Kubica wygrywa na Fuji. Mistrzostwo świata coraz bliżej
Po długiej przerwie powróciły Długodystansowe Mistrzostwa Świata i trzeba przyznać, że zrobiły to w kapitalnym stylu. Polscy kibice z pewnością mogą mieć powody do radości, lecz oczywiście nie mogło zabraknąć łyżki dziegciu w beczce miodu.
10.09.2023 | aktual.: 10.09.2023 11:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po dwóch miesiącach oczekiwania seria WEC powróciła po wakacyjnej przerwie. Świetny wyścig 6 Hours of Monza rozbudził apetyty fanów na równie dobre ściganie w Japonii. 6 Hours of Fuji znalazło się w kalendarzu Długodystansowych Mistrzostw Świata już po raz 10. i przed weekendem oczekiwać mogliśmy kapitalnej batalii na torze oraz zmiennymi warunkami atmosferycznymi.
Tym razem los był dla kierowców łaskawy i nie zesłał na nich ani na ich ekipy deszczu - przynajmniej w wyścigu, bo treningi to była pod tym względem trochę inna bajka. W tych warunkach wyjątkowo dobrze odnajdowało się Porsche. Poza tym, że załoga #99 odbyła prawdopodobnie bitwę roku z Ferrari #50, to dodatkowo fabryczna ekipa #6 dzielnie broniła pozycji lidera wyścigu!
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Toyoty przez wiele okrążeń próbowały skruszyć mur, lecz Porsche nie tylko mogło pochwalić się dobrą prędkością maksymalną, co na gigantycznej prostej startowej toru Fuji ma ogromne znaczenie, ale także świetnie odnajdowało się w technicznych sekcjach.
Gdy jednak z wyprzedzeniem prowadzących Niemców męczył się Jose Maria Lopez z Toyoty #7, sprawy w swoje ręce wziął Ryo Hirakawa z auta #8. Japończyk w swojej ojczyźnie pokazał się z kapitalnej strony i najpierw połknął swoich kolegów z zespołu, a potem zabrał się za Kevina Estre z Porsche. Dopiero ten manewr - warto dodać, że świetny - doprowadził do przełamania w wyścigu.
Toyoty ostatecznie dowiozły w swojej domowej rundzie dublet, ale to właśnie załoga #7 stanęła na najwyższym stopniu podium. Toyota tym samym zapewniła już sobie tytuł mistrza świata konstruktorów. W przypadku zespołów batalia rozstrzygnie się pomiędzy dwiema ekipami japońskiego producenta.
Popisowy występ w klasie LMP2 zaserwował polskim kibicom Team WRT #41. Załoga w składzie: Robert Kubica, Louis Deletraz i Rui Andrade po zajęciu drugiej pozycji w kwalifikacjach nie pozostawiła złudzeń rywalom, wygrywając 6 Hours of Fuji w klasie LMP2.
Trochę gorzej wyglądał niestety wyścig polskiego zespołu Inter Europol Competition. Triumfatorzy słynnego 24h Le Mans nie mogli znaleźć odpowiedniego rytmu na Fuji i po trudnych sześciu godzinach zakończyli rywalizację na 9. pozycji.
Team WRT #41 jest o krok od przypieczętowania mistrzostwa świata w klasie LMP2. Inter Europol Competition w klasyfikacji generalnej nadal jest drugi, lecz szanse na odebranie ostatecznego triumfu belgijskiem ekipie z Kubicą w składzie znacznie zmalały. By jednak dopiąć wszystkie formalności, polski kierowca i spółka muszą pojechać dobry wyścig w Bahrajnie. Jako że runda na Sakhir International Circuit to 8-godzinna rywalizacja, do zgarnięcia za zwycięstwo jest nie 25, a aż 38 punktów. Walka o mistrzostwo świata jeszcze się więc nie zakończyła.