Służby potwierdziły. Taką prędkość ustawiają na fotoradarach

Rzecznik Praw Obywatelskich chce zmiany zasad wystawiania mandatów przez fotoradary. Zdaniem RPO w naliczaniu kar pod uwagę powinno brać się poprawkę na fabryczny błąd pomiaru urządzeń, którego przecież nie kryją sami ich producenci. Jak ma się to do stosowanych w Polsce ustawień fotoradarów?

Fotoradar nie zrobi zdjęcia każdemu kierowcy łamiącemu limit
Fotoradar nie zrobi zdjęcia każdemu kierowcy łamiącemu limit
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | GITD
Tomasz Budzik

10.05.2025 | aktual.: 10.05.2025 10:52

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Problem dokładności

Rzecznik Praw Obywatelskich wznowił działania, mające doprowadzić do zmiany systemu wystawiania mandatów za wykroczenia polegające na przekroczeniu dozwolonej prędkości. Propozycja RPO wiąże się ze skargami kierowców, którzy za niesprawiedliwą uznają możliwość karania mandatami już za przekroczenie o 1 km/h. Jak argumentują, przy tak małych przekroczeniach w grę może wchodzić nie tylko błąd licznika samochodu, ale też odchył pomiaru prędkości.

Rzeczywiście, laserowe urządzenia do pomiaru prędkości czy nawet najnowocześniejsze fotoradary mają swoje błędy pomiarowe. Na przykład dla nowoczesnych policyjnych "suszarek" LTI TruCam 20/20 podana przez polskiego dystrybutora dokładność pomiaru wynosi 2 km/h w górę lub w dół. Tymczasem polski taryfikator mandatów przewiduje możliwość karania – kwotą 50 zł – przekroczenia prędkości "do 10 km/h". Nie została więc wyznaczona dolna granica przekroczenia, co pozwala na ukaranie nawet za przekroczenie o 1 km/h, czyli wartość mniejszą niż oficjalna dokładność urządzeń pomiarowych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czy to rzeczywiście problem?

Na pierwszy rzut oka nie jest to zbyt istotne zagadnienie. W końcu policjanci zwykle bardzo niewielkie przekroczenia prędkości puszczają płazem. Jest to rozsądne i z ich punktu widzenia. Zapewne w ciągu kilku minut napotkają kierowcę, który łamie limit w o wiele bardziej nonszalancki sposób. Mandat będzie wyższy, a kierowca stwarzający większe zagrożenie zostanie utemperowany.

Podobnie jest z fotoradarami. W 2024 r. nadzorujący ich system Główny Inspektorat Transportu Drogowego w korespondencji z autokult.pl przyznał, że stosowne na naszych drogach fotoradary wykonują zdjęcia dopiero wtedy, gdy pojazd porusza się przynajmniej o 11 km/h szybciej niż obowiązujące na danym odcinku ograniczenie. To jednak tylko pozornie rozwiązuje problem.

Wątpliwości pojawiają się, jeśli kierowca jedzie na granicy przedziałów określonych przez taryfikator. Załóżmy, że fotoradar zmierzył przekroczenie prędkości o 31 km/h. Zgodnie z taryfikatorem kara za takie wykroczenie wynosi 800 zł, a do konta kierowcy dopisuje się 9 punktów karnych. Skoro jednak błąd pomiaru urządzenia wynosi 2 km/h, to w rzeczywistości kierowca mógł złamać limit nie o 31 km/h, a o 29 km/h. W takiej sytuacji powinien otrzymać 7 punktów karnych i mandat na kwotę 400 zł.

Ma być jak we Francji

RPO w piśmie do ministra spraw wewnętrznych i administracji proponuje, by przyjąć model francuski. Chodzi o rozstrzyganie wątpliwości na korzyść kierowcy już na etapie nakładania kary. Jeśli zmierzona prędkość ma wartość, którą z uwzględnieniem błędu pomiarowego można przypisać do dwóch progów kar, praktyka miałaby polegać na wybieraniu kary mniej dotkliwej dla kierowcy.

Zdaniem RPO obecna sytuacja prowadzi do powstawania absurdów. Do RPO zgłaszali się bowiem kierowcy, którzy w takiej sytuacji odmawiali przyjęcia mandatu. Sądy w toku procesu przyznawały rację kierowcom i nakładały karę odpowiednią dla wykroczenia o prędkość skorygowaną o możliwy błąd pomiaru. Jednocześnie jednak kierowca uznawany był winnym wykroczenia (bo w istocie był), a to oznacza, że musiał ponieść koszty sądowe. Te zwykle były wyższe niż różnica pomiędzy karą finansową nałożoną przez sąd a wyższym mandatem, jaki pierwotnie proponowała policja.

rpofotoradarylaserowe mierniki prędkości
Komentarze (84)