Sama strefa "Tempo 30" nie wystarczy. Wojciech Pasieczny o propozycjach zmian w Warszawie
Echo po wypadku na warszawskich Bielanach wciąż nie milknie. Prezydent stolicy zapowiedział zmiany, które mają poprawić bezpieczeństwo na drogach. Wojciech Pasieczny, były policjant i ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego, twierdzi jednak, że same przepisy to za mało.
29.10.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wciąż prawdziwe jest pradawne powiedzenie “mądry Polak po szkodzie”. Po tragicznym wypadku, w którym na przejściu dla pieszych zginął 33-letni mężczyzna, zewsząd słychać głosy, żeby poprawić bezpieczeństwo niechronionych uczestników ruchu.
Prezydent Rafał Trzaskowski zapowiedział m.in. stawianie dodatkowych sygnalizacji świetlnych, program budowy rond, progi zwalniające i dodatkowe patrole policji. Pierwszą zmianą miałoby być wprowadzenie strefy "Tempo 30" na drogach lokalnych i osiedlowych, co miałoby uspokoić ruch uliczny. Mówi, że ograniczenie do 30 km/h obowiązywałoby na 2/3 dróg w Warszawie.
Kolejnym postulatem prezydenta Warszawy jest zwiększenie liczby sygnalizacji świetlnych na przejściach na pieszych oraz ich lepsze doświetlenie. Nowe urządzenia mają pojawić się jeszcze w tym roku. Jednocześnie apeluje do rządu, by samorządom zostało przywrócone prawo do instalacji fotoradarów. Środki z mandatów miałyby spływać do specjalnego funduszu, z którego finansowane byłyby inwestycje na rzecz poprawy bezpieczeństwa na drogach.
Wzywa także o podniesienie stawek mandatów oraz o nadanie pieszemu bezwzględnego pierwszeństwa. Jako uzasadnienie zmian podaje statystyki z 2018 roku, gdzie nieustąpienie pierwszeństwa na pasach było powodem 244 potrąceń, z czego 10 śmiertelnych.
O komentarz do wspomnianych postulatów poprosiłem byłego policjanta Wojciecha Pasiecznego, obecnie Wiceprezesa Zarządu Fundacji Zapobiegania Wypadkom Drogowym.
– Wprowadzenie strefy "Tempo 30" nie będzie miało większego sensu, jeśli ograniczy się to tylko do postawienia znaków – mówi Wojciech Pasieczny w rozmowie z Autokult.pl – W większości miejsc w Warszawie jest przecież ograniczenie do 50 km/h, a czy kierowcy je sumiennie przestrzegają? Zdecydowanie nie. Takie działanie będzie skuteczne, jeśli będą szły za tym także instalacje progów zwalniających, przede wszystkim przy przejściach dla pieszych, zwężeń czy fotoradarów – wylicza.
– Chodzi o to, by kierowca miał poczucie, że w każdej chwili może napotkać radar – dodaje.
Aby kierowca nie miał wrażenia, że fotoradary mają tylko służyć łataniu budżetu, powinno się je stawiać przy szkołach, przedszkolach oraz w miejscach, gdzie dochodzi do niebezpiecznych sytuacji. Tłumaczy, że na wielu odcinkach, gdzie jest to możliwe i nie zagraża bezpieczeństwu, zostały podniesione limity prędkości, a jako przykład podaje stołeczną Wisłostradę czy Trasę Siekierkowską.
Spytany o podniesienie wysokości mandatów, Wojciech Pasieczny mówi, że samo zwiększenie kar to nie jest dobra droga.
– Owszem, można podnieść kwoty grzywien, ale samo podniesienie na niewiele się zda. Bardziej należy się skupić na wspomnianej wcześniej nieuchronności kary i egzekwowaniu prawa – komentuje były policjant.
O bezwzględnym przyznaniu pieszemu pierwszeństwa na pasach mówi się od dawna. Wojciech Pasieczny przyznaje, że opowiada się za taką opcją. Wprowadzenie przepisu powinno być jednak poprzedzone wielką, ogólnopolską kampanią, która uwrażliwiłaby obie grupy na niebezpieczeństwa. Poza tym, znów pojawia się aspekt egzekwowania tego przepisu.
A wspominając o kampanii, mój rozmówca podkreślił także bardzo ważną kwestię, jaką jest edukacja.
– Już od przedszkola powinno się uczyć dzieci zasad bezpieczeństwa i ograniczonego zaufania na drodze. Niestety, w naszym kraju takich lekcji jest wciąż za mało, a rozmowy z policjantami uwrażliwiłyby młodych obywateli na niebezpieczeństwa – mówi Wojciech Pasieczny
Nowe przepisy to za mało
Proponowane przez Trzaskowskiego zmiany są ważne, ale równie istotny jest fakt, jak nowe przepisy będą egzekwowane. Poza zwiększeniem liczby patroli, które skrupulatnie wyłapywałyby piratów drogowych, jednym z najlepszych sposobów jest bezpośrednie zmuszenie kierowców do zredukowania prędkości, w czym pomagają progi zwalniające, sygnalizacje świetlne, fotoradary, odcinkowe pomiary prędkości czy zwężenia.
Najtrudniejsza kwestia leży w nas samych. Musimy zmienić myślenie i z większym szacunkiem podchodzić do pieszych, innych uczestników ruchu drogowego, przepisów a także własnego prawa jazdy, które nierzadko przecież wykorzystujemy w celach służbowych.