Nowe auto za rozsądną cenę zamiast używanego. Oto "propozycja rządu"
Około 50 tys. zł – tyle trzeba zapłacić za rozsądne minimum, czyli nowy samochód z większą liczbą miejsc siedzących niż dwa. To "propozycja rządu" zamiast importowanych aut używanych. Sprawdźmy, z jakich aut powinniśmy zrezygnować i kupić sobie np. Dacię Sandero.
16.09.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dacia Sandero to jeden z najtańszych obecnie nowych samochodów na rynku. Przyzwoita wersja z wyposażeniem na miarę niskich oczekiwań roku 2020 zapewnia wersja Laureate. Polacy pokochali SUV-y i uwielbiają tanio jeździć, a więc wersja Stepway Laureate z silnikiem na LPG wydaje się być idealna.
Jeśli faktycznie rząd opracuje korzystne regulacje, po których "… samochodów używanych po prostu nie będzie się opłacało do Polski sprowadzać", to pozostają nam dwa warianty. Albo będziemy jeszcze dłużej jeździć tym, co już mamy w kraju, albo zaczniemy kupować takie samochody jak wspomniana dacia. Sprawdźmy więc, jakie auta używane za ok. 50 tys. zł są "gorsze" dla nas od nowej Sandero. Oto kilka przykładów.
Zobacz także
Lexus CT200h
Za około 50 tys. zł kupicie niespełna 10-letniego Lexusa CT, czyli hybrydowe auto kompaktowe z bardzo bogatym wyposażeniem i dużym komfortem jazdy. Samochód osiąga wysokie ceny rynkowe, ponieważ cieszy się wyjątkowo dobrymi opiniami – szczególnie w temacie niezawodności.
Lexus CT ma 136-konny napęd i automatyczną skrzynię biegów. W tym obszarze nie ma wyboru i przegrywa z propozycjami spod znaku Audi, BMW czy Mercedesa. To dość niszowa propozycja, ale też przyjemny kompakt dla małej rodziny, która chciałaby zaznać poziomu życia od lat zapowiadanego przez kolejne rządy. I nie chciałaby jeździć Dacią Sandero, nawet nową.
Toyota Prius III
Toyota Prius zbiera niemal same pochwały - zapytajcie taksówkarzy. Auto jest stworzone na dziesięciolecia, a nie lata. Koszt wymiany najdroższych podzespołów, które mogą się zużyć, nie przekracza kosztu typowej naprawy diesla w podobnym wieku. Co ciekawe, silnik 1.8 dobrze znosi zasilanie gazem. Ideał – bardziej eko już być nie może! A do tego jest większy od wielu kompaktów i ma spory jak na hybrydę bagażnik.
Audi A4 (B8)
Za ok. 50 tys. zł kupimy około 7-letnie auto w niemal każdej wersji silnikowej. Niestety, w tym modelu trudno być bardziej ekologicznym niż z silnikiem 2.0 TDI o mocy 190 KM, oferowanym od 2014 r. Dobrze szukając i negocjując, można znaleźć taki egzemplarz za niewiele ponad 50 tys. zł. Przynajmniej, zanim podniosą akcyzę.
BMW Serii 3 (F30)
To pierwsze w historii marki BMW Serii 3 z silnikami benzynowymi o tak małej średniej pojemności i do tego wszystkie są z doładowaniem. Auto jest kapryśne, dość awaryjne, ale atrakcyjnie prezentują się dobrze oceniane diesle. Za 50 tys. zł kupimy 6-letni egzemplarz.
Toyota Avensis III
No, chyba że wysokie ceny, które są jednak uzasadnione. Za 50 tys. zł można kupić samochód z rocznika 2012-2015. Z reguły cenę kształtuje pochodzenie auta oraz wyposażenie, a te lepsze wersje i w nieco starszym wieku zwykle przyjeżdżają z zagranicy. Na szczęście nie brakuje aut z Polski, więc brakiem avensisów nie trzeba się przejmować. Dzięki ich trwałości pojeżdżą i 30 lat, zgodnie z "planami rządu".
Audi A6 (C7)
Wygląda znacznie nowocześniej niż poprzednik C6 i oferuje bardzo bogate wyposażenie, zwłaszcza z zakresu bezpieczeństwa, którego najwyraźniej u nas jest nadmiar, jeśli po wprowadzeniu wyższej akcyzy pozostaną nam tylko stare auta krajowe lub nowe samochodziki miejskie.
50 tys. zł to sensowne minimum na zakup dużego, wygodnego, rodzinnego Audi A6, produkowanego od 2011 r. Najrozsądniej jest wybrać diesla 2.0 TDI, choć średnio pasuje do klasy auta. Najlepiej pasuje diesel 3.0 TDI, choć naprawy słono kosztują. Ale ile na taki motor wyniesie nowa akcyza…?
BMW Serii 5 (F10)
Auto kosztuje nieco mniej niż Audi A6, a zapewnia nie gorsze walory użytkowe. Za 50 tys. zł kupimy roczniki 2011-2014. Na szczęście nie brakuje samochodów z polskich salonów, wszak BMW dobrze radzi sobie na rynku.
BMW X3 (F25)
Nie mniej niż za Serię 3 i Serię 5 zapłacicie za średniej wielkości SUV-a BMW. Model oznaczony kodem F25 startuje z pułapu ok. 50 tys. zł, a to samochód 10-letni. Ma za to nieco lepszą, bo starszej generacji, gamę silników, w tym benzynowe, wolnossące 3.0, które częściej wyjeżdżało z zagranicznych salonów niż z polskich.
Jeśli import takich samochód stanie się nieopłacalny, będziemy "skazani" na słabsze i gorsze odmiany 2.0 oraz diesle, które kupowali Polacy.
Hyundai Tucson II
Choć Tucson jest prawdziwym hitem w naszym kraju, a polskie salony często opuszczają nowe auta, to i tak połowę rynku wtórnego stanowią pojazdy sprowadzone. Polacy najchętniej kupowali te uboższe warianty ze słabszymi silnikami, a za granicą można znaleźć auto w podobnej cenie z mocniejszym silnikiem i lepszym wyposażeniem.
Na chwilę obecną 55 tys. zł to minimalna kwota, jaką trzeba wydać na używanego, 5-letniego Tucsona. Niewiele więcej niż za nową Dacię Sandero Stepway. Pozostaje pytanie: czym wolelibyście jeździć?
Toyota GT86
Stosunkowo młode auto sportowe to typowa propozycja z zagranicy. W Polsce coupé nie bije bowiem rekordów sprzedaży, a rynek krajowych aut jest ubogi. Toyota GT86 jest prostym przykładem – na 17 sztuk wystawionych na sprzedaż na Otomoto, tylko dwie są krajowe.
A to tylko jeden z wielu przykładów, bo za 50 tys. zł można kupić kilka innych aut sportowych, pod warunkiem, że pochodzą z zagranicy. Są to m.in. starsze mustangi czy corvetty, również nissany 350Z, subaru imprezy czy wszelkiej maści bmw i audi.