Rząd PiS‑u nie zdążył. Zmiany dla kierowców, które nie weszły w życie
W Sejmie zaprzysiężono już posłanki i posłów X kadencji. Wciąż nie wiadomo, jaki będzie przyszły rząd, ale los niektórych zmian w przepisach o kierowcach, które miały wejść w życie, jest już przesądzony. Oto projekty, które umarły wraz z IX kadencją.
14.11.2023 | aktual.: 14.11.2023 12:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Głównym sensem istnienia parlamentu jest stanowienie prawa. Przejście kolejnych etapów legislacyjnych zwykle nie jest błyskawiczne, ale czasem może trwać naprawdę długo. Na tyle, że kończy się kadencja posłów i senatorów. Co dzieje się wtedy? Jak informował Rzecznik Praw Obywatelskich, zgodnie z zasadą dyskontynuacji takie projekty w toku nie podlegają przekazaniu parlamentowi nowej kadencji. Życie projektów zmian, które nie zdążyły wejść do porządku prawnego, właśnie się więc skończyło. Oczywiście nowy rząd może podjąć te inicjatywy i skorzystać z pracy poprzedników. Ale nie musi. Jakie projekty spotkał taki los?
Zmiany w systemie kontroli pojazdów
Do maja 2017 r. państwa członkowskie Unii Europejskiej były zobligowane, by wprowadzić do krajowych przepisów główne zasady dyrektywy 2014/45/UE o obowiązkowych przeglądach technicznych pojazdów. U nas blisko było w 2018 r., gdy projekt upadł w trzecim czytaniu. Drugie podejście miało zakończyć się wejściem w życie zmian z dniem 9 stycznia 2023 r., ale nic takiego się nie stało. Projekt utknął w Komisji Infrastruktury, która nie mogła dojść do porozumienia w sprawie zaproponowanych nowości. Co miało się zmienić?
Zadaniem nowych przepisów było uszczelnienie systemu kontroli technicznej aut. Dziś w Polsce obowiązkowego przeglądu nie przechodzi ok. 2 proc. samochodów. W Niemczech jest to ok. 15 proc. i przyczyną nie jest zapewne lepszy stan pojazdów po naszej stronie Odry. Zgodnie z projektem samochód miałby być fotografowany na stanowisku badania technicznego, a zdjęcia pozostawałyby do wglądu dla kontrolerów przez 5 lat. Propozycja przewidywała również karę finansową za spóźnienie się z przeglądem o ponad 30 dni i zaostrzenie zasad sprawowania kontroli nad stacjami diagnostycznymi oraz samymi diagnostami. Uprawnienia w tym zakresie – oprócz starostów – miałby mieć równie transportowy Dozór Techniczny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Opłaty za przeglądy
To sprawa powiązana z poprzednią. Wysokość opłat za obowiązkowe przeglądy reguluje ministerialne rozporządzenie i od 19 lat nie uległo ono zmianie. W tym czasie rzeczywistość związana z kosztami pracy czy opłatami za media zmieniła się drastycznie. Nic więc dziwnego w tym, że właściciele stacji kontroli pojazdów wielokrotnie protestowali w sprawie zmiany cennika przeglądów. Rząd, by nieco uspokoić nastroje, deklarował, że nie wyklucza zmiany, ale po wprowadzeniu nowych przepisów o przeglądach. Prace nad nimi nie zostały jednak ukończone.
Jakie miałyby być nowe opłaty za przeglądy? Żadnych deklaracji ze strony rządowej nie było. Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów – organizacja zrzeszająca właścicieli stacji diagnostycznych – deklarowała jednak, że satysfakcjonująca byłaby stawka podstawowa, wynosząca 150 zł netto. Po doliczeniu VAT-u za samochód osobowy trzeba byłoby więc zapłacić 184,50 zł.
