Wyciekły zdjęcia z Rosji. Nie pozostaje nic innego, jak się śmiać

W Polsce w ostatnich miesiącach jak bumerang wraca temat zaostrzenia przepisów dotyczących badań technicznych, tymczasem w Rosji zmiany widać jak na (załączonym) obrazku.

Podejrzanie zdjęcie latającego Kamaza
Podejrzanie zdjęcie latającego Kamaza
Źródło zdjęć: © autonews.ru

13.09.2022 | aktual.: 13.03.2023 15:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Druga połowa 2022 r. dla polskich Stacji Kontroli Pojazdów i samych kierowców mija pod znakiem planowanych zmian w przepisach, przy jednoczesnym podtrzymaniu stawki za badania techniczne.

Zdjęcie jako dowód

W Rosji natomiast wybuchł skandal związany właśnie z nowo wprowadzonymi regulacjami – donosi portal autonews.ru. Afera dotyczy nowej regulacji, która nakazuje rosyjskim stacjom fotografować pojazd od frontu i z tyłu, przed i po wykonaniu badania technicznego. Dodatkowo na zdjęciu musi być też widoczny diagnosta, by autentyczność fotografii była niepodważalna.

Auto jak z obrazka

Jak zatem stosuje się powyższy przepis w praktyce? Za odpowiedź mogą posłużyć zdjęcia zrobione w jednej z rosyjskich stacji, które pokazano w internecie.

Do sieci wypłynęły zdjęcia z rosyjskiej bazy danych.
Do sieci wypłynęły zdjęcia z rosyjskiej bazy danych.© Autonews.ru

Okazuje się, że w bazie danych zaczęły pojawiać się zrobione w sposób amatorski fotomontaże. Na przerobionych zdjęciach samochody, ale i diagności zostali wklejeni za pomocą programu graficznego.

Latający Kamaz

Kreatywni fałszerze nie oszczędzili nawet samochodów ciężarowych. Na zdjęciach, które pojawiły się w internecie, możemy zobaczyć np. ciągnik siodłowy marki Kamaz.

Portal 40 ton.net zwraca uwagę, że dla grafików-amatorów nie był to lekki kawałek chleba. "Po prawej stronie widać bowiem dwuosiowy wózek tylny, podczas gdy po lewej stronie zostawiono już tylko jedno koło" – opisuje portal.

Dlaczego zatem wyraźnie fałszywe zdjęcia zostały pierwotnie zaakceptowane?

Automatyczna akceptacja

Winowajczynią jest najpewniej działająca w sposób automatyczny baza danych. Niemniej, jeśli jej zadaniem była weryfikacja numerów rejestracyjnych samochodów, to wykonała je prawidłowo.

Wydaje się zatem, że dopiero "ręczne" kontrole zdjęć mogą zdemaskować nielegalną modyfikację fotografii.

Diagności też nie widnieli na oryginalnym zdjęciu.
Diagności też nie widnieli na oryginalnym zdjęciu.© Autonews.ru

Wszystko wskazuje na to, że udostępniona, trefna dokumentacja nie jest przypadkiem odosobnionym i może stanowić przykład szerszego problemu fałszowania zdjęć, a więc najpewniej i samych badań technicznych.

Komentarze (20)