Rozprawiamy się z zimowymi mitami. Spirytus, benzyna do diesla i ciepła woda na szybę
Przed wyruszeniem w trasę lepiej rozgrzać silnik, zamiast płynu do spryskiwaczy użyć spirytusu, a zmieniając ogumienie lepsze założyć na oś napędową. To tylko kilka z zimowych mitów. Czy mają uzasadnienie w rzeczywistości?
04.12.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ciepła woda na zamarzniętą szybę
Skuta mocno lodem szyba czasami pozostaje niewzruszona. Skrobaczka się łamie, a odmrażacz można lać litrami - i tak nie działa. Co wtedy? Oczywiście ciepła woda, która rozpuści warstwę lodu. Ale czy na pewno?
Prawdopodobnie trochę tak, ale jeśli jest zimno, to za chwilę także zamarznie. Natomiast jeśli przesadzicie z temperaturą wody, to ryzyko pęknięcia przedniej szyby jest całkiem spore. Można wykonać taki zabieg, ale z wodą chłodną, która i tak jest cieplejsza od lodu.
Jednak najlepiej użyć płynu do spryskiwacza (zimowego) i solidnie polać szybę. Poczekać, aż lód nasiąknie i dopiero wtedy rozpocząć skrobanie. Można też włączyć silnik i czekać aż się rozgrzeje, a potem nadmuchem rozgrzać szybę, ale to nieekologiczne, czasochłonne, a nawet nielegalne.
Rozgrzewanie silnika przed jazdą
Wielu kierowców wciąż uważa, że przed rozpoczęciem jazdy zimą powinni trochę rozgrzać silnik. Uruchamiają więc samochód i czekają od kilku do kilkunastu minut, zanim wyruszą w trasę. W tym czasie odśnieżają pojazd lub skrobią szyby, a są tacy, którzy po prostu dopijają poranną kawę. Z punktu wiedzenia użytkownika, ma to swoje zalety. Auto jest cieplejsze, zanim wyruszy z podróż.
Niestety, rozgrzewanie silnika na postoju nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia technicznego. Natomiast z prawnego punktu widzenia może skutkować mandatem. Zgodnie z art. 60 ust. 2 pkt 2 kodeksu drogowego włączony silnik to "uciążliwość związana z nadmierną emisją spalin do środowiska lub nadmiernym hałasem" i grozi za to do 300 zł kary. Jeśli policjant uwzględni jedynie sam fakt, że samochód ma włączony silnik w terenie zabudowanym, mandat będzie niższy – 100 zł.
– Rozgrzewanie silnika przed jazdą to jeden z najpowszechniejszych mitów wśród kierowców. Taka praktyka jest bezzasadna – mówi Adam Lenhnort, ekspert sieci serwisów ProfiAuto. – Niektórzy tłumaczą rozgrzewanie koniecznością uzyskania optymalnej temperatury oleju, aby silnik lepiej pracował. Nie tędy droga. Odpowiednią temperaturę uzyskamy szybciej w trakcie jazdy niż podczas postoju i pracy silnika na niskich obrotach, choć przy siarczystym mrozie warto odczekać te kilkanaście sekund przed ruszeniem, zanim olej rozprowadzi się po magistrali olejowej – precyzuje mechanik.
To samo dotyczy oleju w automatycznej skrzyni biegów, ale zgodna z prawem minuta to aż nadto, czego potrzebujemy.
Klimatyzacja zimą (nie?)potrzebna
Kolejnym błędnym przekonaniem, wciąż popularnym wśród niektórych kierowców, jest wyłączanie klimatyzacji w okresie zimowym – jest niepotrzebna, auto mniej spali. Tymczasem, dla prawidłowego funkcjonowania całego układu wyposażonego w klimatyzację, jest ona niezbędna także zimą.
Klimatyzacja w miesiącach zimowych pozwala osuszyć powietrze, dzięki czemu m.in. szyby mniej parują, co przekłada się na komfort i bezpieczeństwo jazdy. Dodatkowo, w układzie wraz z czynnikiem chłodzącym krąży olej, który smaruje układ i ma właściwości konserwujące oraz uszczelniające.
Jeśli przez kilka miesięcy klimatyzacja nie będzie używana, to na wiosnę może już nie zadziałać, ponieważ z powodu braku smarowania uszkodzeniu ulegnie kompresor. Mechanicy ProfiAuto szacują, że nawet co 5 samochód trafiający do ich warsztatów po zimie wymaga interwencji w zakresie klimatyzacji. A przecież "w ubiegłym roku działała".
Lepsze opony zimowe na... którą oś?
