Ograniczniki prędkości w Volvo. Próbowałem zrozumieć oburzenie i nie udało się
Oburzenie wywołane decyzją marki Volvo, która zadeklarowała wprowadzenie ograniczników prędkości do 180 km/h we wszystkich swoich autach, dało mi sporo do myślenia. Nie widziałem w tym nic złego, ale nie byłem pewien, czy stoję po odpowiedniej stronie.
12.03.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"Prędkość maksymalna nie jest celem samym w sobie dla producenta samochodów, lecz wynikiem mocy silnika i odpowiedniego przełożenia w układzie napędowym. Jeśli auto osiąga 200 km/h, to znaczy, że przy prędkości 100 km/h silnik nie jest mocno obciążony, nie męczy się, pracuje na niskich obrotach i spala mniej paliwa. W tej sytuacji auto, które rozwija maksymalną prędkość 120 km/h, pracuje niemal na maksimum swoich możliwości, jest głośne i paliwożerne". (Nie jest to dosłownie cytat, lecz przytoczenie myśli).
Jakże to proste. A jeszcze lepiej zrozumiałem to przy pierwszej okazji przejażdżki z ojcem. Mieliśmy wtedy malucha, więc standardowa prędkość podróżna to 80 km/h. Ja już wiedziałem, dlaczego jedziemy tak wolno.
Wracając do Volvo. Auta tej marki, jeśli faktycznie będą miały ograniczniki prędkości do 180 km/h, nie będą ograniczane mocą silnika, a już tym bardziej przełożeniem. Będzie to z całą pewnością wyłącznie elektronika. Czyli w praktyce będą to samochody teoretycznie osiągające znacznie wyższą prędkość, więc nawet przy prędkości rzędu 150-160 km/h silniki nie będą pracowały obciążone niemal do maksimum. To zupełnie inna sytuacja niż z maluchem jadącym 80 km/h.
To decyzja Volvo i to mi się podoba
Dla mnie najważniejszą informacją w tej informacji było to, że decyzję podjął producent samochodów, a nie jakiś organ państwowy czy międzynarodowy. Jak nic cenię sobie wolność, a taka decyzja szwedzkiego producenta też jest wyrazem wolności. Tak postanowili i to zrobią. Dlaczego nie? Już wcześniej podjęli decyzję o budowaniu silników do pojemności maks. 2,0 l. Tak postanowili, to ich sprawa.
Jeśli nie zauważyliście, to klienci też mają wybór w przeciwieństwie do sytuacji, kiedy to Bruksela wprowadzi ograniczniki do 140 km/h. Jeśli chcesz jeździć 200 km/h, to kup samochód marki Audi, BMW, Infiniti, Jaguar, Lexus lub Mercedes. Wybór jest naprawdę spory, nie musi to być Volvo.
Tak, to fakt, że Szwedzi już wprowadzając regułę "max 2,0 l" w pewnym sensie zrobili krok w tył od segmentu premium. Bo jakby nie patrzeć, premium to czysto subiektywne rzeczy, które obiektywnie nie mają aż takiej wartości: m.in. marka, rodzaj napędu, rodzaj silnika. Premium z silnikiem 2,0 l to tak jak oglądanie filmu w kinie w pierwszym rzędzie. Obraz widać, ale nie do końca jest wygodnie. Podobnie może być z regułą "max 180 km/h".
A tak z czysto technicznego punktu widzenia, to na rynku jest wiele aut nie osiągających nawet 180 km/h i jakoś nie ma oburzenia. Wiele nawet tych mocniejszych SUV-ów ledwie osiąga 200 km/h, a jednak je kupujecie. Są też takie auta, których komfortową barierą jest prędkość 160-180 km/h, choć mogą pojechać szybciej. Przy wyższych prędkościach są głośne lub niestabilne albo potwornie paliwożerne. My dziennikarze to wiemy, ale nieczęsto o tym piszemy.
Przecież i tak nie można jeździć szybciej
No i tu wracamy do początku, do tego, co zapamiętałem jako jeden z dylematów z dzieciństwa. Nie piszemy o tym, bo w zasadzie nie powinno to być dla was informacją. Oczywiście odpowiecie: "będę jeździł jak chcę, a twoim obowiązkiem jest mnie poinformować, jak auto zachowuje się przy 200 km/h”.
OK, w takim razie czy mam dla ciebie też sprawdzić, jak auto zachowuje się po zderzeniu z pieszym i dać znać, czy jego głowa nie wpadła do wnętrza przez szybę czołową?
A tak na zdrowy rozum. Mam doświadczenie z jazdy autostradami w Polsce oraz za granicą i od kilku lat uważam, może po prostu odkąd dojrzałem, że maksymalna, w miarę bezpieczna prędkość to ok. 160 km/h. To realne, nie licznikowe. To jest granica, przy której masz jeszcze kontrolę nad samochodem, nawet jeśli ktoś zacznie gwałtownie hamować, czy po prostu zmieni pas nie patrząc w lusterka.
Oczywiście, że zdarzało mi się jeździć szybciej, ale ciekaw jestem, ilu z was drodzy czytelnicy zdaje sobie sprawę jak auto, klasy powiedzmy średniej czy kompaktowe, hamuje z 200 km/h do zera? Wierzcie mi, że niektóre po kilku sekundach już nie hamują, lecz zwalniają. Ciekaw jestem, czy wiecie, jak taki samochód reaguje na gwałtowny podmuch wiatru lub nagły skręt kierownicą. Dopóki tego nie doświadczycie, być może będziecie przekonani, że spokojnie można jechać 200 km/h. Byli tacy, nawet w naszej branży.
A może chcecie zobaczyć jak pędzące 190 km/h auto uderza w ścianę?
Crash Test Ford Focus 120 mph (190 km/h)
Bezpieczeństwo to jednak dla mnie zawsze sprawa drugorzędna w samochodzie. Wyżej cenię komfort i ekonomię, a tu też jest pewna granica – 140 km/h. Tak uważam. I to jest niekiedy za szybko, na przykład na odcinku A2 Warszawa-Poznań. Jadąc 140 czuję się czasami jak wariat drogowy, bo wyprzedzam 80 proc. kierowców. Brak adaptacyjnego tempomatu, który sam wyhamuje przed jadącymi wolniej, jest dla mnie największą wadą samochodu.
Polscy kierowcy też to czują, więc nie dziwię się, że jeżdżą w granicach 120-140 km/h. Nie raz sprawdziłem, że szybciej się po prostu nie opłaca.
Kończąc temat…
… uważam, że Volvo postawiło granicę na rozsądnym poziomie 180 km/h. Nie wiem natomiast, czy mają na myśli prędkość rzeczywistą, czy licznikową, bo jeśli tą pierwszą, to licznik pokaże 200 zanim odetnie moc.
Nie widzę w tym absolutnie nic złego. To taka sama decyzja jak ta o pojemności silników. To to samo co decyzja o ofercie kolorów nadwozia czy tapicerek. Ich decyzja, ich wizja bezpieczeństwa i nie mam żadnych zastrzeżeń. Jeśli chcesz jeździć szybciej, kup inne auto, ale pamiętaj… to nie tylko twoja sprawa. To sprawa nas wszystkich, bo drogi to nie ogrodzone podwórko za domem, lecz nasza wspólna przestrzeń, na której każdy chce się czuć dobrze.