Akcja w całym kraju. Policja sprawdza kierowców. Mandat - 1500 zł
W środę 22 marca policja w całym kraju prowadzi akcję "Niechronieni uczestnicy ruchu drogowego". Mundurowi koncentrują się na bezpieczeństwie pieszych, rowerzystów czy użytkowników hulajnóg.
22.03.2023 | aktual.: 22.03.2023 10:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W środę 22 marca policja w całym kraju zwraca szczególną uwagę na te miejsca, w których stykają się drogi kierowców i pieszych czy rowerzystów. W ruch poszły mierniki prędkości i drony, ale nie bez znaczenia jest również zwykła obserwacja – przede wszystkim okolicy przejść dla pieszych. Za nieustąpienie pierwszeństwa pieszym czy wyprzedzanie przed "zebrą" można otrzymać mandat w wysokości 1500 zł i 15 punktów karnych. W efekcie łatwo utracić prawo jazdy. Czy to nie na wyrost? Jak się okazuje, nie.
Polskie drogi nie są bezpieczne dla niechronionych uczestników ruchu. W 2021 r. aż 23,5 proc. śmiertelnych ofiar wypadków stanowili piesi, a 8 proc. rowerzyści. Według danych Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Drogowego (ETSC) w latach 2010-2018 liczba śmiertelnych ofiar wśród pieszych spadła o 29 proc., a wśród rowerzystów o 9 proc. W tym samym czasie jednak liczba ponoszących śmierć w wypadach użytkowników samochodów zmalała aż o 51 proc. Można więc jeszcze wiele zrobić.
– Z moich obserwacji wynika, że sytuacja na drogach się poprawia. Kierowcy nie tylko mniej trąbią, ale też przywożą z zachodu Europy dobre wzorce zachowania. Nowelizacja przepisów o pierwszeństwie pieszych też zmieniła nastawienie kierowców. Zauważam większy szacunek kierowców względem pieszych, ich zdrowia i życia. Trzeba jednak pamiętać, że zawsze będzie jakiś procent kierowców, którzy po prostu nie szanują przepisów i stwarzają zagrożenie – mówi Autokult.pl Tomasz Kulik z Motocyklowej Szkoły Jazdy Kulikowisko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po zmianach w przepisach o pierwszeństwie pieszych w 2021 r. kierowcy nie mają większego problemu z przestrzeganiem zasady zatrzymywania się przed wchodzącymi na jezdnię pieszymi. Jednak na drogach o więcej niż jednym pasie wciąż wielu zmotoryzowanych wyprzedza przed przejściem, a zdarzają się również przypadki omijania pojazdu, którego kierowca zatrzymał się, by przepuścić pieszych przez przejście. Skąd bierze się to zjawisko, skoro kierowcy muszą przecież zaliczyć państwowy egzamin?
– Problem wyprzedzania na przejściach dla pieszych nie wynika moim zdaniem z tego, że takie zagadnienia nie były poruszane na kursach jazdy. Według mnie to raczej pokutująca u nas kultura "zakuć, zdać, zapomnieć". Ta zasada przenoszona jest ze szkoły na drogi. Część osób podczas nauki jazdy koncentruje się tylko na tym, żeby zdać egzamin, a nie nauczyć się bezpiecznie jeździć. Potem, kiedy prawo jazdy mają już w kieszeni, takie osoby nie łączą faktów, nie kojarzą, że przed przejściami i na nich nie wolno wyprzedzać czy omijać, ponieważ kierowca obok może widzieć zagrożenie, którego my jeszcze nie dostrzegamy – dodaje Tomasz Kulik.
Polskie prawo przewiduje surowe kary dla kierowców stwarzających zagrożenie dla pieszych. Względem tych drugich też ma jednak swoje wymogi. Piesi nie mogą wchodzić na przejście bezpośrednio pod nadjeżdżający pojazd, czyli w sytuacji, gdy kierowca ma już za mało czasu, by mógł ustąpić pierwszeństwa. Na "zebrach" nie wolno też korzystać z urządzeń elektronicznych (np. telefonu) tak, by ograniczało to możliwość obserwacji otoczenia.
– Zbliżamy się pod względem zachowania na drodze do krajów germańskich i skandynawskich. Nie możemy spodziewać się, że każdy aspekt ruchu drogowego będzie ujęty przez prawo, dlatego ważna jest również kultura na drodze, uprzejmość względem innych. Z moich obserwacji wynika też, że potrzebny jest jeszcze przekaz skierowany do pieszych, żeby nie wchodzili bez pewności, że pojazd się zatrzyma. Chodzi o sytuacje wejścia na przejście, gdy kierowca nie ma szans na to, by się zatrzymać, ale też o to, że kierowca to człowiek i czasem zdarza mu się popełnić błąd. Pieszy płaci wówczas wysoką cenę – kończy Tomasz Kulik.