Wielu kierowców stoi co rok przed takim dylematem: mam parę lepszych i gorszych zimówek – które założyć na przednią, a które na tylną oś?
Wielu z nich, zwłaszcza właścicieli aut z napędem na przód, decyduje się założyć opony w lepszym stanie właśnie na przednie koła. Z kolei specjaliści z branży oponiarskiej twierdzą, że bezpieczniejszym wyborem jest założenie lepszej pary opon na tylne koła. Według nich łatwiej jest opanować podsterowność, czyli utratę przyczepności przedniej osi niż nagłą nadsterowność. Więc lepiej, by auto "płużyło" przodem, niż "leciało" bokiem. A jak jest naprawdę?
Większość pojazdów na naszych drogach ma napęd na przednie koła, które zasadniczo obciążone są większą pracą niż tylne. Więc teoretycznie to właśnie na tę oś powinniśmy zakładać lepsze opony. Niestety, realnie, takie rozwiązanie sprawdza się tylko podczas hamowania i ruszania. To dlatego kierowcy rajdowi dokonują właśnie takiego wyboru - im zależy tylko na czasie.
W zwykłym ruchu drogowym tylna oś wyposażona w lepsze ogumienie tak naprawdę prowadzi pojazd jak po szynach. To ona stabilizuje go w zakręcie, a nawet w poślizgu. Poza tym, dla zwykłego kierowcy poślizg nadsterowny jest nie tylko bardziej zaskakujący, ale także gorszy z punktu widzenia wypadnięcia z drogi. Bezpieczniej jest bowiem wyjechać na wprost z zakrętu i uderzyć przodem niż bokiem i na przykład zaliczyć dachowanie.
Dlatego mimo wszystko lepszym rozwiązaniem jest montaż mniej zużytych opon na tylnej osi i to niezależnie od tego, która oś jest napędzana. A najlepiej jest mieć cztery w podobnym stanie.
– To dlatego co roku należy rotować opony – radzi Adam Lehnort. Pamiętajcie o tym nie tylko wy sami, ale także przypominajcie w serwisie, który zmienia wam koła.
Zobacz także
Trochę benzyny w baku diesla bardziej pomoże, niż zaszkodzi?
Tak na dobrą sprawę nawet dużo benzyny w baku diesla raczej nie zaszkodzi, ale pytanie brzmi: po co to robić? Dawniej był to sposób na walkę z zamarzającym paliwem. Dziś nie musimy toczyć takich bojów.
Nowoczesne silniki wysokoprężne wyposażone są w precyzyjne układy zasilania Common Rail lub pompowtryskiwacze, więc nawet nieduża ilość benzyny może być dla nich szkodliwa. Należy się wystrzegać takich dolewek, zwłaszcza robionych z pełną świadomością. Nie jest to potrzebne, bo od listopada na stacjach paliw letni olej napędowy zastępowany jest zimowym i nie ma potrzeby dolewania czegokolwiek. Paliwo wam zamarza? Sprawdźcie filtr.
Spirytus lepszy od zimowego płynu do spryskiwacza?
To kolejny przykład "dawnych" przyzwyczajeń wciąż funkcjonujących wśród niektórych kierowców. Do letniego płynu dolewają spirytusu. Nie jest to dobrym rozwiązaniem – alkohol szybko paruje i wytrąca się z niego woda. Spryskiwanie spirytusem przedniej szyby podczas jazdy może skończyć się zamarzniętymi smugami ograniczającymi widoczność.
Owszem, do płynów do spryskiwaczy dodaje się alkoholu, ale robi się to w sposób przemyślany i sprawdza działanie – choć można odnieść wrażenie, że nie zawsze producenci to robią. Znam lepsze sposoby na wykorzystanie alkoholu niż wlewanie do zbiorniczka w aucie.
– Domowych receptur na płyny do spryskiwaczy nie brakuje, szczególnie dużo można ich znaleźć na forach internetowych. Są np. kierowcy korzystający z denaturatu rozcieńczonego z octem. Nie polecam takiego rozwiązania, ta mikstura także może pozostawiać ogromne smugi i ograniczać widoczność. Nie wiemy także, jak "domowy płyn" zachowa się w kontakcie z karoserią i czy jest obojętny dla podzespołów gumowych samochodu – podsumowuje Adam Lehnort.
Jeśli macie jeszcze letni płyn do spryskiwaczy w zbiorniczku, dobrym rozwiązaniem jest dolewka koncentratu zimowego. Potem już można wlewać płyn zimowy, aż letni zostanie już tylko w ilościach śladowych.