Bez prawa jazdy, ale z rodzicem
Rewolucyjną zmianą miało być zezwolenie na prowadzenie samochodu bez prawa jazdy. Oczywiście nie bez żadnych warunków. To pomysł sięgający jeszcze 2018 r., ale w odpowiedzi na interpelację Ryszarda Galla z 23 lipca 2021 r. sekretarz stanu Ministerstwa Infrastruktury Rafał Weber potwierdził rychłe wprowadzenie inicjatywy do wykazu prac legislacyjnych. Nigdy jednak do tego nie doszło. A co miało się zmienić?
Zgodnie z zapowiedziami z 2018 r. nowe przepisy miały pozwolić kandydatom na kierowców na doszkalanie się prywatnym samochodem. Taka możliwość miała występować po ukończeniu kursu na prawo jazdy i zaliczeniu państwowego egzaminu teoretycznego. Dodatkowo jazda miała odbywać się wyłącznie w towarzystwie któregoś z rodziców (opiekunów) kandydata na kierowcę. O ile rodzic lub opiekun miałby odpowiedni staż za kierownicą.
Miał być koniec z "kolekcjonerskimi" kartami
Korzystanie z miejsc do parkowania dla osób z niepełnosprawnościami przez tych, którym one nie przysługują, to jedno z gorszych przewinień parkingowych. Wciąż jednak znajdują się osoby, które robią tak, korzystając z podrobionych kart parkingowych, sprzedawanych w internecie jako przedmioty kolekcjonerskie. Policja nie może skutecznie walczyć z tym procederem, bo nie ma szybkiego dostępu do bazy danych posiadaczy kart parkingowych dla osób z niepełnosprawnościami. Ale to miało się zmienić.
W 2021 r. w odpowiedzi na interpelację inspirowaną naszym artykułem Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zadeklarowało, że w 2022 r. ruszą prace nad stworzeniem centralnej bazy posiadaczy kart parkingowych dla osób z niepełnosprawnością. Nic takiego się nie stało. To trochę inna sprawa niż poprzednie, ponieważ tu już są ramy prawne (art. 100f Prawa o ruchu drogowym), ale nie wykonano tego, na co pozwalają przepisy.
Nalepka w strefie czystego transportu
Ostatni przypadek to zmiana, która zatrzymała się w połowie drogi. 1 lipca 2024 r. w Krakowie ruszyć ma pierwsza w Polsce strefa czystego transportu stworzona na nowych zasadach. Wjazd do miasta będzie możliwy dla kierowców samochodów bezemisyjnych i aut spalinowych, spełniających normy określone przez władze miasta. Zgodnie z Ustawą o elektromobilności potwierdzeniem możliwości wjazdu będzie wydawana przez władze samorządowe nalepka na przednią szybę. Problem w tym, że samorządowcy od dawna sygnalizują, iż jej nie chcą.
Trudno im się dziwić. Strefę czystego transportu planują władze Krakowa, Warszawy, Wrocławia, Bydgoszczy, Lublina czy Poznania. Dla osoby, która dużo podróżuje po Polsce, oznaczałoby to, że przednią szybę trzeba byłoby udekorować kilkoma naklejkami stref czystego transportu. Ucieczką z tej krainy nonsensu byłoby zastąpienie nalepek wpisem w Centralnej Ewidencji Pojazdów. I rzeczywiście, jesienią 2023 r. w CEP-ie pojawiły się wpisy o spełnianej przez pojazd normie emisji Euro. Dzięki temu będzie można stworzyć systemy, które odczytując numery rejestracyjne pojazdów wjeżdżających do strefy, będą mogły wyłuskać pojazdy, pojawiające się tam bez poszanowania względem panujących w strefie zasad (mandat wyniesie do 500 zł). Rząd nie zdążył jednak nowelizować Ustawy o elektromobilności i ta wciąż wymaga od samorządów wydawania nalepek, zamiast jedynie dawać taką możliwość.
Najbliższe miesiące będą dla przyszłego rządu trudne. W dziedzinie przepisów dotyczących kierowców niektóre niedokończone prace po prostu trzeba będzie kontynuować, ponieważ ich zaniechanie nie ma sensu. Inne zderzą się z koncepcją nowych ministerstw i mogą przepaść. Z pewnością czeka nas jednak sporo zmian.