał więcej tak nie jeździć. Niestety musiał zmienić pracę, potem kolejną, aż w końcu się wyprowadził.
- Moje auto miało ładunek ważący powyżej 3 ton, przy dopuszczalnej ładowności niecałej tony. To jeszcze nie tak dużo. Jak jedziesz po drodze mając z tym doświadczenie, to nie ma problemu. Ale gdy wypadasz z drogi, to czujesz, że autem miotają takie siły, jakich nie jesteś sobie w stanie wyobrazić. – Paweł przypomina sobie moment wypadku – Nawet jak tracisz kontrolę nad autem, to mniej więcej wiesz, co się stanie, gdy uderzy w drzewo, złapie pobocze i tak dalej. Ale gdy na pace ponad 3 tony zacznie ci się poruszać i wyobrazisz sobie, że dzieli cię od tego cieniutka blaszka, to naprawdę można się przestraszyć. Samochód zachowuje się tak, jak pokieruje nim twój towar.
Dlaczego auta dostawcze są przeładowane? Czy tak po prostu musi być? To czynnik ekonomiczny czy coś innego?
- Po pierwsze czynnik ekonomiczny. Popatrz na to, jak mam załadowane auto – pokazuje mi zdjęcie swojego samochodu dostawczego z towarem, który zawiezie do klienta po naszej rozmowie. – To jest tona dwieście. Mniej więcej tyle mogę legalnie załadować.
Rzeczywiście wygląda to dość zabawnie, bo ładunek nie wypełnia nawet 1/5 przestrzeni. Wyobrażam sobie pojemnik na płyn w kształcie sześcianu – mniej więcej z czymś takim zatrzymano prawie 12-tonowego dostawczaka we Wrocławiu. Wystarczy by miał wymiary metr na metr na metr, czyli metr sześcienny i mieści 1000 litrów cieczy, co powinno ważyć ok. tony. Tymczasem pojemność przestrzeni ładunkowej dużego auta to ok. 10 m3 lub więcej. Jakie to nieekonomiczne wozić tylko jeden taki zbiornik…
- Może auta dostawcze w rzeczywistości nie są przeładowane, bo jeżdżą prawie na pusto i mogłyby zabierać więcej niż pozwalają przepisy prawa? – pytam.
- I tak i nie, bo one (te samochody przyp. red.) są robione zgodnie z obowiązującymi przepisami. Jak taki dostawczak ma dmc 3 tony, to weźmie na pakę 700-800 kg zgodnie z przepisami. Teoretycznie mógłby wziąć 1000 kg, ale to też ma swoje granice. Największy problem jest z tymi dużymi autami, które już podchodzą pod ciężarówki, ale nimi nie są tylko dlatego, że mamy takie przepisy. Te się ładuje nieraz tak, że głowa mała, bo konstrukcja wytrzyma. I teraz uwaga – im większe auto, tym może mniej załadować prawda? To moje bierze legalnie 1,2 t, a takie ze skrzynią na bliźniakach na przykład 800 kg!
Chodzi o kategorie praw jazdy. Mając tylko kat. B, kierowca nie może prowadzić cięższego auta niż 3,5 tony. Tymczasem konstrukcja pojazdu umożliwia przewożenie, powiedzmy, 3 ton ładunku. Zatem przeładowanie pojazdu, który - zgodnie z definicją, nie konstrukcją – ma 800 kg ładowności, jest nieuniknione. Z drugiej strony auto do 3,5 t nie jest traktowane tak samo jak ciężarowe, nie podlega więc pod ustawę o transporcie drogowym. Można powiedzieć, że część tych przypadków przeładowania pojazdów to tylko teoria, bo w rzeczywistości (konstrukcyjnie przyp. red.) nie są przeciążone. A jednocześnie przeładowanie takiego auta - w myśl przepisów, a nie konstrukcyjnie - to norma na polskich drogach.
- Przekraczanie dmc jest standardem w małym transporcie. Tym bardziej, że ITD tego nie kontroluje. Jestem w 100 proc. pewien, że gdybyśmy tak zatrzymywali każde auto z ładunkiem, to przynajmniej połowa miałaby przekroczoną masę. I to nie o 100 czy 200 kg, ale o pół tony, tonę lub więcej…. Standardem jest, powiedzmy, zabranie na auto 2 ton ładunku, czyli dwa razy więcej niż można. W branży uważa się, że to jest takie „bezpieczne” przekroczenie jak ładunku jest tyle, co waży pojazd. Samochód się nie złamie, opona nie pęknie, hamulce jakoś działają.
Paweł wie co mówi, bo przez kilkanaście lat przekraczał ładowność niemal codziennie. W firmie, w której pracował, nie wyobrażano sobie konieczności zrobienia dwóch czy trzech kursów zamiast jednego. Zwłaszcza gdy do pokonania był większy dystans. Różnica w wltp pomiędzy autem obciążonym a przeciążonym w trasie nie jest taka duża jak wykonanie dodatkowego kursu. Jak samochody to znosiły?
- Tak jak mówię, te 1500-2000 kg to jest standard. Jak woziłem autem o ładowności 750 kg na przykład 2 tony, to już trochę cierpiało. Sprzęgło, hamulce czy resory - to szybko pada. Oczywiście Polacy mają swoje sposoby. Poduszki na tył i heja. Most się nie złamie, rama raczej też nie, chyba że to jakiś trup 15-letni. Znam takich, co ładowali o 3-4 tony więcej niż pozwala ładowność. Sam zresztą tak robiłem, ale sporadycznie. No i z takim ładunkiem miałem wypadek. Auto rozleciało się, ale bardziej od środka, jakby coś wybuchło.
Czy zdaniem Pawła ITD powinno kontrolować dostawczaki?
- Nie chodzi o to, by kogoś niszczyć, ale z drugiej strony, jak jesteś uczciwy, to właściwie nie masz szans z konkurencją. Jak masz sam transport, chyba że wozisz bułeczki do piekarni. Ja teraz mam własny biznes i polega on nie tylko na transporcie, choć wożę własny towar. Jednak jak mam na przykład jechać z toną trzy razy po 50 km, to kusi, żeby zapakować raz 3 tony i mieć z głowy. – odbiegamy od tematu, więc przypominam.
– Tak, powinni kontrolować, ale karać należy tych szaleńców, co sobie nie zdają sprawy z tego, co robią. Jak ktoś przekroczy 300-500 kg, to powinien dostać upomnienie, bez przesady, prawdziwe przeładowanie zaczyna się tam, gdzie towar waży więcej niż puste auto. Ale ten gość z Wrocławia, on powinien mieć zabrane prawo jazdy i być traktowany jakby jeździł po alkoholu. Przecież jakby kogoś zabił i mu udowodnią takie przeciążenie, to nie ma nawet OC - jak pijak. Szczerze mówiąc, wolę spotkać na drodze pijanego kierowcę, niż takiego, co ma 5 ton na pace dostawczaka.
- Uważasz, że są aż tak niebezpieczne?
- Są potwornie niebezpieczne. Jak bym ci pokazał jak hamuje samochód dostawczy z ładunkiem 3 tony, a potem 4 tony, to byś był w szoku. Jak to skręca. Jak łatwo go przewrócić. Najgorsze jest jednak to, że całe auto waży powiedzmy 6 ton, a jedzie z taką samą prędkością jak osobówka i nie grozi mu za to żadna dotkliwa kara. Jak w prawdziwej ciężarówce wrzucisz 5 ton więcej to nic się nie dzieje, a kierowca i firma są karani. W samochodzie osobowym, bo takim przecież jest dostawczak, największą karą jest konieczność przeładowania towaru.