Tysiące mandatów, ale nie z fotoradarów. Ofensywa nowego sprzętu
GITD postawiło na nagłe przyspieszenie w kwestii zestawów do odcinkowego pomiaru średniej prędkości. Liczba takich urządzeń w 2024 r. ulega podwojeniu. Trzeba się też spodziewać o wiele większej liczby mandatów z takich urządzeń. Hamowanie przed kamerą nic nie da.
07.12.2024 | aktual.: 07.12.2024 17:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dwa razy więcej w rok
Stacjonarne fotoradary są wykorzystywane na polskich drogach od wielu lat. Znacznie krótszą, a przede wszystkim mniej bogatą historię mają zestawy do odcinkowego pomiaru średniej prędkości. Pierwsze takie urządzenie zostało uruchomione w listopadzie 2015 r. W grudniu 2016 r. odcinkowy pomiar średniej prędkości był prowadzony już w 31 miejscach. Od tego momentu wzrost ich liczby właściwie stanął. Aż do tej pory.
Sprawująca kontrolę nad siecią urządzeń do kontroli zachowań kierowców Generalna Inspekcja Dróg Krajowych i Autostrad w 2024 r. wyjątkowo często informuje o uruchomieniu kolejnych urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości. Poprosiłem więc tę instytucję o dane. O ile na koniec 2023 r. w użyciu było 35 zestawów do odcinkowego pomiaru średniej prędkości, to obecnie polskie drogi objęte są taką kontrolą w 63 miejscach. To jeszcze nie koniec, bo na uruchomienie oczekuje 9 zestawów. Niebawem będzie więc ich 72, co oznacza dwukrotny wzrost w ciągu roku.
Co ważne, urządzenia do pomiaru średniej prędkości montowane są na drogach różnej kategorii. Od małych tras lokalnych, a nawet ulic w miastach, poprzez drogi krajowe, aż po trasy ekspresowe i autostrady. Na tej ostatniej, a ściślej na A4 pomiędzy Kostomłotami a Kątami Wrocławskimi, "wpada" największa liczba kierowców. Obowiązuje ich tam prędkość 110 km/h, ale wielu kierowców nie potrafi dostosować się do tego miejscowego ograniczenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najgroźniejszy "łowca"
Co nagły rozrost sieci urządzeń do odcinkowego pomiaru średniej prędkości będzie oznaczał dla kierowców? Z pewnością mandaty. W 2023 r. 35 będących wówczas w użyciu zestawów zarejestrowało 320,2 tys. wykroczeń. To wynik, który może robić ogromne wrażenie. Wystarczy wspomnieć, że ponad 460 stacjonarnych fotoradarów w 2023 r. zarejestrowało 600 tys. wykroczeń.
Gdybyśmy więc zechcieli przeliczać mandaty na jedno urządzenie, to okazałoby się, że dla jednego zestawu do odcinkowego pomiaru średniej prędkości taki współczynnik wynosił nieco ponad 9,1 tys., a dla jednego fotoradaru stacjonarnego 1,3 tys.
Jak będzie w 2024 r.? Według danych, które przekazało mi GITD, do końca trzeciego kwartału roku urządzenia do odcinkowego pomiaru średniej prędkości zarejestrowały 264,4 tys. wykroczeń. Gdyby tempo się nie zwiększało, na koniec 2024 r. oznaczałoby to wynik wyższy niż w całym 2023 r. Tempo jednak wzrośnie. Na koniec trzeciego kwartału 2024 r. na polskich drogach pracowało 51 systemów pomiaru średniej prędkości. Na koniec 2024 r. mają być już 72.
Jak działa "odcinek"?
Odcinkowy pomiar średniej prędkości jest prowadzony inaczej niż w przypadku stacjonarnych fotoradarów. Na wyznaczonym fragmencie drogi obowiązuje jednakowy limit prędkości, a początek i koniec pomiaru wyznaczają charakterystyczne, niebieskie znaki drogowe (D-51). Ustawione są przy nich kamery. W rzeczywistości nie mierzą one prędkości (gdyż nie ma tam radarów), a odczytują numery rejestracyjne pojazdów i zapisują dokładną godzinę, minutę i sekundę, o której każdy z nich wjechał w strefę pomiaru.
Analogiczny zestaw kamer na końcu odcinka zapisuje czas, w którym pojazdy opuszczają odcinek objęty nadzorem. Na tej podstawie wyliczana jest średnia prędkość pojazdów. Zgodnie z przepisami (art. 129h p. 5 ust. 3 Prawa o ruchu drogowym) tolerancja wynosi 10 km/h, a więc kierowca jadący 99 km/h przy ograniczeniu do 90 km/h nie powinien otrzymać mandatu. Sposób działania tego systemu ma jeden atut i jedną słabość.
Atutem jest to, że chwilowe zwalnianie przed początkiem czy końcem odcinka objętego nadzorem – jak przed fotoradarem – nic nie da. Liczy się czas przejazdu odcinka, a nie chwilowa prędkość. Z drugiej jednak strony kierowcy, którzy zjeżdżają z objętego nadzorem odcinka przed jego końcem – na przykład w inną lub na stację paliw – z pewnością nie dostaną mandatu. Nawet jeśli początek odcinka przejechali z rażąco wysoką prędkością.
Warto pamiętać jednak i o tym, że w przypadku odcinkowego pomiaru prędkości kara nie następuje od razu, jak wówczas, gdy zatrzyma nas policjant. Nie ma też błysku, jak może być przy fotoradarze. Jeśli ktoś nie zauważy znaków początku odcinkowego pomiaru prędkości, może przejeżdżając dany odcinek kilka razy, łamać przepisy raz za razem. Tak było na drodze krajowej nr 902 w woj. śląskim. Odcinkowy pomiar prędkości uruchomiono tam w lipcu. W listopadzie lokalne media informowały o przypadkach kierowców, którzy nie zauważyli zainstalowania zestawu. Nie patrząc na znaki, jeździli "na pamięć". W ciągu kilku lub kilkunastu dni urządzenia GITD zarejestrowały po kilka wykroczeń pojedynczych kierowców i w efekcie takie osoby traciły prawa jazdy.
Rozbudowa automatycznych systemów nadzorujących kierowców, szczególnie w obliczu kadrowych braków policji, wydaje się krokiem oczywistym. Doskonale wie o tym rząd, czego dowodem jest błyskawiczny rozwój systemów odcinkowego pomiaru prędkości. Jedno jest pewne – kierowcy jadący zgodnie z przepisami nie muszą się ich obawiać.