Sztandarowy pomysł PiS niewypałem. Prawnicy znaleźli lukę w przepisie
Od 14 grudnia 2023 r. pijani kierowcy będą żegnali się ze swoimi samochodami. Przynajmniej w teorii, bowiem na przeszkodzie stoi...… małżeńska wspólnota majątkowa. – Dla państwa dużo wygodniej jest orzekać przepadek równowartości auta – stwierdza jeden z prawników.
29.01.2023 | aktual.: 29.01.2023 09:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Słubicach kierowca mazdy staranował kilka samochodów, po czym skończył swoją podróż na barierkach. Miał 3,5 promila alkoholu we krwi. 68-latka z Sosnowca uderzyła w słup. We krwi miała 2,8 promila alkoholu. W końcu w Lwówku Śląskim mężczyzna "uczył się jeździć samochodem" mając 3,5 promila. To wybrane wiadomości tylko z kilku dni w tym miesiącu. Gdyby przepisy już działały, wszystkie te osoby straciłyby samochody.
Znowelizowane, wchodzące w życie 14 grudnia 2023 roku przepisy stwierdzają, że przepadek pojazdu ma być stosowany w przypadkach, gdy kierowca ma we krwi co najmniej 1,5 promila alkoholu lub jeśli spowoduje wypadek przy zawartości od 0,5 promila alkoholu. Stracić auto będzie też można w przypadku recydywy.
Dalej w nowelizacji można przeczytać:
I właśnie ten zapis może sprawić, że pijani dalej będą jeździć swoimi czterema kółkami.
– Pomimo że wspólność małżeńska to nie jest klasyczna współwłasność, to jak najbardziej podpada pod sytuację, w której pojazd "w czasie popełnienia przestępstwa nie stanowił wyłącznej własności sprawcy" – mówi radca prawny Paweł Tuzinek, prezes Stowarzyszenia Prawników Rynku Motoryzacyjnego. – Ustalenie, czy auto jest we wspólności, czy nie, spoczywa na sądzie i nie jest takie łatwe, ponieważ w dowodzie rejestracyjnym wpisywany jest tylko jeden właściciel – dodaje.
Gdy pojazd nie będzie wyłączną własnością pijanego kierowcy (oprócz wspólnoty majątkowej to np. leasing, wynajem czy prowadzenie auta pracodawcy), będzie on musiał zapłacić jego równowartość.
– Przepadek równowartości pojazdu stanowi w zasadzie dodatkową karę pieniężną zależną od tego, jakim samochodem porusza się sprawca. Kontrowersje wzbudza założenie przez ustawodawcę, że sprawca prowadzący droższy samochód rzeczywiście zasługuje na większą dolegliwość majątkową – informuje Maciej Krotoski, adwokat i partner zarządzający M. Krotoski Adwokaci i Radcy Prawni sp.k.
– Kara powinna być adekwatna do okoliczności rzeczywiście popełnionego przestępstwa, natomiast przyjęte rozwiązanie obarczone jest ryzykiem, że dolegliwość w postaci przepadku równowartości pojazdu może być nieproporcjonalnie wysoka bądź nieproporcjonalnie niska – dodaje Krotowski.
Przepadek pojazdu istnieje jednak w znacznej części prawodawstw Unii Europejskiej. Pozwalają na to Dania, Szwajcaria, Francja, Słowacja, Luksemburg, Belgia, Estonia, Finlandia, Słowenia i część landów niemieckich. Wydaje się, że doganiamy więc Zachód w kwestii walki z pijanymi kierowcami.
– Przepisy wskazują, że sąd powinien oprzeć się na wartości wynikającej z polisy ubezpieczeniowej, która może z różnych względów (np. wycena w styczniu i zdarzenie w grudniu lub brak polisy) nie odpowiadać równowartości pojazdu – kontynuuje Krotoski. – Z pewnością możemy się spodziewać, że obrońcy będą kwestionować wartość pojazdu dążąc do jej obniżenia, wskazując na szczególne cechy redukujące wartość pojazdu – twierdzi mój rozmówca.
– W tego rodzaju sytuacjach, sąd będzie uprawniony do zasięgnięcia opinii biegłego, który określi wartość konkretnego pojazdu uczestniczącego w zdarzeniach. Na podstawie naszego procesowego doświadczenia mogę tylko dodać, że tego rodzaju postępowania, przy odpowiedniej aktywności obrońcy, mogą sprawiać sądowi wiele trudności – podsumowuje Krotoski.
Pojawiają się też inne głosy.
– Zaryzykuję też tezę, że dla państwa dużo wygodniej jest orzekać przepadek równowartości auta, ponieważ mając na uwadze koszty obsługi całego systemu, czyli odebranie auta od skazanego, potem jego składowanie i następnie "upłynnienie", to może koniec końców okazać się, że kosztuje to więcej, niż wynoszą przychody z tych "skonfiskowanych" aut – mówi prezes Stowarzyszenia Prawników Rynku Motoryzacyjnego.
Mateusz Lubczański, dziennikarz Autokult.pl