Nowy Mini Cooper. Charyzmatyczny, minimalistyczny i raczej elektryczny
Schodząca generacja Mini przetrwała na rynku prawie 10 lat. Planowano ją zastąpić wcześniej, ale nowa odsłona kultowego wozu kazała na siebie czekać nieco dłużej. Ma wszystko to, co kochają miłośnicy modelu, a jednak ma oferować zupełnie nowe doświadczenie. Wersja spalinowa będzie, ale Mini pokazało mi tylko tę elektryczną
01.09.2023 | aktual.: 03.09.2023 08:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zaprojektowanie nowego Mini to nie jest łatwa sprawa. Należy zachować kluczowe cechy wyglądu, ale projekt powinien się różnić od poprzednika na tyle, by… klienci poczuli potrzebę wymiany auta na nowe. Jak zdradził mi Thomas Sycha, stylista polskiego pochodzenia i naczelny projektant nadwozia nowego Mini, w tej generacji chodziło o zredukowanie ozdób do minimum, charyzmatyczną prostotę i puryzm.
Zobacz także
Dlatego nowe Mini nie ma już chromowanej galanterii nadwozia, zrezygnowano też ze świateł przeciwmgielnych w dolnej części zderzaka i zniknęły plastikowe nakładki błotników. Przód z oktagonalną ramką "grilla" jest gładszy niż do tej pory. Mini prezentuje się nowocześniej, lecz nadal łatwo ulec urokowi tych wielkich okrągłych świateł patrzących niczym szczeniak. Gdy kierowca zbliża się do auta, ledowe światła wykonują animację przypominająca mrugnięcie.
Patrząc z boku, można też zauważyć, że szyba czołowa została pochylona mocniej niż do tej pory. W Mini była ona dotąd relatywnie niska i ustawiona bardziej pionowo niż w innych małych autach. W nowym modelu wygrały jednak względy aerodynamiczne. Współczynnik oporu powietrza Cx wynosi 0,28, co jest ewenementem w klasie małych hatchbacków.
Nowe Mini będzie dostępne tylko w wersji trzydrzwiowej. Rolę pięciodrzwiowego hatchbacka przejmie Aceman, czyli crossover pozycjonowany poniżej Countrymana – ten z kolei w nowej odsłonie wyraźnie urósł. Jeszcze jedna istotna zmiana: Cooper będzie teraz nazwą modelu, a nie wersji silnikowo-wyposażeniowej. Czyli: trzydrzwiowy hatchback to po prostu Mini Cooper.
Tył stał się odrobinę bardziej pękaty i – czego nie widać na pierwszy rzut oka – tu też doszlifowano kształt tak, by zmniejszyć zawirowania powietrza i opory aerodynamiczne. Światła zachowały czerwone klosze, ale mają teraz trójkątny kształt. Grafikę świecenia można zmieniać wedle upodobań, wśród wzorów jest też oczywiście ten przypominający flagę Union Jack. Thomas Sycha zdradza mi, że jego zespół rozważał cieńsze, paskowe światła, jednak klienci tak polubili pomysł ze światłami w kształcie flagi, że i tu ten detal musiał się znaleźć.
Dodatkowe wyzwanie dla stylistów polegało na tym, że elektryczna i spalinowa wersja Mini bazują na różnych platformach, ale mają wyglądać praktycznie tak samo. Podczas gdy elektryk został opracowany od podstaw przy udziale chińskiego Great Wall Motor i będzie produkowany w Chinach jak i w Anglii, wersja spalinowa stanowi techniczne rozwinięcie dotychczasowej platformy BMW. O parametrach spalinowej wersji przedstawiciele Mini jednak nawet się nie zająknęli i też nie chwalili się nią podczas pokazu, w którym uczestniczyłem.
O elektryku wiadomo natomiast, że będzie dostępny w dwóch wersjach napędu. Słabszy Mini Cooper E otrzymał baterię pojemności 40,7 kWh i maszynę elektryczną o mocy 184 KM, dzięki której osiąga 100 km/h w 7,3 s od startu. Zasięg wg WLTP: 305 km.
Mini Cooper SE jest nieco mocniejszy (218 KM), szybszy (6,7 s 0-100 km/h), ale przede wszystkim pozwala dalej przejechać na jednym ładowaniu: jego bateria ma 54,2 kWh, co ma wystarczać na 402 km zasięgu.
Ładowanie prądem stałym od 10 do 80 proc. ma trwać w obu przypadkach niecałe 30 minut. Mini Cooper E oferuje maksymalną moc ładowania 75 kW, a SE – 95 kW. Z kolei pokładowa ładowarka prądu zmiennego ma w obu wersjach 11 kW.
Kokpit nowego Mini Coopera wraz z nowym systemem multimedialnym mogłem wam już zaprezentować kilka tygodni temu. Deska rozdzielcza była wzorowana na pierwszym Mini z przełomu lat 50. i 60., jest wręcz ascetyczna. Centralne miejsce zajął OLED-owy "talerz" – Mini jest pierwszym producentem, który zdecydował się na ekran dotykowy w takim kształcie. To też debiut MINI Operating System 9. Na ekranie steruje się zarówno multimediami, klimatyzacją jak i wszystkimi innymi funkcjami pojazdu – nie ma już wielofunkcyjnego pokrętła jak w poprzedniku.
Jeśli nie chce się klikać na ekranie, można powiedzieć "Hey Mini" i liczyć na to, że swobodnie sformułowane życzenie zostanie przez oprogramowanie auta zrozumiane i wykonane. Sympatyczny detal: interakcja odbywa się z wyświetlanym na ekranie, animowanym buldogiem angielskim Spike’iem – firmową maskotką Mini. Jak dobrze to działa i czy Spike będzie "rozmawiał" równie dobrze po polsku jak po angielsku, przekonamy się podczas pierwszych jazd – zamontowany w pokazowym egzemplarzu ekran nie miał jeszcze pełnej funkcjonalności.
Kierowca może wybierać spośród różnych rodzajów interfejsu ekranu, w tym także grafikę nawiązującą do zegarów klasycznego Mini. W moich oczach wygląda to świetnie. Pod ekranem zachowało się dosłownie kilka najważniejszych przełączników, które kształtem również przypominają te, które znajdywały się w tym miejscu 70 lat temu.
Kabina sprawia wrażenie bardziej przestrzennej niż w poprzedniku, jest też więcej schowków na drobiazgi. Ze swoimi 183 cm wzrostu mieszczę się też na kanapie. Tapicerowana deska rozdzielcza wygląda szlachetnie, minimalizm jest naprawdę wyrafinowany. Zawiedzeni mogą być jedynie miłośnicy tapicerki z naturalnej skóry: tej Mini już nie będzie oferować. Fotele będą wykańczane tkaniną lub syntetyczną skórą, zwiększył się też udział materiałów pochodzących z recyklingu.
Oficjalną premierę nowy Mini Cooper będzie miał podczas targów IAA Mobility w Monachium. Cen i terminów pierwszych planowanych dostaw Mini jeszcze nie zdradza.