Unikniesz 1000 zł mandatu. Dane trafią prosto do ubezpieczycieli
Ruszyły konsultacje dotyczące nowego rozwiązania dla kierowców. Niebawem w mObywatelu ma pojawić się nowa funkcja, pozwalająca na łatwe sporządzenie oświadczenia po kolizji drogowej. Wiemy już, jak będzie ona działać.
26.01.2024 | aktual.: 26.01.2024 10:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Łatwiej i szybciej
Za stworzenie zagrożenia za kierownicą pojazdu mechanicznego kierowca może otrzymać mandat w wysokości 1000 zł. To minimalna kwota, jaka widnieje na druczku, który wręczany jest przez policję sprawcy kolizji. To dlatego obawiający się konsekwencji zmotoryzowani w razie stłuczki starają się przekonać poszkodowaną stronę do zakończenia sprawy bez wzywania na miejsce mundurowych. Niedługo będzie to o wiele łatwiejsze, ponieważ w mObywatelu pojawi się nowa funkcja o nazwie "Stłuczka", mająca umożliwić stworzenie cyfrowego oświadczenia o zdarzeniu.
– Trwają konsultacje z przedstawicielami rynku ubezpieczeniowego, Polskiej Izby Ubezpieczeń oraz Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, których celem jest wypracowanie takiego modelu usługi, który pozwoli na objęcie nim jak najszerszej liczby ubezpieczycieli. Planowana usługa ma umożliwić uczestnikom zdarzenia drogowego spisanie oświadczenia i przekazanie go do właściwego towarzystwa ubezpieczeń – mówi Autokult.pl Monika Dębkowska z biura komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji.
To ciekawa inicjatywa, bo nie każdy kierowca jest na tyle zapobiegawczy, by wozić ze sobą długopis i pusty formularz oświadczenia lub choćby czyste kartki. Tak trywialny brak jest w stanie stanąć w poprzek chęci załatwienia sprawy stłuczki bez policji. Ale jest jeszcze drugi problem. Związany z okazywaniem swoich danych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nic na słowo
Od kilku lat posiadacze polskiego prawa jazdy nie muszą wozić przy sobie tego dokumentu. Podobnie jest z dowodem rejestracyjnym zarejestrowanego w Polsce pojazdu. Jeździ tak wielu kierowców. Co za tym idzie, takie osoby zwykle nie mają przy sobie również potwierdzenia zawarcia polisy OC.
Ta wygoda staje się kłopotliwa, gdy dojdzie do stłuczki. Poszkodowany kierowca staje wówczas w sytuacji, gdy musi zawierzyć temu, co na temat swoich uprawnień i ubezpieczenia w swoim telefonie pokaże mu sprawca zdarzenia. Jeśli komuś to nie wystarcza, trzeba wezwać policję. Jak ma być po zmianach?
– W usłudze wykorzystywane będą dane osobowe użytkowników aplikacji oraz dane o pojeździe i polisie, które są gromadzone w ramach usług Moje pojazdy i mPrawo jazdy. Do zgłoszenia użytkownik będzie mógł dołączyć wstępny opis uszkodzeń. Dodatkowo, jeżeli w zdarzeniu uczestniczyć będzie kilku kierowców, aplikacja umożliwi wymianę danych między uczestnikami zdarzenia. Będą mogli również uzgodnić treść oświadczenia (w tym m .in w zakresie wskazania sprawcy i poszkodowanego/poszkodowanych) – wyjaśnia w rozmowie z Autokult.pl Monika Dębkowska z biura komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji.
Na razie nie wiadomo, czy aplikacja będzie umożliwiała załączanie zdjęć lub filmów, które będą obrazowały stan i położenie pojazdów po stłuczce. Jeśli nie, to i tak warto możliwie szczegółowo uwiecznić sytuację. Gdy ubezpieczyciel rozpocznie proces likwidacji szkody, z pewnością możliwe będzie przesłanie mu zdjęć. Choćby drogą mailową.
Haczyk pozostaje
Możliwość szybkiego sporządzenia oświadczenia o stłuczce w formie cyfrowej i przesłania go ubezpieczycielowi z pewnością będzie przełomem. Może to zachęcić do takiego załatwienia sprawy kierowców, którzy dziś raczej są skłonni do wzywania policji. Wybierając oświadczenie, będzie można zaoszczędzić czas, a sprawca uniknie nałożenia mandatu i punktów karnych. Trzeba jednak pamiętać o słabym punkcie takiego rozwiązania.
Spisanie oświadczenia na miejscu nie musi jeszcze kończyć sprawy. Zgodnie z polskimi przepisami każdy z uczestników zdarzenia może po czasie zdecydować się na zmianę swojego stanowiska. Osoba, która tuż po stłuczce przyznała się do jej spowodowania, może więc później wskazać na siebie jako na ofiarę zdarzenia. Rozbieżności poszczególnych wersji można próbować tłumaczyć, powołując się na stres. Można też zmienić podany w oświadczeniu przebieg zdarzeń. W takiej sytuacji to ubezpieczyciel rozstrzyga, kto naprawdę był winny kolizji. Skutki takiego "wyjścia awaryjnego" mogą być bolesne.