Policjanci się nie patyczkowali. 5000 zł mandatu za zignorowanie znaku B‑2

O sporą kwotę uszczuplił się portfel 30-latka, który na oczach policjantów jadących w nieoznakowanym radiowozie wjechał w ulicę pod prąd, a potem konsekwentnie nią jechał. Mężczyzna i tak miał jednak szczęście.

Nieoznakowany radiowóz nie dał kierowcy szans
Nieoznakowany radiowóz nie dał kierowcy szans
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | Policja

11.11.2024 14:01

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Gdańscy policjanci, prowadzący działania w nieoznakowanym radiowozie, byli świadkami niezwykłego zachowania kierowcy. Mężczyzna za kierownicą volkswagena passata wjechał pod prąd w ul. Kliniczną, a następnie konsekwentnie poruszał się w ten sposób, mimo ruchu prawidłowo jadących pojazdów.

Mundurowi oczywiście od razu zareagowali na tak nietypowe zdarzenie. Patrol zatrzymał kierowcę, by przerwać jego dalszą jazdę. Choć łatwo o przeciwne podejrzenia, 30-latek okazał się trzeźwy. Nie sposób więc wyjaśnić, dlaczego nie tylko wjechał pod prąd, ale i jechał w ten sposób, choć zapewne musiał zdać sobie sprawę ze swojego błędu. Nie skończyło się na napomnieniu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mężczyzna otrzymał mandat w wysokości aż 5000 zł oraz 5 punktów karnych. Skąd taka kwota? To najwyższa kara finansowa, jaką mogą na drodze nałożyć policjanci. Widocznie gdańscy stróże prawa uznali, że 30-latek rozmyślnie stwarzał zagrożenie na drodze. Mężczyzna i tak ma jednak szczęście. Gdyby policjanci zrezygnowali z karania go na miejscu i skierowali sprawę do sądu, groziłaby mu kara aż do 30 tys. .

informacjepod prądpolicja
Komentarze (2)